niedziela, 19 marca 2023

Wulkan na Wenus



“More research is needed” - to bardzo popularna fraza w publikacjach naukowych. Niejednokrotnie można ją potraktować uszczypliwie, jako “dajcie nam granty na kolejne badania” albo jako wybieg, że może nasze badanie nic nie wykazało, ale jak byśmy dokonali więcej pomiarów to coś by się znalazło. Trudno jednak winić naukowców, że zawsze chcą więcej danych. Tyle, że w wielu dziedzinach te dane są niemal na wyciągnięcie ręki. Zróbmy więcej prób, zbadajmy więcej roślinek, przetestujmy więcej drzew itd. Nie w astronomii.

Misję New Horizons zaczęto planować na poważnie w roku 2000. Sondę w kierunku Plutona wystrzelono w 2006. Przelot w odległości 12 tysięcy kilometrów odbył się w 2015 roku, z prędkością jakichś 50 tysięcy kilometrów na godzinę. Dane zgromadzone w czasie kilku miesięcy głównych obserwacji będą podstawą badań na całe dekady. Już minęło osiem lat i pewnie minie znacznie więcej, zanim ktoś będzie na poważnie rozważać dedykowaną misję która poleciałaby na lub w okolice Plutona.

Astronomowie mają zakorzenione wyciskanie absolutnego maksimum ze sprzętu, który często wykorzystują mimo usterek, lub po okresie planowanej przydatności. Wymyślają kreatywne sposoby by dać mu kolejne życie. Jednym ze spektakularnych przykładów jest wykorzystanie wiatru słonecznego do stabilizacji Kosmicznego Teleskopu Keplera. Kiedy zawiodły jego koła zamachowe odbierając mu kontrolę w trzech osiach udało się ustawić go tak, że obserwował inny rejon nieba (w zasadzie cztery, zależnie od pozycji na orbicie wokół Słońca) używając ciśnienia światła słonecznego do stabilizacji w jednej z trzech osi.

Podobnie jest z danymi. Nowe metody obróbki i analizy danych pozwalają na dokonywanie zaskakujących odkryć. Na przykład w ostatnich latach udało się odkryć egzoplanety w starych zdjęciach z teleskopu Hubble’a. Dziś jednak chcę opowiedzieć o czymś odrobinkę innym… Otóż między rokiem 1990 a 1994 sonda Magellan krążyła wokół planety Wenus. W tym okresie wykonywała skany radarowe powierzchni planety, która wiecznie ukryta jest pod warstwą piekielnie gorącej i potwornie gęstej atmosfery.

Obrazy powierzchni tej piekielnej bliźniaczki Ziemi czekały zatem trzydzieści lat na Roberta Herricka. Jeśli jednak spodziewaliście się, że wymyślił on rewolucyjną metodę analizy obrazu, to byliście w błędzie. Jak niesie wieść, Robert Herrick nudził się na kolejnych niekończących się spotkaniach na Zoomie, więc żeby nie marnować czasu przerzucał fotki Wenus wykonane w pewnym odstępie czasu, poszukując różnic. Niczym Clyde Tombaugh, który niestrudzenie porównywał fotki nieba szukając przemieszczających się obiektów i w ten sposób odkrył Plutona.

Herrick tymczasem znalazł zmiany na powierzchni Wenus, gdzie na przestrzeni ośmiu miesięcy pewna kaldera uległa znacznemu powiększeniu. Dotychczas istniały poszlaki, że na Wenus ostatnie wulkany mogły być czynne miliony lat temu (co w sumie, na geologicznej skali czasu, nie jest aż tak dawno temu). Nowe odkrycie sugeruje jednak, że planeta może być wciąż aktywna wulkanicznie.

Warto powiedzieć, że o ile wygląda to na erupcję, to niewykluczone, że znajdowało się tam jezioro lawy, które osuszało albo była tam komora lawowa, która uległa zawaleniu. Coś interesującego jednak miało tam miejsce. Ale wiecie… potrzeba dalszych badań.

Żarty na bok - to istotne odkrycie, bo sama Wenus jest istotna i intrygująca. To planeta pod pewnymi względami bardzo podobna do Ziemi, jednocześnie zabójczo różna. Zrozumieć lepiej Wenus i jej ewolucję, to zrozumieć lepiej egzoplanety i t,o które z nich mogą być podobne do Ziemi, a które do Wenus.

O niektórych z tych aspektów wspominam szóstym rozdziale mojej książki. Jedną z kluczowych różnic może być brak wody na Wenus. Woda, obecna również w skałach i minerałach w skorupie Ziemi może być jednym z czynników, które pozwoliły na powstanie płyt tektonicznych, które ulegają “recyklingowi” topniejąc z jednej strony i wyłaniając się z uskoków tektonicznych, bogate w minerały potrzebne życiu, przyczyniając się do cyklu fosforu i węgla w atmosferze. Suchość Wenus sprawia, że pęknięcia w skorupie szybko ulegają zasklepieniu, a skorupa nie jest tak plastyczna jak na Ziemi.

Dotychczas pan Herrick przejrzał jakieś 2% danych Magellana. Rodzi się pytanie - co jeszcze uda się znaleźć w pozostałych danych? Oraz może jeszcze ważniejsze - czy wystarczy mu spotkań online by się z nimi zapoznać? Czy może uruchomiony zostanie jakiś nowy program cywilnej astronomii?

Ostatnia ciekawostka na dzisiaj - sama sonda Magellan dobrze wpisuje się w postawę astronomów o której wspominałem na początku tego tekstu. Otóż sonda ta została w dużej mierze poskładana z części zapasowych z innych misji. Anteny, komputer, system komunikacji, napęd, nawigacja i inne pochodzą z tak znanych misji jak Voyager, Galileo czy Mariner.


Źródła:
Publikacja - https://www.science.org/doi/10.1126/science.abm7735
Filmik Scotta Manleya - https://www.youtube.com/watch?v=Xs5CXaTjAwY
Magellan - https://en.wikipedia.org/wiki/Magellan_(spacecraft)#Spacecraft_design
Niebo pełne planet - https://ideaman.tv/niebo-pelne-planet/ (dodruk już niedługo)
Ilustracja: NASA/JPL-Caltech/Peter Rubin