“Rola wymiany atmosferycznej w fałszywie pozytywnej detekcji biosygnatur” - taki tytuł nosi badania opublikowanego w czerwcu tego roku. O co chodzi i dlaczego to tak ciekawe?
Autorów pracy zainspirował proces, w którym tlen z gejzerów Enceladusa, księżyca Saturna, trafia do atmosfery największego z saturnowych księżyców, Tytana. Zadali sobie pytanie - czy taki proces może zachodzić między planetami w ciasnych układach? A jeśli tak, to jakie mogą być tego konsekwencje dla naszych badań? W pewnych warunkach tlen lub ozon mogą być uznawane ślad życia. Bardzo aktywny chemicznie tlen w większości przypadków powinien reagować z innymi pierwiastkami i szybko ulegać wyczerpaniu. Na Ziemi to fotosynteza planktonu oceanicznego (sorry Amazonio) zapewnia wysoki poziom tlenu w atmosferze (który w górnych warstwach zmienia się w ozon).
W pewnych warunkach tlen może powstawać abiologicznie. Twórcy badania postawili pytanie, czy gdyby doszło do jego transmisji na inną planetę, gdzie nie powinien powstawać abiologicznie, mogłoby dojść do fałszywie pozytywnego odkrycia biosygnatur. Innymi słowy, gdyby na przykład na bogatej w wodę planecie TRAPPIST-1 d dochodziło do elektrolizy wody a następnie wodór uciekałby w kosmos a tlen trafiał w górne warstwy atmosfery TRAPPIST-1 e, to czy badając tą planetę naukowcy mogliby dać się zwieść swoim obserwacjom.
Jak się okazuje… nie. O ile proces wydaje się możliwy (mimo wszystko Enceladus to malusieńki księżyc i łatwiej mu “gubić” gazy), to symulacje wykazały, że ilość transmitowanych gazów byłaby zbyt mała, żeby poszukiwaczom życia zapaliły się lampki. Zwróćcie jednak uwagę, że planety TRAPPIST-1 są tak blisko siebie jak dwa z księżyców Saturna!
Mimo wszystko to idealny moment na tak oryginalne pomysły i rozważania, bo już lada dzień teleskopy zaczną badać atmosfery obcych światów. Przyznam, że moja fantazja fana fantastyki naukowej poszła trochę dalej, gdy usłyszałem o tym badaniu. Wyobraziłem sobie biosferę na jakiejś obcej planecie, która jest uzależniona od dopływu tlenu z sąsiedniej planety. Morski plankton na Ziemi jest podporą całego złożonego życia na naszej planecie (niemal wszystkie wielokomórkowce potrzebują oddychania tlenowego by funkcjonować). Czy mógłby istnieć świat bez takiej zależności, gdzie organizmy polegałyby na tlenie spływającym z kosmosu? Pewnie to mało prawdopodobny, ale interesujący scenariusz…
Jeśli chcecie poczytać więcej o biosygnaturach i badaniu egzoplanet, to sięgnijcie po moją książkę - “Niebo pełne planet”, którą w całości poświęciłem tej tematyce. Zamów tutaj: https://ideaman.tv/niebo-pelne-planet/
Autorów pracy zainspirował proces, w którym tlen z gejzerów Enceladusa, księżyca Saturna, trafia do atmosfery największego z saturnowych księżyców, Tytana. Zadali sobie pytanie - czy taki proces może zachodzić między planetami w ciasnych układach? A jeśli tak, to jakie mogą być tego konsekwencje dla naszych badań? W pewnych warunkach tlen lub ozon mogą być uznawane ślad życia. Bardzo aktywny chemicznie tlen w większości przypadków powinien reagować z innymi pierwiastkami i szybko ulegać wyczerpaniu. Na Ziemi to fotosynteza planktonu oceanicznego (sorry Amazonio) zapewnia wysoki poziom tlenu w atmosferze (który w górnych warstwach zmienia się w ozon).
W pewnych warunkach tlen może powstawać abiologicznie. Twórcy badania postawili pytanie, czy gdyby doszło do jego transmisji na inną planetę, gdzie nie powinien powstawać abiologicznie, mogłoby dojść do fałszywie pozytywnego odkrycia biosygnatur. Innymi słowy, gdyby na przykład na bogatej w wodę planecie TRAPPIST-1 d dochodziło do elektrolizy wody a następnie wodór uciekałby w kosmos a tlen trafiał w górne warstwy atmosfery TRAPPIST-1 e, to czy badając tą planetę naukowcy mogliby dać się zwieść swoim obserwacjom.
Jak się okazuje… nie. O ile proces wydaje się możliwy (mimo wszystko Enceladus to malusieńki księżyc i łatwiej mu “gubić” gazy), to symulacje wykazały, że ilość transmitowanych gazów byłaby zbyt mała, żeby poszukiwaczom życia zapaliły się lampki. Zwróćcie jednak uwagę, że planety TRAPPIST-1 są tak blisko siebie jak dwa z księżyców Saturna!
Mimo wszystko to idealny moment na tak oryginalne pomysły i rozważania, bo już lada dzień teleskopy zaczną badać atmosfery obcych światów. Przyznam, że moja fantazja fana fantastyki naukowej poszła trochę dalej, gdy usłyszałem o tym badaniu. Wyobraziłem sobie biosferę na jakiejś obcej planecie, która jest uzależniona od dopływu tlenu z sąsiedniej planety. Morski plankton na Ziemi jest podporą całego złożonego życia na naszej planecie (niemal wszystkie wielokomórkowce potrzebują oddychania tlenowego by funkcjonować). Czy mógłby istnieć świat bez takiej zależności, gdzie organizmy polegałyby na tlenie spływającym z kosmosu? Pewnie to mało prawdopodobny, ale interesujący scenariusz…
Jeśli chcecie poczytać więcej o biosygnaturach i badaniu egzoplanet, to sięgnijcie po moją książkę - “Niebo pełne planet”, którą w całości poświęciłem tej tematyce. Zamów tutaj: https://ideaman.tv/niebo-pelne-planet/