Newsy o odkryciu nowej planety pojawiają się z pewną regularnością i przyznam, że ignoruję je jak chłopców krzyczących “wilk!”. Dlatego dopiero po tym jak część czytelników mnie zaczepiła zapoznałem się z “odkryciem” M. Browna i K. Batygina. I słusznie, bo chyba coś jest na rzeczy. Nawet jeśli nie można mówić (jak robi to ogromna część prasy) o odkryciu.
W swojej głośnej publikacji analizują oni orbity obiektów w pasie Kuipera. Naturalnie spodziewalibyśmy się, że ich elipsy będą przypadkowo rozłożone w Układzie Słonecznym. Tymczasem wiele z nich jest podobnie zorientowanych. Kluczowa liczba, która przewija się przez prasowe publikacje, to 0,007%. Brown i Batygin twierdzą, że takie właśnie jest prawdopodobieństwo, by taki rozkład powstał przypadkowo. W związku z tym postulują, że planeta, około dziesięciokrotnie cięższa od Ziemi, mogłaby być odpowiedzialna za takie orbity mniejszych obiektów.
Nie znaczy to, że odkryto dziewiątą planetę. Nie znaczy to, że istnieje 99,993% szans, że dziewiąta planeta istnieje. Tylko, że przy odpowiednich założeniach, taki rozkład orbit ma tak małe szanse na powstanie przypadkiem. Naukowcy twierdzą, że to nie przypadek, tylko planeta. To ich hipoteza. Mogą istnieć inne hipotezy - na przykład, że Słońce miliony (setki milionów?) lat temu minęła inna gwiazda i jej oddziaływanie grawitacyjne wpłynęło na te obiekty.
A skoro jesteśmy już przy liczbach, to warto uświadomić sobie o jakich odległościach mówimy. Gdyby Słońce umieścić w miejscu pomnika Adasia na Rynku Głównym, w takiej skali Ziemia byłaby metr dalej (miałaby wtedy rozmiar bakterii), a Jowisz znalazłby się jakieś pięć metrów dalej. Pluton znalazłby się przy wejściu do Sukiennic. Planety X musielibyśmy szukać kilkadziesiąt razy dalej - gdzieś w okolicy biblioteki AGH (1200 jednostek astronomicznych). Nawet jeśli jest ona porównywalnej wielkości z gazowymi gigantami, jej znalezienie będzie nie lada wyzwaniem. To nawet dalej niż pas Kuipera. Planeta X byłaby częścią hipotetycznego obłoku Oorta, z którego mają pochodzić komety długookresowe. Ten najdalszy region Układu Słonecznego sięga aż do Kielc. Dla porównania Alfa Centauri znajduje się trochę dalej niż Warszawa.
Podsumowując, sprawa wygląda tak - mamy coś co nie wygląda na przypadek, więc wypada to zbadać. Na ten moment seksowna hipoteza brzmi - gdzieś tam kryje się nieodkryta planeta. Trzeba jej poszukać. O ile reakcje mediów mogą być irytujące, to w całej sprawie podoba mi się analogia do historii, o której od dawna miałem napisać na blogu. Mówię tu o odkryciu Neptuna.
Ruchy orbitalne Urana nie pokrywały się z przewidywaniami. Dlatego astronomowie zaczęli kalkulować jakiej wielkości i jak daleko położona planeta mogłaby zakłócać ruch Urana w obserwowany sposób. Zanim zaobserwowano ósmą planetę, jej położenie zostało wyznaczone w oparciu o newtonowskie prawo grawitacji. W moim przekonaniu to jeden z najbardziej imponujących tiumfów nauki. Jasnowidze czasem istnieją, ale nie używają kryształowej kuli, tylko metody naukowej. Może tym razem będziemy mieć do czynienia z podobną sytuacją?
Źródła:
Publikacja Browna i Batygina
Kwantowo o planecie X
Evidence found of a posible planet in the outer solar system
Odkryto planetę oddaloną o 6900 AU od swojej gwiazdy - to trzykrotnie dalej niż hipotetyczna planeta X.
W swojej głośnej publikacji analizują oni orbity obiektów w pasie Kuipera. Naturalnie spodziewalibyśmy się, że ich elipsy będą przypadkowo rozłożone w Układzie Słonecznym. Tymczasem wiele z nich jest podobnie zorientowanych. Kluczowa liczba, która przewija się przez prasowe publikacje, to 0,007%. Brown i Batygin twierdzą, że takie właśnie jest prawdopodobieństwo, by taki rozkład powstał przypadkowo. W związku z tym postulują, że planeta, około dziesięciokrotnie cięższa od Ziemi, mogłaby być odpowiedzialna za takie orbity mniejszych obiektów.
Nie znaczy to, że odkryto dziewiątą planetę. Nie znaczy to, że istnieje 99,993% szans, że dziewiąta planeta istnieje. Tylko, że przy odpowiednich założeniach, taki rozkład orbit ma tak małe szanse na powstanie przypadkiem. Naukowcy twierdzą, że to nie przypadek, tylko planeta. To ich hipoteza. Mogą istnieć inne hipotezy - na przykład, że Słońce miliony (setki milionów?) lat temu minęła inna gwiazda i jej oddziaływanie grawitacyjne wpłynęło na te obiekty.
A skoro jesteśmy już przy liczbach, to warto uświadomić sobie o jakich odległościach mówimy. Gdyby Słońce umieścić w miejscu pomnika Adasia na Rynku Głównym, w takiej skali Ziemia byłaby metr dalej (miałaby wtedy rozmiar bakterii), a Jowisz znalazłby się jakieś pięć metrów dalej. Pluton znalazłby się przy wejściu do Sukiennic. Planety X musielibyśmy szukać kilkadziesiąt razy dalej - gdzieś w okolicy biblioteki AGH (1200 jednostek astronomicznych). Nawet jeśli jest ona porównywalnej wielkości z gazowymi gigantami, jej znalezienie będzie nie lada wyzwaniem. To nawet dalej niż pas Kuipera. Planeta X byłaby częścią hipotetycznego obłoku Oorta, z którego mają pochodzić komety długookresowe. Ten najdalszy region Układu Słonecznego sięga aż do Kielc. Dla porównania Alfa Centauri znajduje się trochę dalej niż Warszawa.
Podsumowując, sprawa wygląda tak - mamy coś co nie wygląda na przypadek, więc wypada to zbadać. Na ten moment seksowna hipoteza brzmi - gdzieś tam kryje się nieodkryta planeta. Trzeba jej poszukać. O ile reakcje mediów mogą być irytujące, to w całej sprawie podoba mi się analogia do historii, o której od dawna miałem napisać na blogu. Mówię tu o odkryciu Neptuna.
Ruchy orbitalne Urana nie pokrywały się z przewidywaniami. Dlatego astronomowie zaczęli kalkulować jakiej wielkości i jak daleko położona planeta mogłaby zakłócać ruch Urana w obserwowany sposób. Zanim zaobserwowano ósmą planetę, jej położenie zostało wyznaczone w oparciu o newtonowskie prawo grawitacji. W moim przekonaniu to jeden z najbardziej imponujących tiumfów nauki. Jasnowidze czasem istnieją, ale nie używają kryształowej kuli, tylko metody naukowej. Może tym razem będziemy mieć do czynienia z podobną sytuacją?
Źródła:
Publikacja Browna i Batygina
Kwantowo o planecie X
Evidence found of a posible planet in the outer solar system
Odkryto planetę oddaloną o 6900 AU od swojej gwiazdy - to trzykrotnie dalej niż hipotetyczna planeta X.