czwartek, 14 maja 2020

Neuralink zmieni wszystko


Obejrzałem ostatnio najnowszą rozmowę Joe Rogana z Elonem Muskiem. Nie będę ściemniał, po ostatnich wynurzeniach Elona na twitterze, po tym jak jego noworodek przebił siłę większości moich haseł, trochę bałem się tej rozmowy. Nie obyło się bez dwóch niespodzianek. Najważniejsza jest taka, że Elon jeszcze nie zwariował. Druga jest taka, że rozmowa ominęła niemal całkowicie kosmos a skupiła się na mózgu.

Impulsem do napisania notki był szok i niedowierzanie Rogana około 20tej minuty. Rogan może nie być ekspertem, ale to rozsądny i niegłupi człowiek, nawet jeśli nie zawsze się z nim zgadzam. Pomyślałem, że może warto napisać kilka słów o potencjale Neuralinka i interferjsów mózg-komputer (BMI) w ogóle.

Początkowym celem będzie pomoc ludziom z pewnymi ograniczeniami - przywracanie sprawności sparaliżowanym, wzroku niewidomym itd. Jeśli paraliż polega na przerwaniu nerwów gdzieś między mózgiem a kończyną (kończynami) to jeśli będziemy w stanie odczytywać w czasie rzeczywistym sygnały z neuronów znajdujących się na wąskim pasku naszego mózgu, na granicy płata czołowego i ciemieniowego, czyli w tak zwanej korze ruchowej, a następnie pobudzać nerwy w tych kończynach, możemy przywrócić sprawność pacjentowi. Jeśli połączenie będzie dwustronne, umożliwi również czucie. Analogicznie można by pomóc osobie z uszkodzonym nerwem wzrokowym - kora wzrokowa kryje się na potylicy zasada dokładnie tak sama.

To zdumiewająca i wspaniała perspektywa, ale to tylko drobna próbka możliwości BMI (Brain-Machine Interfaces, interfejsów mózg-komputer). To tak jakby powiedzieć, że komputery pozwalają na szybkie obliczanie wielkich liczb. To przecież jedynie ułamek ich możliwości…

Nasze mózgu ewoluowały “od środka do zewnątrz”. Takie uproszczenie pewnie wywołuje palpitacje u neurologów, ale może mi wybaczą... Najgłębiej w czaszce mamy tak zwany pień mózgu, który dba o to, żebyśmy oddychali, utrzymywali postawę, reguluje ciśnienie tętnicze, temperaturę, niektóre odruchy, odpowiada za przemianę materii itd. Wokół znajduje się układ limbiczny odpowiadający za emocje, motywację, strach, przyjemność i tak dalej. A już tak całkiem na wierzchu znajduje się kora mózgowa, która pozwala nam świadomie poruszać się, odbierać bodźce zmysłowe, a jej płat czołowy umożliwia nam myślenie, kombinowanie, planowanie i rysowanie komiksów o dziobakach.

Można powiedzieć, że już i tak jesteśmy cyborgami, korzystającymi z magicznych gadżetów, które dają dostęp do innych ludzi, wiedzy naszej cywilizacji, pomagają orientować się w terenie, zamawiać pizzę, skarpetki z dinozaurami, obrażać innych w internecie, wpisywać objawy chorób w google, oglądać netflixa itd. Ale interfejs między człowiekiem a jego cyber-rozszerzeniem jest bardzo, ale to bardzo lichy. Śmiganie kciukiem po ekranie, gadanie, czytanie i słuchanie… Obok widzicie obrazek Wait But Why, którego artykuł o Neuralinku opisuje to wszystkie sto razy lepiej niż ja (a jest tylko z 25 razy dłuższy). Radykalny pomysł Neuralinka jest taki - najwyższa pora na to, żeby mózg dostał kolejną warstwę.

Podstawową funkcją takiego interfejsu może być przywracanie lub naprawianie pewnych funkcji, które są dla nas naturalne. O tym napisałem na początku i już to wystarczyło by zszokować rozmówcę Muska. Warto przypomnieć, że takie rzeczy robimy już od lat - implanty ślimakowe odbierają dźwięki za pomocą elektroniki a następnie za pomocą elektrod stymulują nerwy słuchowe osób niesłyszących. Implanty DBS (deep-brain stimulation) pomagają chorym na Parkinsona, cierpiącym na OCD i epilepsję, dzięki elektrodom umieszczonym głęboko w mózgu i pobudzającym elektrycznie neurony.

Jeszcze daleka droga do tak drobnych elektrod by rejestrowały i pobudzały pojedyncze neurony. Mimo to wygląda na to, że Neuralink już wykonał skok dla całej dziedziny. Oprócz grafiki powyżej polecam wam lekturę mojego poprzedniego wpisu o Neuralinku. Czekam niecierpliwie na pierwsze wyniki działania ich “nici”. To raczkujący transhumanizm. Jak wspomniałem w poprzednim akapicie, prymitywne BMI już poprawiają życia ludzi. Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić jakie możliwości będą oferować zaawansowane wersje.

Tytuł notki zainspirowany jest filmem Kurzgesagt “Genetic engineering will change everything”. W przypadku inżynierii genetycznej jesteśmy kilka kroków do przodu, ale obie dziedziny idą w tym samym kierunku - obie są na granicy stania się technologiami informatycznymi. Inżynieria genetyczna w zasadzie już nią jest. Potrafimy sekwencjonować DNA, możemy je również syntetyzować “literka po literce” (czytaj - zasada po zasadzie) i wycinać oraz wklejać w praktycznie dowolne miejsce nici genetycznej (CRISPR/Cas9). Narzędzia nie są jeszcze doskonałe, ale już dają nam wielką swobodę. Jest jednak cała masa dodatkowych utrudnień - ekspresja genów, złożoność procesów biologicznych - komórka i machina genetyczna to piekielnie skomplikowana rzecz.

Na tym tle mózg może okazać się w pewnym sensie prostszy. Gdy narzędzia będą dostatecznie zminiaturyzowane będzie tylko odczyt aktywności neuronów i stymulowanie jej. Będzie można w zasadzie zmieniać, leczyć i wykorzystywać dowolne funkcje mózgu. To jak wykorzystamy jedynki i zera będzie zależeć od nas. SMSowanie i kierowanie samochodem bez użycia rąk to pikuś. Porównując BMI do komputerów, możemy powiedzieć, że jesteśmy pomiędzy telegramem a prymitywnym telefonem. No może jesteśmy na etapie komputera ENIAC… W każdym Pac Man i komputer nawigacyjny Apollo są dopiero przed nami. Że nie wspomnę o tomografii, GPS, Google, modelowaniu komputerowym optymalizacjach, smartfonach itd.

Widząc pierwszy komputer można było się domyslić, że zastąpi on armię ludzi z kalkulatorami (excel), ale kto mógł wymyślić te wszystkie zastosowania, które otaczają nas każdego dnia i są częścią niemal każdej dziedziny życia? W zasadzie każda technologia informatyczna ma potencjał do wykładniczego rozwoju.

Dlatego tak bardzo podziałało na mnie zdumienie Joe Rogana na informację o potencjalnych leczniczych możliwościach. Tu nawet nie chodzi o granie na komputerze mózgiem czy wirtualną rzeczywistość, czy klimatyzację, która się włącza kiedy jest nam gorąco. Nie o gasnące światła, kiedy jest dla nas za jasno.

Neuralink to świat, gdzie kładąc się spać wydajesz polecenie - uśpij mnie na siedem godzin. Gdzie można nagrywać i przesyłać sny znajomym. Świat gdzie jedną myślą decydujesz, że od dzisiaj jarmuż smakuje jak lody pistacjowe a brokuły jak ser żółty. To zatarcie granicy gdzie kończę się “ja” a zaczyna świat dookoła.

Tak wiem, to straszne i przerażające. Ciekawe jak zareagowaliby John Mauchly i J. Presper Eckert (twórcy ENIACA) gdyby im powiedzieć jak bardzo zależni od komputerów będziemy za 70 lat.


Źródła:
Wait but why - Najlepszy tekst o Neuralinku (długi)
Mój poprzedni wpis o Neuralinku
Rozmowa Rogan-Musk (najnowsza)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz