Petera Wattsa z polskimi czytelnikami wiąże szczególna relacja. Wydawcy z Niemiec i Rosji odrzucili
Rozgwiazdę jako "zbyt mroczną", Polacy ją pokochali podobnie jak nagradzane
Ślepowidzenie (napisane później a wydane wcześniej). Od tej pory Watts z pomocą Google-translate podgląda co o nim piszemy, a my wciąż wyglądamy kolejnych jego książek. Z niemałą pomocą udało mi się dotrzeć do Petera i zadać mu kilka pytań.
Czy nazwałbyś siebie pesymistą? A moze tytuł “Odtrutka na optymizm” to żart?
“Odtrutka na optymizm” to replika na zbiór Raya Bradbury’ego,
“Lekarstwo na melancholię”. Myślę, że termin “pesymista” jest niesłusznie obciążony pewnymi skojarzeniami. Jako gatunek jesteśmy uwarunkowani do złudnego optymizmu wobec naszych szans - i to ma sens w Darwinowskim świecie, gdzie poprawna ocena naszych szans sprawiłaby, że większość z nas siadłaby na drodze w oczekiwaniu na ciężarówkę. Tylko ci z przypadkami klinicznej depresji zbliżają się do obiektywnej oceny rzeczywistości (aczkolwiek wydaje mi się, że obecnie politycznie poprawne to “realizm depresyjny”).
Osobiście, wydaje mi się, że jestem równie radośnie omamiony w kwestii moich możliwości jak każdy. Globalnie jednakże, jestem zdecydowanie realistą. A nie możesz być realistą w stosunku do współczesnego świata i nie być jednocześnie przygnębionym.
Może to zbyt wcześnie na takie pytanie, tuż po premierze Echopraksji, ale czy możesz nam powiedzieć, czego możemy się spodziewać? Wspominałeś [w posłowiu ostatniej książki] o techno-trillerze o biologu morskim. Czy to aktualne i zastanawiam się, czy planujesz jakiś temat przewodni jak świadomość w Ślepowidzeniu czy umysły-ule, działanie mózgu w Echopraksji?
Na ten moment planuję napisać
Intelligent Design [
Intelignenty Projekt] który, owszem, jest umieszczonym w bliskiej przyszłości technothrillerem o biologu morskim. W zasadzie to moja książka na szerszy rynek, zawieszam pisanie dla mądrych odbiorców staram się uderzyć do tych liczniejszych. Tematyka jest związana z tytułem. Myślę też nad współczesnym thrillerem obracającym się wokół motywu ukrywających się nieśmiertelnych.
Książkę lub dwie później, zamierzam napisać konkluzję do serii “Świadomości” [Consciousnundrum] rozpoczętej
Ślepowidzeniem i
Echopraksją. Od jakiejś godziny myślę, że zatytuuję ją
Omniscience [
Wszechwiedza]. (Jeśli ma to jakieś znaczenie, to jesteś drugą osobą po mnie, która poznała ten tytuł.)
Nie…
Jak ważna jest dla Ciebie wiarygodność naukowa? Twoje książki kończą się coraz to większymi bibliografiami, opisałeś z detalami βehemota, wampiry, wężydła i rzeczy z Echopraksji, których nie chciałbym zdradzać (Portia! Portia!). To nawyk, usprawiedliwienie “dziwnych elementów” twojej twórczości, sposób na wzbudzanie ciekawości?
Gdybym zabiegał o względy nowojorskiego wydawcy, powiedziałbym, że wiarygodność jest bardzo ważna i że te wszystkie dodatki to mój sposób na podzielenie się moją ciekawością i ekscytacją wobec fantastycznego świata w którym żyjemy. Powiedziałbym, że pochlebia mi, że tak wiele osób powiedziało mi, że prześledzili te odnośniki a w kilku przypadkach nawet napisali prace oparte o pomysły zawarte w moich książkach.
Gdybym był szczery, powiedziałbym, że naukowy rygor jest przeceniany. Niektóre z najbardziej wizjonerskich dzieł science fiction napisali ludzie, z niewielkim lub żadnym zapleczem naukowym (żeby wymienić dwóch: Delany i Gibson). Niewolnicza czołobitność wobec nauki XXI wieku, to negowanie, że czeka nas nauka XXII wieku. Wszystkie te moje odnośniki naukowe pod koniec książek, są też mechanizmem obronnym, który wykształciłem jeszcze w czasach uczelnianych, gdy ludzie pojawiali się na twoich środowych seminariach, tylko po to, by żeby czepiać się twoich badań. Innymi słowy to coś gdzie można odesłać krytyków, którzy powiedzą
Daj spokój, to bzdura. (“Ah, tak? Powiedz to ekipie, która opublikowała to w
Nature, dupku!”)
Przyznam też, że czasem cała ta wiarygodność naukowa kompletnie blokuje fabułę. Prawdopodobnie za bardzo się nad tym skupiam.
W Rozgwieździe nie wahałeś się przed używaniem określenia “potwór” przy opisach głębokomorskiego życia. Czy to pisarski trik, czy takie słowo pojawia się w głowie biologa morskiego, gdy bada niektóre z tych stworzeń?
To tylko trik. Dla biologa, “potwór” to coś zdeformowanego, coś co nie wygląda tak jak powinno. Ryby mezopelagiczne [żyjące 200-1000 metrów pod wodą] mogą wyglądać dziwnie, ale nie są potworami, wyglądają dokładnie tak jak powinny. Te w pobliżu Stacji Beebe, są jedynie większe niż powinny być.
Co najbardziej zaskoczyło Cię w badaniach nad morskim życiem? Czy jest coś, co wciąż Cię zdumiewa?
Życie mnie zdumiewa. Morskie życie jest tylko trochę bardziej obce od tego na co trafiamy na codzień. Aczkolwiek zdolność zmiany kształtu i umaszczenia przeciętnej ośmiornicy wciąż mnie zdumiewa.
Mówi się, że 90% oceanów nie zostało przebadane. Dla mnie brzmi to jak liczba wyciągnięta z dupy. Czy to jakaś dziwna, przesadzona statystyka, czy jest to usprawiedliwione?
Myślę, że to zależy od tego co rozumiesz przez “zbadane”. Po raz pierwszy usłyszałem to stwierdzenie w latach sześćdziesiątych i rozumiałem to tak, że “10%” to szelf kontynentalny. Innymi słowy mówili, że otchłań była całkowicie niezbadana. Ale to nie znaczy, że włóczyliśmy się po całym szelfie. Nawet dziś ludzka obecność tam to ułamek, ułamka procenta. Więc myślę, że ktokolwiek wpadł na pomysł z tymi 10% miał luźną definicję “badania”. Jeśli wykonałbyś mapy głębokości, opuścił kilka sond zasolenia, pobrał próbki, mógłbyś powiedzieć, że “zbadałeś” obszar.
Nawet w takim ujęciu, nie sądzę, że “zbadaliśmy” znaczną część oceanu. Ale co do skartografowania…. Sądzę, że marynarki większych państw mają mapy całego dna z dokładnością do co większych kamieni. Może ich nie odwiedzimy, ale wiemy gdzie są. A przynajmniej ktoś wie.
Więc… Czy powiedziałbyś, że powinniśmy badać oceany Ziemi a nie oceany Europy?
Nie powiedziałbym tego. Powiedziałbym, że powinniśmy badać oba - ale jeśli musimy wybrać jedno na kolejny okres rozliczeniowy, postawiłbym na ziemskie oceany. Rozsądnie byłoby wiedzieć jak najwięcej o czymś, czego używamy jako zlewu/sedesu od kilku ostatnich stuleci.
Zwróć uwagę, że niezbyt prawdopodobne, żebyśmy jakoś sensownie spożytkowali tę wiedzę.
Chciałbym przeczytać więcej podmorskiej prozy w wykonaniu Petera Wattsa. Jakie są na to szanse?
W
Intelligent Design [
Intelignentym Projekcie] będzie trochę podwodnej akcji z udziałem kałamarnicy kolosalnej. Oraz myślę, że książka prawdopodobnie rozpocznie się pojedynkiem między nurkiem a homarem.
Zawsze fascynowały mnie głowonogi. Czy mogę dostać super-inteligentne, zmienno-kształtne, głowonogi z umysłem-ulem w Twojej kolejnej książce?
Głowonogi, jasne. To już obiecałem. Nawet super-inteligentne. Ale nie przeginaj już ze zmiennokształtnym umysłem-ulem.
Czy uważasz, że Science Fiction ma jakąś konkretną misję? Edukować, spekulować, komentować? A może przede wszystkim chodzi o rozrywkę?
Zależy od pisarza. Osobiście lubię używać SF do eksperymentów myślowych, nie żeby “edukować” czytelnika, raczej by zaprosić ich do odkrycia jakiejś piaskownicy razem ze mną. Zatem pewnie zaliczam się do obozu spekulacyjnego. Ale znam ludzi, którzy zdecydowanie starają się edukować za pomocą fikcji i takich, którzy nie chcą nic więcej niż jedynie snuć ekscytujące opowieści. Obecnie, wydaje się, że powraca SF w roli politycznego komentarza, co jest świetne, jeśli potrafisz to zrobić bez tonu moralizatorskiego (Alice Sheldon/James Tiptree, Jr. była w tym naprawdę dobra).
To spory namiot, jest masa miejsca dla nas wszystkich.
Wkurza cię idea szczurzych neuronów na czipach?
Nie. Wydaje mi się, że są całkiem spoko.
Czy uważasz, że niektóre technologie są z natury złe?
Sądzę, że wszystko co nie jest stabilne na długą metę, a mimo tego jest wdrażane długoterminowo jest z natury złe. Ekonomiczne modele opierające się o nieustannym wzroście w systemie z ograniczonymi surowcami są złe. Ekonomia oparta o surowce kopalne, użyta inaczej niż tylko krótkie wsparcie na drodze do stabilnych źródeł energii jest zła. I tak dalej.
Cała reszta jest moralnie neutralna, z tego co widzę. Dobro/zło młotka, zależy od tego czy użyjesz go do budowania domu czy do rozbicia czyjejś czaszki. Broń nuklearna może zarówno zniszczyć świat jak i go uratować (zależy czy wycelujemy ją w siebie nawzajem czy w asteroidę na kursie kolizyjnym).
Czy ekscytują Cię jakieś nowe technologie?
Nieustannie rosnąca inwazyjność amerykańskiego państwa inwigilacyjnego. Coraz szersze wpychanie się amerykańskiego państwa inwigilacyjnego do naszych sypialni i w nasze odbyty. Dywanowe nagrywanie wszystkich naszych rozmów, transakcji, ruchów - ogromne serwerownie, miliony linii kodu, który obrobi wszystkie te informacje, tak by Obama mógł w dowolnej chwili sprawdzić kiedy wchodziłem na sexyvacuumcleaners.com. Uzbrojone drony, które mogą zabijać ludzi bez czołgania się przez ten cały szajs z nakazem/aresztowaniem/procesem.
Jak mógłbym się tym nie ekscytować?
Pokazałeś nam obcych, którzy są bardzo różni od nas. Co sądzisz o konwergencji w ewolucji? Życie ma tendencję do niezależnego znajdowania podobnych rozwiązań na tej planecie, więc jeśli jest życie na podobnej… Może jest tam ktoś, kogo moglibyśmy zrozumieć albo się z nim utożsamić.
To zdecydowanie możliwe. Spodziewałbym się, że zasady selekcji naturalnej działają w całym wszechświecie - trudno sobie wyobrazić, by mogło być inaczej - więc podobne warunki, mogłyby wykształcić co najmniej podobną biochemię i podobne sieci troficzne. Byłoby wiele dużych różnic: kończyny, organy czucia, wszystkie te rzeczy, które mogłyby sprawić, że obce życie wyglądałoby kompletnie szalenie dla ziemskich oczu - ale wciąż pozostałby ten imperatyw przetrwania, czy to przez replikację, czy samo-naprawę nieśmiertelnej ramy. Zawsze istniałaby potrzeba pozyskiwania materii i energii ze środowiska na potrzeby metabolizmu. Niektóre modele sugerują, że dowolny ekosystem wykształci pasożyty, więc pewne ekologiczne nisze mogą być nieuniknione. Te podobieństwa, mogłyby być wystarczające by jakoś zmniejszyć przepaść.
Ale nie wiązałbym z tym wielkich nadziei. My ludzie, nie jesteśmy nawet różnymi gatunkami, a spójrzmy jak ze sobą żyjemy…
Dzięki za rozmowę.