piątek, 17 lipca 2015

Ant-Man

Kolejny wielki sukces Marvela. To kolejna historyjka o narodzinach superbohatera, ale zrealizowana z lekkością, humorem i przede wszystkim w konwencji heist movie, co nadaje jej świeżości.

Ant-Man jest bardzo stonowany. Nie jest huraganem akcji ani jedną wielką błazenadą. Jest historia i są bohaterowie, którym chce się kibicować; akcja i gagi są tylko dodatkiem. Nie znany mi wcześniej Paul Rudd wzbudza sympatię od pierwszych minut, jest zabawny w niewymuszony sposób i świetnie ogląda się jego wejście w świat marvelowskich superbohaterów. Michael Douglas uświetnia swoim występem film, podobnie jak Robert Redford w przypadku Winter Soldiera. Grany przez Douglasa Hank Pym jednakże nie przewija się tylko przez ekran, ale jest bardzo aktywną postacią. Evangeline Lilly jako jego córka i Corey Stoll jako główny łotr nie zachwycają, ale też nie rażą.

W całym filmie czuć rękę Edgara Wrighta, który ostatecznie zrezygnował z reżyserii. Żarty to nie tylko slapstick i dialogi, ale też operowanie obrazem. Jestem bardzo ciekawy ile z tego zawdzięczamy Wrightowi i jak wyglądałby Ant-Man w jego wykonaniu. Jeśli miałbym wspomnieć jakieś potknięcia, to byłoby to pewnie pójście na skróty w kilku kwestiach. Z reguły nie mam instynktu zgadywania co też wydarzy się później na ekranie. Tu jednak momentami zabrakło subtelności tak bardzo, że można powiedzieć “aha to znajdzie odbicie w trzecim akcie filmu”.

To jednak drobiazgi. W kinie bawiłem się świetnie. Wielbiciele heist movies będą zachwyceni, bo zależnie od tego jak liczyć mamy tu nie jedno, ale trzy włamania. Wszystkie wymagają planowania i przygotowań. Oczywiście każdorazowo rzeczy nie idą zgodnie z planem. Do tego Ant-Man fantastycznie wpasowuje się w komiksowe uniwersum. Nic nie jest wymuszone, mniejsze i większe związki z pozostałymi filmami wypadają fajnie i są podyktowane fabułą. Brawo.

Co by tu jeszcze… Efekty wypadły bardzo dobrze. Są momenty gdzie CGI jest bardzo widoczne, w kilku scenach jednak trudno się nie zachwycić, szczególnie wnętrze rur kanalizacyjnych zrobiło na mnie wrażenie realizmem. Jeśli tylko pominąć miniaturowego ludzika i jego armię mrówek. Ach tak! Mrówki! Są przeurocze i uwielbiam relacje głównego bohatera z małymi insektami. Warto w ogóle powiedzieć, że czuję się w pełni usatysfakcjonowany tym jak wykorzystano potencjał bohatera, który może się zmniejszać.

Nie ma co się rozpisywać. Ant-Man nie kipi akcją, nie kipi też humorem. Jedno i drugie jest w filmie w rozsądnych ilościach. Jeśli miałbym określić go jednym słowem byłoby to “uroczy” lub “czarujący”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz