czwartek, 27 czerwca 2019

Wyniki konkursu "Opowieść o początku"

Dziękuję wszystkim z udział w konkursie zorganizowanym wraz z wydawnictwem Zysk i Spółka. Książki Davida Christiana "Opowieść o początku" już powędrowały do zwycięzców (i patronów) bloga. Mam nadzieję, że przygotowywanie odpowiedzi było dla Was równie zabawne jak ich czytanie dla mnie.

Jako wielbiciel prostego humoru nie mogłem nie docenić odpowiedzi, którą wysłał Maciej Dybał. Śmieszna i jednocześnie kreatywnie interpretująca słynną fotkę:


Żarcik dla nerdów też musiał się znaleźć wśród zwycięzców. Poniższą odpowiedź nadesłał Michał Zemełka:


Naprawdę sporo osób poszło w tekst o Bieszczadach, ale to Tomasz Piskorski jako jedyny rozbudował go w urokliwy sposób:



I to już wszystko. Raz jeszcze dzięki za udział i gratulacje!



poniedziałek, 24 czerwca 2019

Kończą się nam słowa - update klimatyczny



Aktualizacja: Moi drodzy, z przykrością stwierdzam, że niemało czytelników fiksuje się na zdjęciu a nie na treści i danych. Zdjęcie można traktować jak anegdotę. Tak, podobne zdjęcia wykonywano w przeszłości. Jednakże topnienie 2 miliardów ton lodu dziennie jest bezprecedensowe w naszej skali czasowej. Przekreślanie całej treści, bo podobną fotkę wykonano 30 lat temu wydaje mi się niepoważne.

Podnieśliśmy stężenie CO2 w atmosferze o połowę. Dwutlenek węgla stanowi już 415 części na milion. Gdy startowaliśmy z naszą cywilizacją przemysłową było go 280 ppm. Takiego poziomu nie było na tej planecie od jakichś trzech milionów lat. Wtedy oceany sięgały 25 metrów wyżej a przyszli ludzie właśnie schodzili z drzew. Z reguły tak duża zmiana trwała dziesiątki lub setki tysięcy lat. Teraz ludzkość, która wyewoluowała w bardzo stabilnym klimatycznie momencie historii tej planety, serwuje sobie bezprecedensowe zmiany.

To co jest przerażające to nie te 415 jednostek. Strach powinna wywołać liczba 3,5. Bo to wzrost stężenia CO2 w ostatnim roku. Można by pomyśleć, że choć trochę zdejmiemy nogę z gazu. A my docisnęliśmy mocniej. Dawniej ten wzrost był poniżej 1 ppm rocznie. W ostatniej dekadzie średnio wynosił 2,2 pmm. To znaczy, że małe istotki zamieszkujące wierzchnią warstwę tej planety, tylko w rok zwiększyły całkowitą zawartość CO2 w atmosferze o 1,25% względem poziom preindustrialnego.

A przecież Porozumienie paryskie miało miejsce w 2015. Kolejne kraje dokonują coraz ambitniejszych deklaracji. Np. Wielka Brytania deklaruje wyzerowanie emisji do 2050 – zwróćcie uwagę, że zerowe emisje to cel ambitniejszy niż tylko odejście od energetyki opartej o paliwa kopalne.

Francuzi chcą zakazać krótkich lotów i obłożyć paliwo lotnicze podatkiem. Ja bym to nazwał „urealnieniem” ceny paliwa. Kolejne regiony we Włoszech deklarują klimatyczny stan wyjątkowy, jeśli idzie o kraje, to do tego grona dołączyła właśnie Kanada. Nic dziwnego, tam zmiany zachodzą znacznie szybciej niż na reszcie planety. Czy te deklaracje to wystarczająco? Pewnie nie. Czy zostaną zrealizowane? Ciężko powiedzieć. Jeśli lawina ruszy, jeśli rzeczywiście nastąpi mobilizacja na miarę tej z okresu wojen światowych… Może. Gdyby choć część budżetów obronnych przekierować na technologie powstrzymywania kataklizmu klimatycznego…

Trzeba się jednak zastanowić co to znaczy „wystarczająco” bo już następują szkody, które w naszej perspektywie czasowej należy nazwać nieodwracalnymi. Rafy koralowe są praktycznie skazane na śmierć. Zakwaszenie oceanów niedługo zacznie galopować i może wykończyć nas wszystkich. Wolę nie szacować ile wysiłków innych krajów zniweluje moja ojczyzna. W warunkach gdzie wszyscy powinni współdziałać dla dobra ludzkości, łatwo będzie się wyłamywać, nie będzie trudno o wymówki, bo krótkoterminowe zyski będą klarowne.

A lodowce topnieją. Zwiady dronów pokazują w jak niesamowitym tempie tracimy „wieczną zmarzlinę” na Arktyce. Ubywa jej nawet po metrze dziennie. Pamiętacie jak w 2016 rozmarzł wąglik na Syberii i doszło do epidemii? Jak myślicie, ile jeszcze takich niespodzianek czeka na rozmarznięcie w nie-takiej-wiecznej zmarzlinie? UPDATE: W nocy po tym jak pisałem ten tekst pojawił się następujący news: nowe badanie wykazało, że roztopy zmarzliny Arktycznej w takim stopniu jaki przewidywano na rok 2090. To znaczy, że dowaliliśmy do pieca tak bardzo, że destrukcja w tym aspekcie poszła nam o 70 lat szybciej. Wow...

10 głównych zbóż (jęczmień, maniok, kukurydza, olejowiec gwinejski, rzepak, ryż, sorgo, soja, trzcina cukrowa i pszenica) stanowiących 83% kalorii uprawnych jest zagrożonych. Katastrofa klimatyczna potraktuje bardzo nierówno nasz świat. Jak sądzicie, czy najbardziej poszkodowani będą czekać na zagładę z założonymi rękoma? Czy reszta powinna się zbroić, żeby stawiać im opór i czekać na swoją kolejkę? A może lepiej robić co tylko się da, żeby ograniczyć tragedię.

Budujmy elektrownie jądrowe na potęgę – niech w gorące dni zasilają klimatyzatory, a w czasie mniejszego zapotrzebowania zasilają urządzenia do wychwytywania CO2 z atmosfery. Mogłyby wpierw nawet produkować paliwo lotnicze z atmosferycznego CO2, w końcu przecież nie da się żyć bez samolotów.


Źródła:
CO2 just hit an all-time record. But that’s not the worst of it.
Ziemia na Rozdrożu #1
Ziemia na Rozdrożu #2
Ziemia na Rozdrożu #3
Arctic death spiral speeds up sixfold, driving coastal permafrost collapse
Arctic permafrost now melting at levels not expected until 2090
Climate change is already affecting global food production - unequally
CO2 levels are the highest since humanity began
Prawdopodobnie najlepszy link w tym zestawieniu


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.


poniedziałek, 17 czerwca 2019

Polska wysycha

Jeśli patrzeć na wodę, to Polska jest Egiptem Europy. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, to zapewniam - to niedobrze. Przeciętnie na Europejczyka przypada 4500 metrów sześciennych wody rocznie. Dla przeciętnego Polaka to 1600 metrów. W Unii Europejskiej jesteśmy na przedostatnim miejscu. Sytuacja jest zła i idzie ku pogorszeniu.

Niedawno w Skierniewicach po prostu zabrakło wody pitnej. Wraz z ograniczeniem prądu dla przemysłu w 2015 lat temu i śmiercią 70 000 osób w Europie w czasie fali upałów w 2003 roku, stanowią one pierwsze, bardzo delikatne sygnały walca, który przejedzie po naszej rzeczywistości.

Braki wody pitnej będą coraz częstsze i staną się, wraz z falami upałów, corocznymi powodziami, oraz problemami z prądem, oraz problemami z żywnością, oraz problemami z cenami wszystkiego, najbardziej widocznymi efektami katastrofy klimatycznej. Podoba mi się, że część światowych mediów odchodzi od delikatnego określenia „zmiany klimatyczne”; sam też będę starał się nazywać rzeczy po imieniu. Owa katastrofa napędzana jest również przez Polskę, która wymachując biało-czerwoną flagą z antynaukowymi okrzykami na ustach, skupuje śmieci od sąsiadów i przypadkowo je pali, generuje prąd i grzeje węglem z Rosji, oraz robi inne nieodpowiedzialne rzeczy.

Ale skupmy się znów na wodzie. Można eufemistycznie powiedzieć, że jest źle. Powstaje pytanie co z tym robimy? Jak reagujemy na zagrożenie dla obywateli? Otóż, wygląda na to, że Polska robi wszystko co tylko się da, by pogorszyć sytuację.

Najstraszniejsze jest to, że w Polsce nie brakuje opadów – ich jest dość. Ale latami kolejne rządy pracowały na to, żeby cała ta woda szybciutko spływała do Bałtyku. Retencja jest tylko pogarszana. Tak więc, jest to tragikomiczne, ale ten dramat to w mniejszym stopniu efekt globalnej katastrofy klimatycznej, bardziej efekt działań rządów od II Wojny Światowej – osuszanie bagien, melioracje, betonowanie rzek… Wreszcie jest też wielka wojna jaką w ostatnich kilku latach wypowiedziano zieleni w Polsce, bo trudno mi to nazwać inaczej – od rżnięcia puszczy będącej na liście UNESCO (tym samym nasz rząd zasłużył sobie na porównania do ISIS wysadzającego w powietrze tysiącletnie świątynie), po rżnięcie drzew przy drogach… aż po rżnięcie drzew WSZĘDZIE, na każdym skwerku w każdym zakątku miast.

Krzysztof Herman z Katedry Sztuki Krajobrazu warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarska Wiejskiego, Jan Mencwel z Miasto jest Nasze i inni ostatnio wrzucili szereg wstrząsających zestawień jak wygląda “rewitalizacja” miast polskich. Fotki pod wymowną nazwą “Polska Betoniarnia” zebrałem z tego wątku:
https://twitter.com/JanMencwel/status/1138444632424157188




Jeśli to nie jest wystarczająco oczywiste to tu można zerknąć i zobaczyć, że w betonowym piekle może być kilkanaście stopni więcej niż w cieniu drzewa. Więc może pora przestać wycinać drzewa i montować kurtyny wodne, które wyczerpują nasze rozpaczliwie małe zasoby. Polsce potrzeba więcej obszarów wodnych i zbiorników wodnych. Małych ale za to wszechobecnych. Zbieranie deszczówki powinno być czymś naturalnym.

Pamiętajmy też, że ze zmianami klimatycznymi przyjdą też fale uchodźców. Czasem serwisy popularnonaukowe mówią o tym co się stało na Wenus, ale to nam nie grozi. Czasem prezentują jaki był poziom oceanów, gdy ostatnio na Ziemi poziom CO2 był tak wysoki jak teraz, ale do tego nie dojdzie jeszcze przez kilka dekad… ale wystarczy, że oceany podniosą się o pół metra (a to już niedługo) żeby kilkanaście – kilkadziesiąt milionów ludzi ruszyło w poszukiwaniu nowych miejsc do życia. Zostawią za sobą zatopione pola uprawne, elektrownie i ośrodki przemysłu.

Zauważyłem, że nasi politycy, zwykle skorzy do rzucania śmieszkowymi komentarzami gdy spadnie troszkę śniegu, teraz nie są skorzy do żartów. Niestety daleko im do powagi, bo zamiast uznać dziesiątki lat nawoływań ekspertów, nawołują do modlitwy. Dają w ten sposób do zrozumienia kilka rzeczy:
- że nie odróżniają pogody od klimatu,
- że gardzą ekspertami i konsensusem naukowym,
- że wiedzą, że „rząd się wyżywi” a ludzie mogą zdychać z biedy, głodu i gorąca,
- że tak długo jak wyborcy nie wywrą na nich nacisku będą zajmować się pierdołami i dorzucaniem hajsu do ogniska zamiast wydawaniem go na działania, które mają jakiekolwiek znaczenie.

Wina oczywiście nie jest tylko po stronie polityków, choć np. to oni kształtują system edukacji, który za nic ma autorytet nauki, nie wspomina o krytycznym myśleniu ani zmianach klimatycznych, a zamiast tego pompuje wątpliwe autorytety i fanatyczny, dziwnie definiowany patriotyzm. To również media, które wciąż chętniej powiedzą o widowiskowym wypadku, gdzie umiera kilka osób, zamiast mówić o tym czego naprawdę należy się bać.

Polska po prostu nie ma polityki klimatycznej. I na ten moment nic nie zapowiada zmiany. Kolejne kraje w Europie i na świecie dokonują odważnych deklaracji w obliczu nowej rzeczywistości, a my wrzucamy bieg wsteczny.


Źródła:
Zabrakło wody w Skierniewicach
Przygotujmy się na braki wody pitnej
Polska Betoniarnia
Hydrolog ostrzega kraj przed gigantyczną katastrofą
Upał zamienia miasto w piekło. Oto, jak ratują nas przed tym drzewa
Wysokie temperatury to żaden problem przy tym, co nas czeka
„Czy leci z nami klimatolog?”

Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.


piątek, 7 czerwca 2019

Druk 3D - w kosmosie i na Ziemi

Druk 3D od jakiegoś czasu rewolucjonizuje różne obszary przemysłu. Ostatnio dwa przypadki zrobiły na mnie szczególne wrażenie. Coraz więcej części rakiet, w tym części samych silników, które muszą znosić niejednokrotnie ekstremalne warunki, jest drukowanych w 3D. Do tej pory jednak generalnie chodziło o drukowanie “klasycznych” elementów zamiast klasycznego ich odlewania, formowania czy wycinania.

Na scenę wkracza Relativity Space. Kluczowe w ich podejściu jest to, że druk 3D jest integralną częścią projektowania. Tradycyjna produkcja wymaga tworzenia części osobno, spawania, skręcania czy innego łączenia ich ze sobą, bo często inaczej po prostu się nie dało. W tym wypadku można tworzyć całe złożone struktury.

W ten sposób Relativity Space chce radykalnie zmniejszyć liczbę części - nawet stukrotnie. Można oczekiwać uproszczenia i lepszych parametrów, w tym niezawodności i dłuższego życia silnika. Na przykład - niektóre silniki rakietowe przepuszczają ciekłe, zimne paliwo przewodami wokół dyszy i komory spalania, żeby dzięki temu paliwo spalane w temperaturze rzędu 3000°C nie stopiło silnika. Zamiast montować przewody, uszczelki, łączenia i inżynier raczy wiedzieć co jeszcze, można coś takiego wydrukować. Powinno to zapewnić lepsze przewodzenie temperatury, lepszą szczelność...

Pracownicy Relativity Space chwalą się drukiem całego pokazowego silnika w 3 częściach (czas druku to 9 dni). Analogiczny, klasycznie skonstruowany silnik może mieć 3000 części. To tylko pokazówki, niegotowe do lotów, ale łatwo sobie wyobrazić, że NASA i cały kosmiczny biznes patrzy z zainteresowaniem. Testowe loty mogą odbyć się już w 2020.

A to nie wszystko. Druk 3D coraz częściej zwraca na siebie uwagę sektora energetycznego. Technologia ta może ułatwić lub przyspieszyć pracę nad małymi modularnymi reaktorami jądrowymi. Niedawno w Oak Ridge National Laboratory wydrukowano caluśki kadłub niewielkiej łodzi podwodnej. Trwało to trzy tygodnie zamiast wielu miesięcy i było dziesięciokrotnie tańsze od standardowego procesu. Taki wymarzony reaktor, mały zamknięty, bezpieczny, możliwy do zamontowania w dowolnej dziurze odciętej od sieci energetycznej, byłby podobnej wielkości.

Duże reaktory potrzebują paliwa co ~2 lata. Takie małe reaktorki mogłyby dostarczać energię przez dekadę bez “tankowania”. W regionach podbiegunowych (czy po prostu chłodniejszych) niewielkie reaktory modularne mogłyby dostarczać zarówno energii jak i ciepła. Stan Alaska już teraz chciałby dziewięć takich urządzeń. SMRs (Small Modular Reactors) mają też zadatki na to, by być rozwiązaniem tańszym od wielkich zcentralizowanych elektrowni jądrowych. Co ma sens, biorąc pod uwagę, że ich koszty są napompowane, w pewnym stopniu słusznie, z powodu obsesji antyatomowych i silnego lobby paliw kopalnych.

Po serialu “Czarnobyl” bez wątpienia nie będzie ani trochę łatwiej.


Źródełka:
RelativitySpace
Micro-Reactors Will Provide Cost-Competitive, Carbon-Free Energy in Remote Places
How a 3D-Printed Sub Could Revolutionize Nuclear Energy
These Engineers Want to 3D Print an Entire Rocket in 60 Days


wtorek, 4 czerwca 2019

Konkurs - Opowieść o początku

Bardzo miło mi ogłosić, że Węglowy Szowinista został patronem książki Davida Christiana “Opowieść o początku. Wielka historia wszystkiego”. Pozwólcie, że przytoczę własną rekomendację, która znalazła się na okładce:



David Christian dokonał niezwykłego czynu. W swojej książce przeprowadza czytelników od narodzenia wszechświata po czasy współczesne (wraz z zerknięciem w przyszłość), posługując się językiem prostym, ale nie trywializującym, zagadnień o których mówi. Dokonuje skrótów, ale nie pomija tematów istotnych. Każdorazowo czuć doniosłość kolejnych progów ewolucji świata, życia i ludzkości. Sięgając po "Opowieść o początku", nie spodziewałem się, że tak ambitny cel autor zrealizuje tak godnie. Gorąco polecam!




Z tej okazji wraz z wydawnictwem Zysk i Spółka zapraszam Was do konkursu na wesoło, w którym można wygrać egzemplarze książki Davida Christiana. By wziąć udział wystarczy, że do 15 czerwca 2019 napiszecie na adres weglowy.szowinista@gmail.com jaki podpis dodalibyście do poniższego zdjęcia:



Jury w składzie jednoosobowym subiektywnie wybierze najlepsze (najciekawiej uzasadnione) propozycje.

Źródło fotki: American Institute of Physics