poniedziałek, 17 czerwca 2019

Polska wysycha

Jeśli patrzeć na wodę, to Polska jest Egiptem Europy. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, to zapewniam - to niedobrze. Przeciętnie na Europejczyka przypada 4500 metrów sześciennych wody rocznie. Dla przeciętnego Polaka to 1600 metrów. W Unii Europejskiej jesteśmy na przedostatnim miejscu. Sytuacja jest zła i idzie ku pogorszeniu.

Niedawno w Skierniewicach po prostu zabrakło wody pitnej. Wraz z ograniczeniem prądu dla przemysłu w 2015 lat temu i śmiercią 70 000 osób w Europie w czasie fali upałów w 2003 roku, stanowią one pierwsze, bardzo delikatne sygnały walca, który przejedzie po naszej rzeczywistości.

Braki wody pitnej będą coraz częstsze i staną się, wraz z falami upałów, corocznymi powodziami, oraz problemami z prądem, oraz problemami z żywnością, oraz problemami z cenami wszystkiego, najbardziej widocznymi efektami katastrofy klimatycznej. Podoba mi się, że część światowych mediów odchodzi od delikatnego określenia „zmiany klimatyczne”; sam też będę starał się nazywać rzeczy po imieniu. Owa katastrofa napędzana jest również przez Polskę, która wymachując biało-czerwoną flagą z antynaukowymi okrzykami na ustach, skupuje śmieci od sąsiadów i przypadkowo je pali, generuje prąd i grzeje węglem z Rosji, oraz robi inne nieodpowiedzialne rzeczy.

Ale skupmy się znów na wodzie. Można eufemistycznie powiedzieć, że jest źle. Powstaje pytanie co z tym robimy? Jak reagujemy na zagrożenie dla obywateli? Otóż, wygląda na to, że Polska robi wszystko co tylko się da, by pogorszyć sytuację.

Najstraszniejsze jest to, że w Polsce nie brakuje opadów – ich jest dość. Ale latami kolejne rządy pracowały na to, żeby cała ta woda szybciutko spływała do Bałtyku. Retencja jest tylko pogarszana. Tak więc, jest to tragikomiczne, ale ten dramat to w mniejszym stopniu efekt globalnej katastrofy klimatycznej, bardziej efekt działań rządów od II Wojny Światowej – osuszanie bagien, melioracje, betonowanie rzek… Wreszcie jest też wielka wojna jaką w ostatnich kilku latach wypowiedziano zieleni w Polsce, bo trudno mi to nazwać inaczej – od rżnięcia puszczy będącej na liście UNESCO (tym samym nasz rząd zasłużył sobie na porównania do ISIS wysadzającego w powietrze tysiącletnie świątynie), po rżnięcie drzew przy drogach… aż po rżnięcie drzew WSZĘDZIE, na każdym skwerku w każdym zakątku miast.

Krzysztof Herman z Katedry Sztuki Krajobrazu warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarska Wiejskiego, Jan Mencwel z Miasto jest Nasze i inni ostatnio wrzucili szereg wstrząsających zestawień jak wygląda “rewitalizacja” miast polskich. Fotki pod wymowną nazwą “Polska Betoniarnia” zebrałem z tego wątku:
https://twitter.com/JanMencwel/status/1138444632424157188




Jeśli to nie jest wystarczająco oczywiste to tu można zerknąć i zobaczyć, że w betonowym piekle może być kilkanaście stopni więcej niż w cieniu drzewa. Więc może pora przestać wycinać drzewa i montować kurtyny wodne, które wyczerpują nasze rozpaczliwie małe zasoby. Polsce potrzeba więcej obszarów wodnych i zbiorników wodnych. Małych ale za to wszechobecnych. Zbieranie deszczówki powinno być czymś naturalnym.

Pamiętajmy też, że ze zmianami klimatycznymi przyjdą też fale uchodźców. Czasem serwisy popularnonaukowe mówią o tym co się stało na Wenus, ale to nam nie grozi. Czasem prezentują jaki był poziom oceanów, gdy ostatnio na Ziemi poziom CO2 był tak wysoki jak teraz, ale do tego nie dojdzie jeszcze przez kilka dekad… ale wystarczy, że oceany podniosą się o pół metra (a to już niedługo) żeby kilkanaście – kilkadziesiąt milionów ludzi ruszyło w poszukiwaniu nowych miejsc do życia. Zostawią za sobą zatopione pola uprawne, elektrownie i ośrodki przemysłu.

Zauważyłem, że nasi politycy, zwykle skorzy do rzucania śmieszkowymi komentarzami gdy spadnie troszkę śniegu, teraz nie są skorzy do żartów. Niestety daleko im do powagi, bo zamiast uznać dziesiątki lat nawoływań ekspertów, nawołują do modlitwy. Dają w ten sposób do zrozumienia kilka rzeczy:
- że nie odróżniają pogody od klimatu,
- że gardzą ekspertami i konsensusem naukowym,
- że wiedzą, że „rząd się wyżywi” a ludzie mogą zdychać z biedy, głodu i gorąca,
- że tak długo jak wyborcy nie wywrą na nich nacisku będą zajmować się pierdołami i dorzucaniem hajsu do ogniska zamiast wydawaniem go na działania, które mają jakiekolwiek znaczenie.

Wina oczywiście nie jest tylko po stronie polityków, choć np. to oni kształtują system edukacji, który za nic ma autorytet nauki, nie wspomina o krytycznym myśleniu ani zmianach klimatycznych, a zamiast tego pompuje wątpliwe autorytety i fanatyczny, dziwnie definiowany patriotyzm. To również media, które wciąż chętniej powiedzą o widowiskowym wypadku, gdzie umiera kilka osób, zamiast mówić o tym czego naprawdę należy się bać.

Polska po prostu nie ma polityki klimatycznej. I na ten moment nic nie zapowiada zmiany. Kolejne kraje w Europie i na świecie dokonują odważnych deklaracji w obliczu nowej rzeczywistości, a my wrzucamy bieg wsteczny.


Źródła:
Zabrakło wody w Skierniewicach
Przygotujmy się na braki wody pitnej
Polska Betoniarnia
Hydrolog ostrzega kraj przed gigantyczną katastrofą
Upał zamienia miasto w piekło. Oto, jak ratują nas przed tym drzewa
Wysokie temperatury to żaden problem przy tym, co nas czeka
„Czy leci z nami klimatolog?”

Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.


5 komentarzy:

  1. A czy w Skierniewicach przyczyną nie była aby awaria pompy w ujęciu wód podziemnych? Koło miasta nie ma dużych rzek, z których można by czerpać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie programy ratujace srodowisko w szeroko pojetym rozumieniu w Polsce sa lekcewazone. I nic sie nie zmieni poki nie bedzie przyslowiowego noza na gardle. Oczywiscie jak zwykle za pozno

    OdpowiedzUsuń
  3. Artykuł dość ciekawy, a byłby jeszcze lepszy przy większej neutralności politycznej i wsparciem się researchem w pewnych tematach... Poza tym wspomniana katastrofa klimatyczna musi dotyczyć konkretnej części Polski. U mnie jedynymi zmianami zauważonymi na przestrzeni lat jest zwiększenie się liczby komarów (które - z tego co wiem - potrzebują do rozrodu wody stojącej) XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to ja w moim regionie od kilku lat nie widziałam ani jednego ;).

      Usuń
  4. A ja dorzucę tylko komentarz, który mi gdzieś przeleciał na internetach a propos zmniejszenia częstotliwości koszenia traw - "A co z alergikami?!". Tak że ten, pamiętajmy, że dzięki wycinaniu wszystkiego alergicy mają się lepiej! ;)

    OdpowiedzUsuń