poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Przykro mi, Dave. Obawiam się, że masz raka.

Tekst opublikowany w Nowej Fantastyce 8/2015

Co robi wielu chorych po opuszczeniu gabinetu lekarskiego z diagnozą? Udaje się po drugą opinię. W końcu nawet jeśli dany lekarz jest dobry, to nie pozjadał wszystkich rozumów, warto podeprzeć się doświadczeniem innego. Jednocześnie, pomysł by dać się diagnozować komputerowi, w moim doświadczeniu, spotyka się z instynktownym sprzeciwem. Nawet gdy wyjaśniam, że to tak jakby konsultować się z lekarzem, który ma doświadczenie dziesięciu tysięcy lekarzy, moi rozmówcy nie wydają się przekonani.

Tymczasem mniej więcej tak działają pojawiające się coraz liczniej algorytmy i programy diagnostyczne. Najbardziej znanym jest stworzony przez IBM Watson. Początkowo miał on być nowym wyzwaniem dla firmy po tym jak Deep Blue pokonał Garri Kasparowa w szachy. Celem było wygranie w teleturnieju Jeopardy! (którego polskim odpowiednikiem jest Va banque). By tego dokonać komputer musiał być w stanie rozumieć naturalny język - czyli rozumieć pytania, być w stanie znaleźć odpowieź na nie w swojej piętnastoterabajtowej pamięci (zawierającej między innymi kompletny tekst wikipedii) i robić to szybciej niż dwaj najlepsi uczestnicy teleturnieju w historii. Udało się to w 2011 roku.

IBM stwierdził, że to początek nowej ery we współpracy ludzi z komputerami, które będą rozumieć naturalny język, wnioskować i odpowiadać na pytania. Na pierwszy ogień poszła medycyna. Watson został “nakarmiony” 600 tysiącami medycznych publikacji i prób klinicznych oraz historią medyczną półtora miliona pacjentów. W niecały rok diagnozował raka płuc lepiej niż żywi lekarze. W trakcie prac naukowcy stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie wprowadzenie do pamięci Watsona słownika slangu (Urban Dictionary), by lepiej rozumiał ewentualne kolokwializmy w materiałach medycznych. Wycofali się z tego, gdy komputer zaczął przeklinać odpowiadając na pytania lekarzy.

Dziś Watson wciąż przewyższa diagnostyków tylko w wąskich dziedzinach, nie ulega jednakże wątpliwości, że zdeklasowanie ludzi to tylko kwestia czasu. Jeszcze w tym roku wszystkie dane pacjentów w amerykańskich szpitalach mają zostać zdigitalizowane. Watson nie jest jedyny. Amerykański startup Enlitic ostatnio pochwalił się swoim algorytmem, który również przyćmił ludzi. W czasie badań, radiolodzy przegapili 7% przypadków nowotworu okrężnicy, automat nie przegapił ani jednego.

Warto jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Maszyna nie musi być nieomylna. Wystarczy jeśli będzie lepsza od przeciętnego człowieka. I tu wkracza temat, który niebywale mnie zaskoczył. Biorąc pod uwagę niechęć do elektronicznej diagnozy, którą poznałem z pierwszej ręki, wyniki sondy Cisco dotyczącej zaufania do autonomicznych samochodów są szokujące. W 2013 spytano półtora tysiąca dorosłych osób z dziesięciu krajów o dwie rzeczy. Czy byliby gotowi przejechać się samodzielnym samochodem oraz czy pozwoliliby, by ich dzieci zostały gdzieś zawiezione przez taki samochód. 57% ankietowanych zaufałoby komputerowi za kółkiem. Nieźle jak na raczkującą technologię, która wciąż jest w fazie testów i zmagania się z legislacją. Takie wyniki musiały uspokoić pracujących nad samodzielnymi samochodami gigantów - m.in. Mercedesa, GM, Nissana, Volvo, Audi, Peugeota i oczywiście Google.

Zaskakuje nie tylko 57% poziom zaufania, ale również różnice pomiędzy poszczególnymi krajami. Liderem okazała się Brazylia, gdzie 95% ankietowanych wsiadłoby do takiego samochodu a 92% wsadziłoby doń własne dziecko. Za Brazylią znalazły się Indie (86% / 69%) i Chiny (70% / 53%). Co zdumiewające na końcu znalazła wypadła “ojczyzna robotów”, czyli Japonia, gdzie zaufanie wyniosło jedynie 28% / 27%. Ciekawostką jest również różnica między odpowiedziami na oba pytania. W Japonii, Brazylii, Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii wynosiły one kilka procent. W Indiach, Chinach, USA kilkanaście, w Rosji aż 21 procent mniej ankietowanych było gotowych pozwolić, by ich dzieci pojechały samochodem kierowanym przez komputer (57% / 36%).

Do tej pory testowane samochody nie doprowadziły do wypadku (brały jednak udział w kolizjach z cudzej winy). Jednak prędzej czy później na pewno dojdzie do śmiertelnej sytuacji i już czuję, że media będą stawać na głowie by zastraszyć opinię publiczną. Czy wtedy wystarczy, że maszyna zareaguje lepiej i szybciej niż człowiek? Coraz częściej pojawia się trudne pytanie, na które konstruktorzy nie kwapią się udzielić odpowiedzi. Jeśli sytuacja na drodze wymusi wybór - śmierć pasażera samochodu lub autobusu pełnego ludzi - jaką decyzję podejmie maszyna? To szalenie ciekawy temat do gimnastyki umysłu i coraz mniej istotne w praktyce pytanie. Drogi stają się coraz bezpieczniejsze na całym świecie. Może rośnie świadomość, może poprawiają się umiejętności, a może coraz popularniejsze systemy automatycznego hamowania i inne metody wspomagania kierowców dochodzą do głosu. Może to one sprawiają, że ludzie przychylnie patrzą na komputer, który miałby kierować ich samochodem, jednocześnie łypiąc podejrzliwie na komputerową diagnozę.


3 komentarze:

  1. Wg mnie kwestie prawne sa jedna z waznych przeszkod na drodze (:)) do wprowadzenia autonomicznych aut. Tu w Niemczech mocno sie zastanawiaja nad polautonomicznie jezdzacymi ciezarowkami, testy juz sa robione I wszystko czego trzeba to porzadna droga z wyrazna linia wzdluz pobocza. Ale jest tez kwestia tego, jak podejda do tej sprawy pol-kierowcy? Z psychologicznego punktu widzenia, gdzie duma kierowcy? Jak beda sprawdzac sie momenty przejscia z autonomucznego na manualne kierowanie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla formalności ;) Potęgą w dziedzinie pojazdów autonomicznych jest Tesla - to ich dziesiątki tysięcy aut wyposażono w autopilota, a niedawno zapowiedziany Tesla Model 3 pod koniec 2017 zaoferuje prawdopodobnie pełną autonomię w ruchu ulicznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Do tej pory testowane samochody nie doprowadziły do wypadku (brały jednak udział w kolizjach z cudzej winy)."
    To jest nie do końca prawda w ostatnich czasach.
    Samochód testowy Google spowodował pierwszą stłuczkę, z winy algorytmów
    http://www.buzzfeed.com/brendanklinkenberg/googles-self-driving-car-has-caused-its-first-accident?utm_term=.ejleDyX5BL#.lsaJye20j5
    Nikt nie ucierpiał, ale widać że algorytmy potrzebują jeszcze wiele dopracowania, ponieważ nie wszystko da się przewidzieć.
    Chociaż jestem świadomy, że ta jedna stłuczka, mocno na algorytmy wpłynęła i nawet się cieszę że taka sytuacja powstała

    OdpowiedzUsuń