wtorek, 18 września 2012

Scary Shit #4 – ulepszamy mózgi



Kolejna rzecz rodem z twórczości SF staje się rzeczywistością. Kilka dni temu naukowcy z uniwersytetów Kentucky i Południowej Kaliforni ogłosili, że z pomocą implantu, udało im się poprawić procesy poznawcze u makaków (które należą do naczelnych).

Przez dwa lata makaki trenowały prostą grę. Polegała ona na obserwowaniu obrazów wyświetlanych na ekranie przedstawiających przedmioty, krajobrazy i osoby, po pewnym czasie małpka miała wybrać jeden z widzianych obrazów wśród kilku nie wyświetlanych wcześniej. Po treningu małpki uzyskiwały wyniki oscylujące wokół 75% trafień. Jednocześnie naukowcy wnikliwie analizowali aktywność mózgu makaków w czasie gry, by zidentyfikować regiony odpowiedzialne za to zadanie. Następnie sprawdzono w jakim stopniu wyniki pogorszy podanie zwierzętom kokainy. Makaki na haju spisały się o 20% gorzej (choć pewnie bawiły się lepiej), niż w normalnych warunkach.

Następnie, gdy wyniki gry były stabilne a mapowanie małpiego mózgu gotowe, części osobników wszczepiono implanty w obszary kory aktywne przy tym zadaniu. Nieliniowy model MIMO (multiple-input multiple-output) pozwolił stymulować elektrycznie odpowiednie neurony potrzebne w zadaniu.

Kiedy przyszedł czas eksperymentu implant spisał się idealnie. Naćpane makaki spisywały się równie dobrze jak bez narkotyku. Co więcej, gdy nie były pod wpływem substancji, osiągały wyniki lepsze niż 75% uzyskiwane przed zabiegiem.

Kolejna porcja przyszłości ląduje w dziale “teraźniejszość”. Natychmiast rodzi się cała masa pytań. Nawet jeśli jesteśmy całe lata od technologii, która pozwoliłaby „ulepszyć” małpi umysł do ludzkiego poziomu, należy zastanowić się nad konsekwencjami. Nie jestem wrogiem testów na zwierzętach, nawet jeśli czasami są przerażające jak w przypadku cybernetycznych owadów. Trudno zliczyć bezpośrednio i pośrednio uratowane dzięki nim ludzkie życia. Badania taki jak powyższe ukazuje potencjał do leczenia licznych schorzeń i defektów, dziś uznawanych za nieuleczalne. Jednak zdecydowanie wypada się zastanowić nad konsekwencjami takich badań nad lekarstwem. Jeśli zatrze się różnica między zwierzątkiem testowym a człowiekiem, to czy wciąż możemy prowadzić na nim eksperymenty? Potencjalnie – czy delfin chce mieć zdolność lepszego rozumowania? A może inaczej – jeśli jest taka możliwość, to czy samolubnym byłoby odmówić zwierzętom „wyższych funkcji mózgu”? David Brin sugeruje wręcz bardzo daleko idącą wizję Ziemi zasiedlonej przez delfinich filozofów, terapeutów bonobo i kruczych poetów.

Wpis rozrasta się ponad miarę, więc zanim podam porcję linków wspomnę krótko o autyzmie. Trochę inny temat, trochę podobny. Ostatnie badania pokazują, że autyzm może być uleczalny. Skupmy się na ciężkich odmianach tej choroby. Z jednej strony chyba nie ulega wątpliwości, że jest to choroba i jej wyleczenie poprawiłoby jakość życia osoby nią dotkniętej. Z drugiej jednak nie mówimy o problemie z pamięcią czy rozróżnianiem barw, tylko o zaburzeniu niejako definiującym człowieka. Leczenie w tym wypadku byłoby trochę jak stworzenie nowej osoby, jak by to wyglądało? Czy wyleczony pamiętałby siebie i to jak postrzegał świat i siebie wcześniej? Czy byłby jak dziecko, które trzeba wszystkiego uczyć (a pamiętajmy, że rozwój mózgu umożliwia nabycie pewnych cech i umiejętności tylko w określonych ramach czasowych)? Temat nie jest prosty, podobne pytania można by zadać w kontekście chorób umysłowych itd.


UWAGA: Od teraz Węglowego Szowinistę można lajkować i śledzić przez Facebooka, do czego oczywiście serdecznie zachęcam. Fejsowa strona dostępna tutaj: http://www.facebook.com/WeglowySzowinista.



Źródła:


Inne linki w temacie mózgu i medycyny:

1 komentarz:

  1. "David Brin sugeruje wręcz bardzo daleko idącą wizję Ziemi zasiedlonej przez delfinich filozofów, terapeutów bonobo i kruczych poetów."

    I znowu Eclipse Phase roztacza przed nami możliwą wizję takiego obrotu spraw ;)

    OdpowiedzUsuń