sobota, 19 września 2020

Węglowy o atomie

Niedługo minie dziewiąty rok od kiedy prowadzę Węglowego. Od tamtej pory, zawsze mam więcej tematów na które chciałbym napisać niż starcza mi czasu. Energia jądrowa jest jednym z nich, nie tylko z powodu niedostatku czasu. To temat, który niemal zawsze wzbudza bardzo silne emocje i afery. Ale czasem trzeba.

Za kilka dni odbędzie W ten weekend odbywa się akcja “Wspieram atom, dla klimatu!” Uznałem, że z tej okazji przygotuję notkę, która może zachęci Was do włączenia się do niej, nawet w najprostszej formie, zmiany profilówki. Albo chociaż rozwieje potencjalne wątpliwości jakie możecie mieć.


Promieniowanie
Zjedliście w tym roku banana? No to przyjęliście dawkę promieniowania jonizującego analogiczną do tej, którą zapewni Wam roczne mieszkanie w odległości 80 kilometrów od elektrowni jądrowej - ok jednej dziesiątej mikroSiwerta (0,1µSv). Bogate w potas banany nie są zwalczane przez organizacje antyatomowe. Banany nie wywołują raka, podobnie jak elektrownie jądrowe.

Zaskoczyć może wiadomość, że mieszkanie w podobnej odległości od elektrowni węglowej serwuje nam w ciągu roku trzykrotność tej dawki (0,3µSv). Nie powinno Was to jednak przerażać (natomiast rtęć i pył w powietrzu jak najbardziej, ale o tym później), bo to nic w porównaniu z typową dzienną (!) dawką promieniowania, która wynosi mniej niż 10µSv. Oczywiście wiele zależy od tego, gdzie mieszkamy. Średnia roczna dawka z źródeł naturalnych to 2,4 mSv, w tym 1,5 mSv w Japonii oraz 3,1 mSv w USA. Promieniowanie to jest jednym z powodów, dla których działa ewolucja i z czasem jednokomórkowce zmieniły się w małpy, które wysyłają roboty na Marsa.

Uznaje się, że dopiero roczna dawka przekraczająca 100 mSv zwiększa nasze szanse na nowotwór. To milion razy więcej niż otrzymujecie mieszkając w okolicy elektrowni jądrowej. Jeśli chcecie bać się promieniowania to pomyślcie, że kilkugodzinny lot samolotem dostarczy Wam większą dawkę niż rentgen klatki piersiowej.


Bezpieczeństwo i wypadki
Dobra wiem, że na to czekacie najbardziej. Przyjrzyjmy się zatem trzem najpoważniejszym wypadkom związanym z elektrowniami jądrowymi. Three Mile Island - zero ofiar. Fukushima - 16 osób z obrażeniami w wyniku eksplozji wodoru, dwóch pracowników z potencjalnymi poparzeniami od promieniowania. Jest też kwestia jednej niby-śmierci. Konkretnie - rząd Japoński uznał, że jeden z pracowników zmarł w 2016 roku na raka płuc z powodu promieniowania. Jest to jednak decyzja polityczna. Specjaliści mówią, że promieniowanie nie wywołuje raka płuc, oraz, że tempo jego rozwoju nie pasuje do wypadku z 2011 roku. Pomijam tu szereg możliwych do uniknięcia zgonów w wyniku stresu spowodowanego ewakuacją.

W ten sposób zostaje nam już tylko Czarnobyl, którego żniwem było kilkadziesiąt zgonów bezpośrednich, głównie wśród pracowników i ratowników. Długoterminowe efekty to od czterech do dziewięciu tysięcy zgonów. Mówimy tu oczywiście o rzetelnych analizach ONZ, nie o kłamliwych, wyssanych z palca bzdurach Greenpeace. Wypadek taki jak w Czarnobylu nie mógłby się wydarzyć w żadnym reaktorze zbudowanym w ciągu ostatnich 40 lat. Pozwólcie, że powtórzę - to fizycznie niemożliwe. Niezależnie od tego jak niekompetentnymi ludźmi by je obsadzić, bez względu na to jaką presję wywierałby partyjny aparat. No po prostu się nie da.

W tym samym czasie elektrownie węglowe sieją śmierć każdego dnia. Rocznie około 800 000 ludzi umiera przedwcześnie za sprawą węgla. Jeśli idzie o pojedyncze awarie warto wspomnieć o hydroelektrycznej elektrowni na Tamie Banqiao, której przerwanie w 1975 roku kosztowało życie ćwierć miliona Chińczyków. Jeśli porównamy ilość zgonów przypadającą na jednostkę energii, okaże się, że energia jądrowa jest najbezpieczniejszym źródłem energii. Bezpieczniejszym nawet od paneli PV i wiatraków.


Odpady
Ależ Węglowy, ty wygadany lisie, przecież tu nie chodzi o wypadki, nas martwią tylko te okropne, radioaktywne odpady! Spokojnie moje nieprzeciętnie rozsądne i racjonalne Czytelniczki i Czytelnicy. Tak się składa, że branża energetyki jądrowej jest bodaj jedyną, która bierze całkowitą odpowiedzialność za swoje odpady. Może dlatego, że z niezrozumiałych powodów hałdy popiołów z energetyki węglowej, niszczejące panele słoneczne, zakopywane łopaty wiatraków, nie wzbudzają takiego zainteresowania.

Na pewno wiecie jak wiele krzyku było o rtęć w szczepionkach. W ratujących życie i zdrowie szczepionkach stosowano ją pod postacią etylortęci, która nie szkodzi i szybko jest wypłukiwana z organizmu. Tymczasem prawdziwą zmorą dla zdrowia jest metylortęć, która kumuluje się w łańcuchu pokarmowym. A wiecie jakie jest największe źródło zanieczyszczenia powietrza w calutkiej Europie? To znajdująca się w Bełchatowie elektrownia. Poza smogiem jest też źródłem szkodliwej rtęci szkodzącej matkom i dzieciom. Bełchatów to czarne serce Polski tłoczące do atmosfery tonę dwutlenku węgla co sekundę, trzydzieści siedem milionów ton CO2 rocznie. Odpady energetyki węglowej są dalece niebezpieczniejsze od tych których nauczono nas się obawiać.

W tym samym czasie zużyte paliwo tradycyjnych elektrowni jądrowych trafia do specjalnych basenów, a gdy rozpadną się najaktywniejsze pierwiastki ląduje w pojemnikach, gdzie może bezpiecznie czekać tysiąc lat aż stanie się całkiem niegroźne lub znacznie krócej, jeśli wykorzystamy je jako gotowe paliwo do reaktorów nowej generacji. Jest to niewyobrażalnie gęste źródło energii (kilka milionów razy gęstsze od węgla, więc jeden kilogram paliwa jądrowego może zastąpić tysiące ton węgla). Dlatego całe paliwo zużyte we wszystkich Szwajcarskich reaktorach przez czterdzieści lat mieści się w jednej hali.


Emisyjność i klimat
Wiemy, że desperacko potrzebujemy dekarbonizacji. Nie tylko musimy przestać emitować dwutlenek węgla, dekady zaniedbań sprawiły, że jeśli chcemy uniknąć katastroficznych konsekwencji (bo tych poważnych już nie unikniemy), musimy też szybko wymyślić jak zredukować nadwyżkę CO2, którą już dodaliśmy do atmosfery. Jak z tym pierwszym celem radzą sobie różne kraje?

Niemcy kreują się na orędownika i lidera dekarbonizacji. Tymczasem ich pęd ku niskiej emisyjności okazał się w rzeczywistości walką z energią jądrową. Na nic zdały się ostrzeżenia ekspertów. Niewydolne, drogie i produkujące energię niestabilnie panele słoneczne muszą być ratowane przez elektrownie gazowe. Elektrownie gazowe, które jakimś cudem nie są jeszcze wrogiem publicznym na równi z tymi, które palą węglem i ropą. Przez to emisyjność niemieckiej energetyki jest kilkukrotnie większa od francuskiej czy kanadyjskiej. Wspomniane kraje stoją atomem. Mają czystą i tanią energię.

Energia jądrowa to również mała powierzchnia. Negatywny wpływ na środowisko paneli i wiatraków jest często pomijany. Wydaje się, że ogniwa i wiatraki magicznie spadają z powietrza, mówi się o tym jak drogą inwestycją jest atom. Tymczasem, gdyby Kalifornia i Niemcy wydały te $680 miliardów na elektrownie jądrowe, zamiast na słońce i wiatr, miałyby całkowicie zdekarbonizowaną energetykę.


W idealnym świecie...
Ci sami ludzie, którzy krzyczą o drogiej i trudnej do wdrożenia energetyce jądrowej nie wspominają o tym jak niestabilnym źródłem energii jest słońce i wiatr. Jak ogromne, kosztowne i obarczające dla środowiska byłoby stworzenie wręcz surrealnej infrastruktury do magazynowania energii. Ogromne przestrzenie, niszczone naturalne środowiska, zieleń wycinana pod farmy słoneczne i wiatrowe niszczą ekosystemy. Odpowiednio silny wiatr wymusza wyłączanie wiatraków a ekstremalne zjawiska pogodowe niszczą panele...

Eksperci mówią, że najlepszy byłby miks w którym dominującą rolę pełni energetyka jądrowa uzupełniana wiatrem i panelami. A to dlatego, że nasze zapotrzebowanie na energię jest niestałe a regulowanie produkcji energii jądrowej jest dość niewdzięczne. O ile oczywiście z pocałowaniem w rękę przyjąłbym taki wariant zamiast obecnego. Ale szczerze powiem, że uważam, że wystarczyłoby mądrze zarządzać nadwyżkami z EJ.

W takim wariancie niskoemisyjne elektrownie stale produkowałyby całą energię. Gdy zapotrzebowanie by spadało zamiast zmniejszać wydajność i sterować produkcją energii, czy sięgać po magazynowanie, nadwyżki mogłyby być wykorzystane do trzech celów. Do odsalania wody morskiej (robimy co możemy żeby wyczerpać zapasy słodkiej wody). Do produkcji paliwa - technologia ta została opracowana już dekady temu i lotniskowce mogą produkować paliwo np. do samolotów. Lotnictwo uznawane jest za jeden z trudniejszych obszarów do dekarbonizacji, tymczasem energetyka jądrowa mogłaby je uczynić neutralnym węglowo. Trzeci cel częściowo łączy się z drugim - to usuwanie węgla z atmosfery. Jak wspomniałem musimy stawić temu czoło. Będzie to trudny, kosztowny i długotrwały proces. Ale musimy spłacić nieodpowiedzialny kredyt zaciągany bez opamiętania od czasu rewolucji przemysłowej.


Temat rzeka
Dziękuję wszystkim, którzy dotarli tak daleko. Mam nadzieję, że macie świadomość, że to jedynie szybkie prześlizgnięcie się przez niezwykle złożony temat. Moim celem jest jednak głównie choć częściowe odkłamanie technologii, która może ocalić ten świat. Mamy wielki problem, ale rozwiązanie istnieje i jest na wyciągnięcie ręki.

Zabrakło miejsca na wspomnienie o afrykańskich krajach, które mając PKB kilku-, kilkunasto- a nawet kilkudziesięciokrotnie niższe od Polski planują rozwój energetyki jądrowej. Nie wspomniałem o małych modularnych reaktorach. Takie urządzenia działają po 50 lat na okrętach wojskowych i są konstruowane za $100-$200 milionów dla wojska. Wiemy dobrze jak przecenione są rozwiązania dla amerykańskiego wojska. O ile te modele nie nadają się dla cywilnego sektora, to nikt mi nie wmówi, że to problem nie do rozwiązania. Wisienką na torcie był dla mnie w tym tygodniu ten artykuł o tym jak kalifornijskie pożary potraktowały ich energetykę słoneczną.

Nie jest celem tego tekstu sianie hejtu na panele słoneczne i wiatraki. Jego celem jest wskazanie jak bezpieczna, stabilna i skuteczna jest energetyka jądrowa. Chciałbym, żebyście stali się jej zwolennikami, żebyście zachęcali do niej kolejnych ludzi i popierali jej rozpowszechnianie. Wspierajmy atom, dla klimatu!


Źródła:
Energia dla klimatu - Jak niektóre kraje poradziły sobie ze zmianami klimatu
Mity i fakty energetyki jądrowej
Cask storage hall
Skąd tyle rtęci w waszych dzieciach, w waszych organizmach i waszym jedzeniu? Nuclear marine propulsion
XKCD - Radiation https://xkcd.com/radiation/
Radiation Sources and Doses 
RationalWiki - Nuclear power
It Sounds Crazy, But Fukushima, Chernobyl, And Three Mile Island Show Why Nuclear Is Inherently Safe
Widoki na atom - wywiad z Adamem Błażowskim



12 komentarzy:

  1. nigdy nie mogłam zrozumieć tego niemieckiego odchodzenia od atomu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu rząd niemiecki potrzebuje Zielonych. A Zieloni w Niemczech to banda dziadków dla których reaktor atomowy=bomba atomowa.W dodatku żyją mrzonkami ze już jutro spadnie z nieba nowa super technologia magazynowania energii i będzie można wyłączyć elektrownie gazowe i węglowe.

      Usuń
  2. Węglowy, a co byś odpowiedział na zarzut, że przejście na atom to cios dla bezpieczeństwa energetycznego Polski? Są ludzie, którzy mówią "węgiel mamy swój, a wzbogacony uran musimy kupować za granicą". I w sumie nie wiem co na to powiedzieć, bo z jednej strony nie spodziewam się wojny, jesteśmy w UE, NATO itd. Ale z drugiej strony brak prądu w kraju z powodu niemożności zakupu paliwa nie brzmi chyba za miło, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałem, że obecnie używany węgiel i tak jest sprowadzany z za granicy, bo okazuje się, że jest tańszy niż nasz.
      Więc ich argument może nie mieć racji bytu.
      Ile w tym prawdy - nie wiem.

      Usuń
    2. Tańszy i lepszy. Plus za emisje CO2 srogo zapłacimy nie tylko klimatycznie ale politycznie. Z czasem koszty emisji będą coraz większe pociągną nas na dno więc czy będziemy palić swoim czy importowanym, to przepis na samobójstwo.

      Usuń
    3. Scenariusz w którym nie możemy kupić paliwa jądrowego za granicą, ani na Wschodzie, ani Zachodzie, i na dodatek jesteśmy odcięci od importu energii elektrycznej, to katastroficzny pełnego embarga naszego kraju. Jak bardzo wydaje ci się prawdopodobny? Dodam jeszcze że pręty wymienia się co 2-3 lata. Nic też nie stoi ma przeszkodzie aby zaopatrzyć się w zapasik na nieco dłużej.

      Usuń
    4. I tak jesteśmy uzależnieni od zagranicznego węgla...

      Usuń
    5. Tylko pytanie czy jesli zaczniemy na masowa skale wymieniać bloki weglowe na stare atomowe to na ile nam tego paliwa starczy czy jesli popyt na paliwo skoczy x krotnie cena eksploatacji takiego bloku moze byc kosmiczna. Tu trzeba tez pewnej wymiany technologi po stronie atomu.

      Usuń
    6. Większość bloków węglowych w Polsce pochodzi z lat 60 - 80 XX w. i czeka ich wygaszenie w ciągu 10-20 lat. Musimy te bloki zastąpić innymi.
      Koszt wydobycia węgla jest u nas bardzo wysoki między innymi z powodu niekorzystnego położenia - na dużych głębokościach. W Australii i USA węgiel kamienny wydobywa się odkrywkowo. Ponadto kopalnie węgla kamiennego i brunatnego bardzo negatywnie wpływają na rolnictwo ze względu na obniżanie się poziomu wód gruntowych.
      Nie rozumiem co masz na myśli pisząc "stare atomowe".

      Usuń
    7. Powinniśmy mieć dużo bardziej zdywersyfikowane źródła energii - elektrownie jądrowe, gazowe, węglowe (jako rezerwa), wiatrowe na morzu, wiatrowe na lądzie, fotowoltaikę, wodne w postaci tam i w postaci szczytowo- pompowych.
      Nie mamy jądrowych i wiatrowych na morzu, niewiele gazowych, najwyżej połowę możliwych wiatrowych na lądzie i 1/3 możliwej fotowoltaiki.

      Usuń
  3. Skąd dane o liczbie ofiar węgla?

    OdpowiedzUsuń
  4. Magazyn energii to klucz do stabilności i zrównoważonej przyszłości. Strony tematyczne są przewodnikiem po innowacyjnych rozwiązaniach, otwierając drogę ku ekologicznej rewolucji energetycznej. https://e-magazyny.pl/category/aktualnosci/magazyny-energii/

    OdpowiedzUsuń