Tekst opublikowany w Nowej Fantastyce 8/2014.
Niedawno NASA opublikowała swoje „projekty” pojazdu mającego poruszać się dzięki technologii warp – czyli zakrzywiania czasoprzestrzeni. Obrazki wykonane przez artystę Marka Rademakera konsultującego się z inżynierem i fizykiem Haroldem White z NASA są śliczne. Nie są jednak niczym więcej niż ładnymi grafikami i częścią dość niesmacznego PR-owego ruchu ze strony agencji, która postawiła człowieka na Księżycu.
Sam fakt, że NASA przeznacza finanse na badanie technologii warp nie byłby bulwersujący. Jednak robienie z tego filara promocji, kreowanie poczucia, jakby lada moment miała powstać prawdziwa wersja Star Trekowego statku „Enterprise” zasługuje na nazwanie tego po imieniu – wciskaniem kitu. Kitu wysokiej klasy bo zbudowanego na prawdziwej nauce i popularnych w fantastyce elementach.
To prawda – czasoprzestrzeń można zaginać. Każdy obiekt obdarzony masą robi to w pewnym stopniu. Nie lada wyczynem było zmierzenie zakrzywienia wywoływanego przez Ziemię (sonda Gravity Probe B w 2004). Łatwiej zmierzyć ten efekt w przypadku Słońca lub całych galaktyk działających jak soczewki dla światła. Napęd warp, zwany również Napędem Alcubierre’a miałby w teorii zgniatać czasoprzestrzeń przed statkiem i rozciągać ją za nim, jednocześnie nie odkształcając jej w środku bąbla, by nie zniszczyć pojazdu. W ten sposób załoga w środku mogłaby przemieszać się z nieograniczoną prędkością, nie czując przeciążeń ani żadnych innych efektów podróży, nie łamiąc praw fizyki.
Jak łatwo się domyślić to ogromne uproszczenie. Istnieje cały ogrom wątpliwości co do funkcjonowania takiego bąbla, jego ruchu, powstawania i potencjalnych katastrof przy jego rozpraszaniu. Kluczowe wydaje się jednak coś zgoła innego. Żeby zakrzywić czasoprzestrzeń potrzebne jest coś co naukowcy określają mianem „egzotycznej materii”, to znaczy coś posiadające ujemną masę lub energię. Równie dobrze można powiedzieć, że do zbudowania napędu warp potrzebna jest smocza krew. NASA chętnie mówi, że matematyka się zgadza, że fizyka się zgadza, niechętnie wspominają jednak o kłopotliwym składniku.
Największym sukcesem ostatnich miesięcy było obliczenie parametrów bardziej wydajnego energetycznie bąbla czasoprzestrzennego. W 2013 dr Harold White ogłosił, że zamiast dwóch kwadryliardów kilogramów smoczej krwi (masa Jowisza) wystarczyłoby zaledwie siedemset kilogramów smoczej krwi. Oczywiście w jego godzinnej prezentacji łatwo było przegapić ten detal. Raptem kilka minut poświęcił on fizycznym kwestiom by „nie zanudzać” widowni. Trudno zatem było zauważyć minus przed wzorem na gęstość energii zanim przeszedł on do omawiania instrumentów na których można by badać mikroskopijne bąble czasoprzestrzenne. Dotychczasowe wyniki testów określił mianem „nie-negatywnych”. Dodatkowo zwodził też słuchaczy wspominając o efekcie Casimira – stosunkowo trudnym zjawisku fizyki kwantowej. Zjawisko to wywołuje efekt podobny do smoczej krwi, to znaczy pozornie mamy do czynienia z negatywną energią, która mogłaby urzeczywistnić napęd warp. Jest to jednak tylko pozorny efekt w odniesieniu do przestrzeni dookoła i nie dałoby się go wykorzystać do konstrukcji fantastycznego silnika.
Raz jeszcze – nie ma nic złego w tych badaniach. A nuż za kilkanaście lat znajdziemy smoczą krew i wtedy będzie można sięgnąć po projekty doktora White’a. Póki co jednak szkoda mamić oczy publice fałszywymi nadziejami.
Szczególnie gdy jest tak wiele całkiem realnych rzeczy, którymi mogliby się ekscytować amerykańscy podatnicy. Sonda Dawn, która dostarczyła nam doskonałych zdjęć protoplanety Vesta już w lutym 2015 wejdzie na orbitę planety karłowatej Ceres, która od czasu odkrycia w 1801 jest dla nas niewyraźną plamą. Teraz zobaczymy ją z dokładnością do kilkunastu metrów. W lipcu przyszłego roku koło Plutona przeleci sonda New Horizons, po raz pierwszy ukazując nam dokładne zdjęcia jego i jego księżyców. Przed 2020 w kosmosie ma znaleźć się Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, który odkryje przed nami nowe tajemnice wszechświata i pomoże badać pozasłoneczne planety i szukać na nich oznak życia. Czy naprawdę potrzeba mydlenia oczu fantastycznym napędem, by wzbudzić zainteresowanie opinii publicznej?
Uzupełnienie: Dlaczego wrzucam tekst z 2014 roku? Ano dlatego, że pojawiło się coś takiego: Physicists Say They've Created a Device That Generates 'Negative Mass'. Oczywiście tytuł jest bardzo na wyrost i nie stworzyliśmy smoczej krwi. Wciąż twierdzę, że nie oszukamy prędkości światła. Nie w taki sposób. Konsekwencje dla związków przyczynowo-skutkowych są po prostu zbyt wielkie.
Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.
Niedawno NASA opublikowała swoje „projekty” pojazdu mającego poruszać się dzięki technologii warp – czyli zakrzywiania czasoprzestrzeni. Obrazki wykonane przez artystę Marka Rademakera konsultującego się z inżynierem i fizykiem Haroldem White z NASA są śliczne. Nie są jednak niczym więcej niż ładnymi grafikami i częścią dość niesmacznego PR-owego ruchu ze strony agencji, która postawiła człowieka na Księżycu.
Sam fakt, że NASA przeznacza finanse na badanie technologii warp nie byłby bulwersujący. Jednak robienie z tego filara promocji, kreowanie poczucia, jakby lada moment miała powstać prawdziwa wersja Star Trekowego statku „Enterprise” zasługuje na nazwanie tego po imieniu – wciskaniem kitu. Kitu wysokiej klasy bo zbudowanego na prawdziwej nauce i popularnych w fantastyce elementach.
To prawda – czasoprzestrzeń można zaginać. Każdy obiekt obdarzony masą robi to w pewnym stopniu. Nie lada wyczynem było zmierzenie zakrzywienia wywoływanego przez Ziemię (sonda Gravity Probe B w 2004). Łatwiej zmierzyć ten efekt w przypadku Słońca lub całych galaktyk działających jak soczewki dla światła. Napęd warp, zwany również Napędem Alcubierre’a miałby w teorii zgniatać czasoprzestrzeń przed statkiem i rozciągać ją za nim, jednocześnie nie odkształcając jej w środku bąbla, by nie zniszczyć pojazdu. W ten sposób załoga w środku mogłaby przemieszać się z nieograniczoną prędkością, nie czując przeciążeń ani żadnych innych efektów podróży, nie łamiąc praw fizyki.
Jak łatwo się domyślić to ogromne uproszczenie. Istnieje cały ogrom wątpliwości co do funkcjonowania takiego bąbla, jego ruchu, powstawania i potencjalnych katastrof przy jego rozpraszaniu. Kluczowe wydaje się jednak coś zgoła innego. Żeby zakrzywić czasoprzestrzeń potrzebne jest coś co naukowcy określają mianem „egzotycznej materii”, to znaczy coś posiadające ujemną masę lub energię. Równie dobrze można powiedzieć, że do zbudowania napędu warp potrzebna jest smocza krew. NASA chętnie mówi, że matematyka się zgadza, że fizyka się zgadza, niechętnie wspominają jednak o kłopotliwym składniku.
Największym sukcesem ostatnich miesięcy było obliczenie parametrów bardziej wydajnego energetycznie bąbla czasoprzestrzennego. W 2013 dr Harold White ogłosił, że zamiast dwóch kwadryliardów kilogramów smoczej krwi (masa Jowisza) wystarczyłoby zaledwie siedemset kilogramów smoczej krwi. Oczywiście w jego godzinnej prezentacji łatwo było przegapić ten detal. Raptem kilka minut poświęcił on fizycznym kwestiom by „nie zanudzać” widowni. Trudno zatem było zauważyć minus przed wzorem na gęstość energii zanim przeszedł on do omawiania instrumentów na których można by badać mikroskopijne bąble czasoprzestrzenne. Dotychczasowe wyniki testów określił mianem „nie-negatywnych”. Dodatkowo zwodził też słuchaczy wspominając o efekcie Casimira – stosunkowo trudnym zjawisku fizyki kwantowej. Zjawisko to wywołuje efekt podobny do smoczej krwi, to znaczy pozornie mamy do czynienia z negatywną energią, która mogłaby urzeczywistnić napęd warp. Jest to jednak tylko pozorny efekt w odniesieniu do przestrzeni dookoła i nie dałoby się go wykorzystać do konstrukcji fantastycznego silnika.
Raz jeszcze – nie ma nic złego w tych badaniach. A nuż za kilkanaście lat znajdziemy smoczą krew i wtedy będzie można sięgnąć po projekty doktora White’a. Póki co jednak szkoda mamić oczy publice fałszywymi nadziejami.
Szczególnie gdy jest tak wiele całkiem realnych rzeczy, którymi mogliby się ekscytować amerykańscy podatnicy. Sonda Dawn, która dostarczyła nam doskonałych zdjęć protoplanety Vesta już w lutym 2015 wejdzie na orbitę planety karłowatej Ceres, która od czasu odkrycia w 1801 jest dla nas niewyraźną plamą. Teraz zobaczymy ją z dokładnością do kilkunastu metrów. W lipcu przyszłego roku koło Plutona przeleci sonda New Horizons, po raz pierwszy ukazując nam dokładne zdjęcia jego i jego księżyców. Przed 2020 w kosmosie ma znaleźć się Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, który odkryje przed nami nowe tajemnice wszechświata i pomoże badać pozasłoneczne planety i szukać na nich oznak życia. Czy naprawdę potrzeba mydlenia oczu fantastycznym napędem, by wzbudzić zainteresowanie opinii publicznej?
Uzupełnienie: Dlaczego wrzucam tekst z 2014 roku? Ano dlatego, że pojawiło się coś takiego: Physicists Say They've Created a Device That Generates 'Negative Mass'. Oczywiście tytuł jest bardzo na wyrost i nie stworzyliśmy smoczej krwi. Wciąż twierdzę, że nie oszukamy prędkości światła. Nie w taki sposób. Konsekwencje dla związków przyczynowo-skutkowych są po prostu zbyt wielkie.
Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.