środa, 10 lipca 2019

"Moja futurologia nie została jeszcze prześcignięta przez rzeczywistość" - wywiad z Michałem Cholewą

Doktor nauk technicznych, matematyk i informatyk, który znajduje jeszcze czas na pisanie militarnej SF. Co miłe - znalazł też trochę czasu, żeby porozmawiać ze mną o swoich książkach, pracy i o naszym świecie i jego przyszłości.
Michał Cholewa, choć jego strona na Wikipedii jest wciąż krótsza niż jego ojca, już ma na koncie sześć książek i niemały zbiór nagród, w tym Zajdla (oraz nominację do kolejnego, więc trzymamy kciuki).
Zapraszam do lektury.


Zakładam, że już pisząc Gambit miałeś pewien plan na cały cykl, prawda?

Pisząc Gambit - nie. Pomysłem na tę książkę początkowo było opowiedzenie o operacji wojskowej z punktu widzenia jej różnych uczestników. W tym czasie Gambit miał być jeszcze zbiorem opowiadań, ale to się ostatecznie zmieniło. Część treści zniknęła, pojawiły się inne, uwspólnili się bohaterowie. Wiedziałem, do czego zmierza fabuła, ale wiedziałem również, że jeśli na jednej książce się skończy, to będzie to miało jakieś domknięcie.

Kiedy Gambit został ostatecznie wysłany do druku, wiedziałem już o czym będzie cała historia - o ile będę miał szansę ją wydać.


OK, więc moje pytanie brzmi - biorąc pod uwagę, że minęło siedem lat i mamy za sobą już pięć tomów, czy tamten zarys przypomina jeszcze to co już powstało i czego finał widać na horyzoncie?

Tak! O ile oczywiście zmieniają się detale w środku i którędy dokładnie wiedzie przewidziana dla bohaterów ścieżka, ale jej ogólny kształt powstał przed napisaniem Punktu cięcia i pozostaje modyfikowany acz niezmieniony. To historia o konkretnych rzeczach, chciałem napisać ją w konkretny sposób i nie chcę tego zmieniać.


Ekspozycja świata Algorytmu Wojny chyba zawsze odbywa się “przy okazji”. Ciekaw jestem czy dowiemy się więcej o przekaźnikach czasu rzeczywistego albo o przestrzeni metrycznej?

To zależy co oznacza “więcej”. Z punktu widzenia bohaterów obie te rzeczy - i wiele innych zresztą - są narzędziami. Wierzba jest żołnierzem, więc przekaźnik czasu rzeczywistego jest dla niego mniej więcej tak zrozumiały jak dla przeciętnego człowieka akcelerator cząstek. Jak dotąd nie miałem dobrego sposobu ani żeby wpleść to w rozmowę, ani przemyślenia.

To może się zmienić - ale prawdę mówiąc nie chcę się w to przesadnie zagłębiać, ponieważ lot FTL czy choćby przekazywanie informacji FTL jest zagadnieniem niemożliwym i co bym wymyślił, będzie źle.


Starasz się zachować realizm, czy może jego pozory. Jako pisarz. Czy jako czytelnik też jesteś na to wyczulony? Czy wolisz jak inni autorzy przemilczą zasady podróży/komunikacji FTL niż jeśli wymyślają jakieś uzasadnienie?

Skądinąd wiem, że póki co uzasadnienia nie ma, więc każde wyjaśnienie będzie w ten lub inny sposób naciągane. Na ogół więc przyjmuję, że pewne rzeczy są założeniami świata i trzeba po prostu przyjąć, że fizyka działa w nim tak, a nie inaczej. Kiedy już jednak mam te założenia - których nie kwestionuję - chciałbym żeby świat działał poniekąd spójnie z nimi. Jeżeli w świecie funkcjonuje powszechna telepatia na przykład, oczekiwałbym, że część telepatów współpracuje z policją, a wywiad działa troszkę inaczej niż u nas. Jeżeli gwiezdny myśliwiec bez trudu radzi sobie z wielkim okrętem, potrzebuję powodu, dla którego w świecie istnieją wielkie okręty stworzone do walki (a nie tylko transportu).

Słowem, zwykle moim głównym wymaganiem jest to, by świat działał według swoich własnych zasad.


Przypomnij moim Czytelnikom, gdzie pracujesz.

Zawodowo pracuję w Instytucie Informatyki Teoretycznej i Stosowanej Polskiej Akademii Nauk. Zajmuję się uczeniem maszynowym, co może brzmieć jakbyśmy budowali Skynet, ale na takie zarzuty moją odpowiedzią jest stanowcze nie potwierdzam i nie zaprzeczam.


Otoczenie pomaga Ci w pisaniu?

Moje zawodowe otoczenie? Bardzo. Głównie dlatego, że jest tam spory procent ludzi o podobnych zainteresowaniach, których zawsze mogę zapytać jak coś mogłoby działać albo czy dane rozwiązanie - techniczne czy fabularne - ma sens. Głęboko wierzę w sens testowania pomysłów, a moim koledzy z pracy bardzo to ułatwiają.


Czy jakieś osiągnięcia współczesnej nauki namieszały ci w cyklu? Ostatnie siedem lat to Crispr/CAS9, implanty pamięci u myszy, wysyp egzoplanet (to raczej nie psuje Ci nastroju), Watson wygrał w Jeopardy w 2011… Widząc jak starasz się, żeby Algorytm był Hard-SF, zastanawiam się czy coś Ci popsuło zabawę.

Jak dotąd nie. W ciągu ostatniej dekady nie pojawiło się nic, co odwróciłoby mi świat do góry nogami. Setting Algorytmu Wojny jest pod tym względem wygodny - jest przecież de facto postapokaliptyczny i mam pewną swobodę z decydowaniem co ze świata sprzed Dnia przetrwało. Wiele kierunków gwałtownie rozwijających się porusza sie po orbicie automatyzacji, a akurat ich nieobecność w świecie mogę łatwo wytłumaczyć.

Ogólnie na ten konkretny moment moja futurologia, jaka by nie była, nie została jeszcze prześcignięta przez rzeczywistość - z drugiej strony od premiery Gambitu minęło zaledwie siedem lat.


Załóżmy, że w Twojej twórczości AI są złe. Co sądzisz o AI tu i teraz? Ja mam wrażenie, że apokalipsę serwujemy sobie sami od kilkudziesięciu lat i nie zapowiada się, że sami się uratujemy. Może silna AI mogłaby nam pomóc?

Masz rację, ludzie zupełnie nie potrzebują złych AI do apokalipsy, z tą jedną rzeczą radzimy sobie, niestety, świetnie. Co więcej, w wielu przypadkach mniej więcej wiadomo co należałoby zrobić, po prostu ludzie nie chcą tego robić. To z kolei prowadzi do myśli, że potencjalna silna AI musiałby dokonać prawdziwego przełomu i opracować zupełnie nowe rozwiązania - najlepiej takie który nie obniżą nam poziomu wygody, bo co jak co, ale na to ludzie się nie zgadzają, choćby świat miał się walić i palić.

Na to oczywiście silna AI ma szanse większe niż ludzie. Ale łatwo jej nie będzie.

Druga opcja jest to, że po prostu przejmie władzę i zacznie realizować jakaś zoptymalizowana wersje naszych dzisiejszych pomysłów. Ale silna AI u steru ludzkości to temat na zupełnie osobną i długą rozmowę.


Co sądzisz o kryzysie zaufania do nauki? Lęk przed GMO, szczepieniami, altmedy, negowanie zmian klimatycznych, brak zaufania do energetyki jądrowej?

Delikatnie mówiąc, niepokoi mnie. Dorastałem już w erze gwałtownego rozwoju i naiwnie zakładałem że idziemy w stronę bycia dziećmi nauki i pełnego racjonalizmu. To się nie stało - co więcej pojawił się zupełnie niespodziewany (dla mnie) regres. I szkoda, bo moglibyśmy być o tyle dalej.

Mam wrażenie że problem bierze się trochę z zamiłowania do teorii spiskowych, trochę z tego że nauka jest coraz mniej intuicyjna, a więc jej nie rozumiemy. A rzeczy niezrozumiałe są - w naszych głowach - groźne.

Trochę też winę ponosi brak intuicyjnego zrozumienia reguły Bayesa - domyślnie zakładamy, że otrzymywane informacje tworzą sensowny obraz rzeczywistości - mniej lub bardziej przybliżony.

Ale dowiadujemy się głównie o sytuacjach, kiedy coś pójdzie nie tak. Wszyscy wiemy o Czarnobylu, ale nikt nie opublikuje przecież notki prasowej “tego roku znowu wszystkie elektrownie atomowe działały bez zarzutu”. Podobnie nie czytamy informacji o działających szczepionkach. Albo braku głodu. Ale skoro wiemy tylko o kryzysach, to znaczy że pewne wynalazki pojawiają się w naszej świadomości tylko w negatywnym kontekście. Więc i w umysłach ludzi tworzy się ich negatywny obraz.


A jakie jest w ogóle twoje podejście do nowinek technologicznych? Kibicujesz Elonowi? Wypatrujesz kolonizacji Marsa czy bazy na Księżycu? Wolałbyś zjeść udającego mięcho impossible burgera czy burgera z mięsem z próbówki?

Jestem gorącym fanem nauki. Jako miłośnik SF oczywiście chciałbym zobaczyć za swojego życia kolonię na Marsie, żyć z przeświadczeniem, że jeszcze trochę, jeszcze sto-dwieście lat i faktycznie staniemy się cywilizacją międzyplanetarną. I chciałbym tego nawet wiedząc, że dużo szybciej taką cywilizacją staną się roboty.

Chciałbym patrzeć jak nauka rozwiązuje nasze problemy, jak nie musimy hodować bydła rzeźnego, jak energetyka przestaje rujnować planetę, jak pokonujemy kolejne choroby. I wierzę, że to się stanie - ostatecznie, wbrew memom, że postęp skupił się tylko na obrazkach kotów, idziemy naprzód.


Masz jakieś technofobie?

Chyba mam nie tyle technofobię co strach przed nią. Rozwijamy technologię szybciej iż ewoluujemy - co jest oczywiste. Boję się, że w pewnym momencie nie nadążymy z przeciętnym wykształceniem naukowym i okaże się w pewnym momencie, że technologia stanie się amuletem, clarkowsko nieodróżnialnym od magii. Że zniknie chęć jej poznania, zostanie tylko satysfakcja z użycia.


Patroni pytają czy masz już tytuł szóstego tomu?

Nadal szukam odpowiedniego. Tradycja nakazuje, że musi być sensownym spoilerem :)


To o datę premiery też nie pytać?

Chciałbym w tym roku ale patrząc na moje tempo byłoby to sporym zaskoczeniem. Niemniej staram się i nadal troszkę wbrew faktom - mam nadzieję.


No dobra to teraz pogadajmy o rakietach w Twoim cyklu. Wyjaśnisz czytelnikom czemu metalowe drzazgi? I skoro wyrzucane one są w kształcie stożka w jednym kierunku, to co zostaje odrzucone w przeciwnym kierunku i czy grozi pojazdom prowadzącym ostrzał?

To akurat nie problem. Doskonałość namierzania obrony punktowej sprawia, że pocisk zasadniczo nie ma szans trafić w okręt, co oznaczało, że należy przyjąć, że detonuje gdzieś wcześniej, a energię trzeba jakoś donieść do celu.

Do wyboru miałem bardzo silne emisje energii wprost (jak na przykład bomba termojądrowa) albo pociski kinetyczne. Bomby termojądrowe jednak mają w próżni skandalicznie mały zasięg skutecznego rażenia, zdecydowałem się więc na pociski kinetyczne. Pocisk kiedy stwierdzi, że jest z grubsza wystarczająco blisko celu (znaczy każda chwila lot dłużej niesie ze sobą za duże ryzyko zestrzelenia) detonuje i rozpada się na stos małych, ale za to bardzo rozpędzonych (bo pocisk był rozpędzony) drzazg. Jest ich na tyle dużo że istnieje matematycznie rozsądna szansa, że któraś z nich trafi cel, a ponieważ są bardzo rozpędzone - narobić szkód.

W tym kontekście nic nie jest wyrzucane do tyłu. Rakieta ofensywna raczej rozpada się niż wystrzeliwuje coś.


Czyli drzazgi są niesione pędem pocisku, który po prostu się rozpada?

Dokładnie tak. On już jest wystarczająco szybki żeby nie musieć ich bardziej rozpędzać.


Silna Sztuczna Inteligencja z perspektywy człowieka jest istotą niemal boską. Jakie są ograniczenia AI w Algorytmach Wojny i czemu odpowiedź brzmi poczekaj na kolejne tomy?

Tak naprawdę AI doskonale liczą i to jest ich główna supermoc. Są dobre w liczeniu prawdopodobieństw i uwzględnianiu wielu czynników. Czyli w tym, czym komputery są dobre teraz - moje AI po prostu świetnie izolują istotne czynniki, przez co ich kalkulacje mają sporo sensu. Ich słabym punktem - co widać było już w Gambicie - jest to że jednak nie są po prostu komputerami. Są istotami z własnymi osobowościami i poglądami - bo stworzyli je ludzie, na swoje podobieństwo (jak to stwórcom się zdarza). Wyhodowanie sensownej AI również zajmuje czas, to nie jest proste powielanie kodu, więc jest ich nieco mniej.

No i oczywiście, nie są aż takie bliskie bogom - ostatecznie, już raz przegrały.


Jest jakiś powszechnie znany i lubiany klasyk SF którego Ty nie lubisz?

Mam wrażenie że gdybym miał wymienić któregoś koniecznie - byłby to Robert Heinlein. Jego silny militarystyczny jingoism niekoniecznie mi odpowiada.


Wielkie dzięki za rozmowę. Trzymam kciuki za Zajdla, no i powodzenia w pracach nad kolejnymi tomami.



2 komentarze:

  1. "Słowem, zwykle moim głównym wymaganiem jest to, by świat działał według swoich własnych zasad." Słowa, które powinni sobie wziąć do serca autorzy różnych książek. Czytelnicy zresztą też; ostatnio pytałam o istnienie wspólnych stodół w średniowiecznych wsiach - pojawił się taki motyw w dość sensownej książce fantasy. Na grupie książkowej od razu pojawił się zarzut, że fantasy to nie praca naukowa i nie jest oparte na faktach. No, wiadomo, są tam smoki, elfy i krasnoludy, ale mimo wszystko zawsze to milej, gdy mimo ich istnienia, ktoś w różnych szczegółach stara się nie pleść kompletnych bzdur i jakby tam kompletnie nie było żadnych praw fizyki czy socjopolitycznych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie czytelnicy bywają nader gorliwi oferując obronę autora nawet jak nie jest atakowany :)

      Usuń