niedziela, 25 marca 2018

Przedziwna planeta Ziemia - recenzja

Programy dokumentalne chłonę jak gąbka. Większość z nich, nawet te oglądane z ogromną przyjemnością, rozmywają się i mieszają z innymi w mojej pamięci. Podobne tematy, podobna narracja, z grubsza podobne treści. Czasem jednak pojawia się perełka w postaci filmu lub serii, która zapada w pamięć bo wybija się ponad przeciętność, bo zrealizowana jest z pomysłem i odpowiednim nakładem starań. Tak zapowiada się Przedziwna planeta Ziemia (One Strange Rock).

Po pierwsze to duża produkcja i to czuć. Co rusz obraz zapiera dech w piersi. Zerkamy na Ziemię z powierzchni sześciu kontynentów, z powietrza a także z kosmosu. To ostatnie ma szczególne znaczenie, z kilku powodów. W nowej serii National Geographic głównym bohaterem jest Ziemia i ta perspektywa jest tu jak najbardziej na miejscu. Ponadto narratorami kolejnych odcinków są astronauci, którzy mieli okazję zobaczyć naszą planetę jako jedną całość.

Perspektywa astronautów to kolejny powód dla którego Przedziwna planeta Ziemia jest
wyjątkowa. Poza głównym narratorem, którym jest Will Smith, każdy odcinek ma dodatkowego gospodarza w postaci astronauty. Wielu z nich powracając na Ziemię mówi to samo, że chcieliby, by inni również mogli widzieć nasz świat tak jak oni. Ta seria daje im szansę by choć w części spełnić to życzenie. Jednocześnie stwarza okazję do wyjątkowej konstrukcji odcinka…

Mogę oceniać tylko premierowy odcinek, ale mam nadzieję, że również inne podobnie błyskotliwie łączą temat danego epizodu z jakimiś osobistymi historiami czy doświadczeniami astronautów. “Oddech” opowiada o atmosferze naszej planety, o tym
jak złożony jest cykl tlenowy, o podniebnej rzece i jak lodowce sygnalizują rozpad. Nie będę zdradzał szczegółów, ale w te treści Chris Hadfield (którego kojarzycie z nagranego na ISS teledysku “Space Oddity”) wplata bardzo osobistą historię tego co go spotkało czterysta kilometrów nad powierzchnią Ziemi.

Jakby tego wszystkiego było mało, z serii nawet tacy fani dokumentów jak ja mogą dowiedzieć się nowych rzeczy. np. że to nie Amazoński las produkuje tlen którym oddychamy albo co jest najwyższą konstrukcją ludzką w Ameryce Południowej… Czekam na premierę by ponownie obejrzeć pierwszy odcinek Przedziwnej planety Ziemia. Wypatruję kolejnych. Wam polecam to samo. “Oddech” zobaczyć będzie można na kanale National Geographic 3 kwietnia o godzinie 22:00.



Dziękuję National Geographic za zaproszenie na przedpremierowy pokaz serii.


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.

środa, 14 marca 2018

Zmarł Stephen Hawking



Kilka godzin temu była to rocznica urodzin Alberta Einsteina i "Dzień Liczby Pi". Od teraz będzie to też rocznica śmierci Stephena Hawkinga.

Zrobił kawał dobrej roboty. Dla nauki i dla popularyzacji nauki. Był profesorem fizyki katedry Cambridge (miejsce kiedyś obsadzone przez Newtona). Poza występami w Simpsonach i Big Bang Theory znany był też z prac nad czarnymi dziurami. Dlatego szczególnie żal mi, że nie zobaczył zdjęcia czarnej dziury, którym powinniśmy się zachwycić jeszcze w tym roku dzięki niesamowitemu projektowi Event Horizon Telescope.


poniedziałek, 12 marca 2018

Politechnika Warszawska can into space

28 lutego zakończono konstrukcję PW-Sat2. Po kilku latach intensywnych prac studentów Politechniki Warszawskiej niepozorna kostka o wymiarach 10 x 10 x 20 cm jest gotowa do ostatecznych testów, załadunku na Falcona 9 i wyniesienia w kosmos. Ma to mieć miejsce w drugiej połowie tego roku.

O satelicie warto wiedzieć nie tylko z powodów patriotycznych. Jest on interesujący bo dokłada cegiełkę do coraz istotniejszego zagadnienia jakim jest oczyszczanie przestrzeni kosmicznej i deorbitacja nieczynnych satelitów. Na pokładzie PW-Sat2 znajduje się mylarowy żagiel. Upakowany w pojemniczku o wymiarach 8 x 8 x 5 cm, po rozłożeniu będzie mieć powierzchnię czterech metrów kwadratowych przy grubości zaledwie 6 mikrometrów (to mniej więcej jedna dziesiąta grubości ludzkiego włosa). Na orbicie o wysokości około 780 km atmosfera może się wydawać pomijalna, ale taka powierzchnia powinna sprawić, że deorbitacja PW-Sat2 zamiast trwać od 25 do nawet 100 lat potrwa nieco ponad dwa. Poniżej animacja:


Ponadto PW-Sat2 wyposażony będzie w czujnik Słońca - układ czujników światła (ALS, podobnych do tych w smartfonach) służący do wyznaczania orientacji satelity względem Słońca, dwie kamery VGA (!) umożliwiające obserwowanie, jak radzi sobie żagiel deorbitacyjny, rozkładane panele słoneczne i układy dublujące eksperymentalny czujnik słoneczny, umożliwiające określenie pozycji satelity. Komunikacja będzie prowadzona z prędkością 1200 bps z możliwością podkręcenia do 9600 bps. Jedno zdjęcie w rozdzielczości 160x120 px (tak małe w celu przyspieszenia transferu) w paczkach po 230 bajtów przesyłać będzie się od kilkunastu do kilkudziesięciu sekund w zależności od warunków pogodowych. Radioamatorzy będą mogli przesyłać odebrane paczki na stronę projektu. W ten sposób będą mogli wspomagać zespół PW-Sat2, jeśli stracą oni klatkę czy pakiet danych. Każda ramka danych jest cenna, bo może pokazać zmiany temperatury przy przejściu przez terminator (wejście w cień Ziemi) lub pozwolić pobrać więcej danych historycznych.

PW-Sat2 jest jednak przede wszystkim narzędziem edukacyjnym, nie naukowym. Na przestrzeni kilku lat pracowała nad nim ponad setka studentów, powstały dzięki niemu dziesiątki prac i publikacji. Mam też nadzieję, że przed częścią z zaangażowanych osób otworzy drogę do kariery w kosmicznym biznesie. Ponad połowa aktualnie zaangażowanych osób pracuje już na etatach w firmach z polskiego sektora kosmicznego. Kilku osobom projekt ułatwił rozpoczęcie pracy za granicą.

Na koniec tabela pokazująca teoretyczną skuteczność żagla deorbitacyjnego (wiele jednak zależy od warunków pogody słonecznej, stopnia otwarcia żagla, niuansów ziemskiego pola grawitacyjnego itd)


Źródła:
Oficjalna strona projektu
Deorbit Sail for the PW-Sat2 satellite mission – a low energy consumption and high efficiency system


Dziękuję zespołowi PW-Sat2, szczególnie Dominikowi Roszkowskiemu za pomoc w przygotowaniu notki.


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.


sobota, 3 marca 2018

Źle ulokowane lęki

Dziś będzie krótko ale za to z liczbami. Temat chodził za mną od dawna ale, jak to czasem bywa, coś przelało kubek irytacji. Tym razem była to internautka, która postanowiła skreślić szczepienia przez lodówkowe zamieszanie...


Odra i szczepienie

Dla przypomnienia - na początku lutego “dziennikarze” rozpętali aferę, jakoby ci źli lekarze zaszczepili ludzi “wadliwymi” szczepionkami na odrę. Wspomniane szczepionki istotnie spędziły kilkanaście godzin poza lodówką. To jednak zbyt mało czasu, by szczepionki się zepsuły. Marginesy bezpieczeństwa WHO sięgają dni i tygodni, a nie kilkunastu godzin.

Oczywiście mało kto się przejął tymi faktami. Zamiast tego wybuchła typowa bomba nastrojów antyszczepionkowych. Od takich:

...po zwyczajowe pitu pitu o tych strasznych NOPach. Jakie tymczasem są fakty? Szanse na niepożądane odczyny poszczepienne w przypadku szczepienia na odrę wynoszą około 1:900 000. Tymczasem przechorowanie odry w 30% przypadków daje powikłania, pomijając same nieprzyjemności związane z chorobą, którą leczymy jedynie objawowo. Innymi słowy odra jest trzydzieści tysięcy razy bardziej niebezpieczna od szczepionki. Dodajmy też, że wspomniane powikłania to np. zapalenia ucha środkowego, mięśnia sercowego i mózgu (często śmiertelne lub pozostawiające ubytki neurologiczne). Z drugiej strony NOPy (wrzucane przez szczeptyków do jednego worka) to zaczerwienienie w punkcie zastrzyku, 1-2 dniowa gorączka czy wysypka. Najpoważniejszym NOPem jest łagodne zapalenie mózgu - występuje tysiąckrotnie rzadziej niż w przypadku zachorowania na odrę, ale w przeciwieństwie do powikłania po chorobie, przechodzi łagodnie i bez trwałych następstw.


Samoloty i samochody

Wszyscy znamy ludzi, którzy boją się latać, a bez mrugnięcia okiem wskakują do samochodu. Żyjemy też w kraju ekspertów od katastrof lotniczych. Tymczasem samolot jest jednym z bezpieczniejszych miejsc. Niektóre linie lotnicze wręcz chwalą się, że na pokładzie samolotu jest bezpieczniej niż na lotnisku. Porównanie z krwawą łaźnią na drogach, której Polska jest haniebnym liderem, jest uderzające. Mówimy tu o śmiertelności większej o trzy rzędy wielkości.

Rodzi się pytanie, jak najłatwiej sprawić, by podróż samochodem była równie bezpieczna jak samolotem? Można się wygłupiać i poświęcić kilkanaście lat na pracę nad samochodami, które nie potrzebują kierowcy (będącego najgroźniejszą rzeczą w samochodzie), ale jest też prostsza metoda.

Wystarczy, że codziennie będziemy rozbijać piętnaście wypakowanych pasażerami Boeingów 737. To by wystarczyło, żeby oba środki transportu były równie bezpieczne. Jeden drobny problem jest taki, że w ciągu dwóch lat skończyłyby nam się Boeingi 737...


Ludzie i inne zwierzęta

Wśród najbardziej przerażających istot na tej planecie znajdują się rekiny i nielegalni imigranci. Te pierwsze - jak wiadomo - tylko marzą o tym, żeby zamiast tłuściutkich foczek zeżreć kościstego człowieka w niestrawnym stroju kąpielowym, najlepiej zagryzając woskowaną deską surfingową. Ci drudzy to magiczne istoty, jednocześnie pobierające zasiłki dla bezrobotnych i kradnące innym pracę. Straszenie nimi nie ogranicza się jedynie do nadnaturalnych czynników ekonomicznych. Ponoć również mordują i dokonują brutalnych przestępstw.

Otóż nie. Przeciętny uchodźca płaci podatki oraz rzadziej dopuszcza się przestępstw niż lokalsi. W USA szanse na poniesienie śmierci z ręki nielegalnego imigranta wynoszą 1 do 138 milionów. Dla porównania szanse na bycie zabitym przez bliźniego to 1 do 249 (sporo ale to dane dla USA), czyli są pół miliona raza wyższe. Jest 800 raz bardziej prawdopodobne, że śmiertelnie razi nas piorun niż, że zabije nas nielegalny imigrant.

Poza tym krowy zabijają 20 razy więcej ludzi niż rekiny. A my zabijamy od trzydziestu do stu milionów rekinów więcej, niż rekiny zabijają nas.


Źródła:
World Health Organization
Bureau of Aircraft Accidents
Business Insider
TOK FM
Real Clear Life
Teklak 1
Teklak 2

Źródło komiksu:
Mr. Lovenstein