czwartek, 22 października 2020

Zdumiewajacy Randi

W latach 90 magazyny “naukowe” w rzeczywistości mieszały artykuły popularnonaukowe z ezoteryzmem. Ten sam magazyn mógł na jednej stronie pokazywać jak inny układ atomów węgla sprawiał, że grafit był czarny i kruchy a diament przejrzysty i niezwykle twardy, by stronę dalej mieć piękny diagram dłoni i informację co oznaczają dane kształty, co linia życia mówi o zdrowiu a linia serca o naszych emocjach, i temu podobne bzdury.

W tych czasach również na kanale Discovery emitowano serial Tajemniczy świat Arthura C. Clarke. Ktoś mógłby brutalnie powiedzieć, że program ten był protoplastą pana z History Channel, który “nie mówi, że to byli obcy, ale…”. To jednak mocna przesada, choć trzeba przyznać, że stawiano tam nacisk na niesamowitość, wątpliwości i paranormalne tropy w przypadku różnych tajemnic. Jednakże to właśnie tam odkryłem Zdumiewającego Randiego. Nie jako iluzjonistę. Ten siwy człowiek z brodą typu “kapitan statku” w przezabawny sposób prezentował operację wykonywaną gołymi rękoma. Gmerał w brzuchu lekko otyłego człowieka na stole, było trochę krwi, coś wyciągnął, dowcipkując stwierdził, że to nie to i włożył z powrotem. Po wszystkim wyjaśnił jak oszuści prezentują ten trik. Następnie zaprezentował i zdemaskował kilka innych “cudów”. Wtedy dowiedziałem się, że jest taki człowiek, który podróżuje po świecie i walczy z oszustami. Wydało mi się, że to najbliższa superbohaterstwu rzecz w realnym świecie.

Lata później trafiłem na Jamesa Randiego ponownie. Tym razem już z brodą typu “dziadek” opowiadał o tym, że jego fundacja oferuje milion dolarów dla każdego, kto będzie w stanie w obiektywnych warunkach wykazać jakiekolwiek paranormalne zjawisko. Przyłożył dłoń do ucha i spytał “dlaczego nie słyszę urywających się telefonów?”. Pytał, jak to możliwe, że nie zgłaszają się do niego ludzie, którzy twierdzą, że przewidują przyszłość, że rozmawiają z duchami i gną łyżeczki. Czemu nie dzwonią, czemu nie pukają do drzwi by wrócić do domu z milionem w kieszeni?

Lata później, w dobie TEDa, YouTube i serwisów społecznościowych Zdumiewającego Randiego łatwo namierzyć i posłuchać. Lekko zgarbiony ale pełen dowcipu staruszek z brodą typu “czarodziej”, wraz ze swoją fundacją wciąż nikomu nie przyznał paranormalnej nagrody. Wciąż jest jednym z najsłynniejszych sceptyków.

A raczej był. Bo zmarł 20 października 2020 roku.

W 2017 obowiązki nie pozwoliły mi skorzystać z zaproszenia do Wrocławia na Europejski Kongres Sceptyków, gdzie miałem szansę spotkać Jamesa Randiego. Myślałem, że to pewnie moja pierwsza i ostatnia okazja.

Potrzeba nam jak najwięcej sceptyków, żeby podnosić świadomość, że choć dostęp do rzetelnej wiedzy jest dziś łatwiejszy niż kiedykolwiek, to równie łatwo natrafić na kompletne bzdury, naciągaczy, szarlatanów, pseudonaukę i pseudomedycynę. Samo słowo “sceptyk” bywa często nadużywane, czy wręcz zawłaszczane przez denialistów. Postawa sceptyczna w nauce oznacza, że dajemy wiarę jedynie teoriom i badaniom, które spełniają zasady metody naukowej. Niestety tym terminem zasłaniają się ludzie, którzy zwyczajnie negują skrupulatnie osiągnięty konsensus naukowy w jakiejś dziedzinie. Krytyczne myślenie i prawdziwy sceptycyzm jest fundamentem dla świadomego społeczeństwa. Społeczeństwa, które nie da się ogłupić ani politykom w mediach, ani oszustom których spotykają na co dzień.

James Randi jest jednym z moich bohaterów. Podobnie jak w przypadku superbohaterów (niestety), jego misja nigdy się nie kończy. W 1986 Randi spektakularnie obnażył oszustwa Petera Popoffa, który “leczył wiarą” a w rzeczywistości używał charyzmy i słuchawki w uchu by zwodzić płacących mu ciężkie pieniądze naiwnych Amerykanów. Wydawałoby się, że to całkowity koniec odrażającego człowieka. Ale nic bardziej mylnego, mimo tej całkowitej kompromitacji Popoff wynurzył się kilkanaście lat później by raz jeszcze brać pieniądze za swoje “cuda”. Potrzebujemy epidemii prawdziwego sceptycyzmu.


Części powyższego tekstu opublikowane były w "Nowej Fantastyce" 08.2017.


3 komentarze:

  1. Oj, święta prawda z tym zawłaszczaniem sceptycyzmu. Moi znajomi "foliarze" nieraz zarzucają wszystkim naokoło tępe kupowanie gotowych teorii i brak myślenia, podczas gdy sami nie są w stanie nawet skontrolować bibliografii podanej przy artykułach o szkodliwości szczepionek czy nieszkodliwości obecnego koronawirusa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, za komentarz nie na temat, ale tak mi się rzuciło w oczy, że w cytacie Carla Sagana w nagłówku strony jest literówka w słowie "technologii" (pierwszym) - zjadło literę "o".

    OdpowiedzUsuń