piątek, 27 marca 2020

Cefeidy, jak one pulsują

Wielkie dzięki dla dr Ewy Pawelec za wyłapanie karygodnego błędu w notce :)

Jeśli dwie gwiazdy na niebie wyglądają podobnie, to wcale nie oznacza, że są podobne. Jedna z nich może być znacznie mniejsza i ciemniejsza, przez to że znajduje się bliżej, wydaje się być podobna. Choć można powiedzieć, że gwiazdy to po prostu kule gazu płonącego nuklearnym ogniem, to są zdumiewająco różnorodne. Ocenianie ich odległości to nie lada wyzwanie.

Współcześnie istnieje cały szereg metod wyznaczania względnych i bezwzględnych odległości gwiazd. Dzięki temu astronomowie mogą sprawdzać swoje oszacowania, podnosić ich dokładność i lepiej rozumieć dynamikę wszechświata. Podstawowym narzędziem, które wpierw umożliwiło określenie gwiezdnych odległości były tak zwane “standardowe świece”.

Standardowa świeca to obiekt o określonej i dobrze znanej jasności absolutnej. Wyobraźmy sobie, że mamy garść identycznych żarówek. Wiedząc ile światła emituje jedna żarówka możemy obliczyć jej odległość na podstawie obserwowanej jasności. Żarówka oddalona o metr będzie się nam wydawała cztery razy jaśniejsza od żarówki oddalonej o dwa metry. I szesnaście razy jaśniejsza od żarówki oddalonej o cztery metry.

Tylko czy wszechświat posiada takie standardowe żarówki? Jak się okazuje - tak. I to nawet kilka rodzajów. Dziś przyjrzymy się jednemu - gwiazdom zwanym cefeidami. To gwiazdy, o masie pięć do dwudziestokrotnie większej od naszego Słońca. Jednocześnie są one od tysiąca do pięćdziesieciu tysięcy razy jaśniejsze od naszej gwiazdy.

To co jednak kluczowe w ich przypadku, to że pulsują one w regularnych odstępach czasu. To znaczy że ich jasność maleje i rośnie na przestrzeni godzin lub dni. Henrietta Leavitt, która skatalogowała tysiące gwiazd, zaobserwowała, że okres pulsowania jest mocno skorelowany z jasnością. To znaczy, że najjaśniejsze cefeidy pulsowały najwolniej.

Dzięki temu jej odkryciu astronomowie mogli, gdy tylko zmierzyli okres pulsacji, wyznaczyć absolutną jasność danej cefeidy (ile watów ma żarówka). Następnie porównując obserwowaną jasność z wyznaczoną mogli obliczyć jak daleko od Ziemi znajduje się dana cefeida. Et voilà! Tylko… dlaczego one w ogóle pulsują?

Cefeidy mają masę od pięciu do dwudziestokrotnie większą od Słońca. Co za tym idzie są od 1000 do 50 000 razy jaśniejsze od naszej gwiazdy. Bodaj najsłynniejszą cefeidą jest Gwiazda Polarna znajdująca się w gwiazdozbiorze Małej Niedźwiedzicy .

Kluczowy dla pulsacji cefeid jest hel. Są wielkie i ciężkie, więc temperatura i ciśnienie w ich wnętrzu jest również ogromne. W głębi tych gwiazd panuje tak wielka energia, że atomy helu zostają zjonizowane. Na atom helu składa się jądro, gdzie znajdują się dwa neutrony i dwa protony, oraz okrążające je dwa elektrony. W odpowiednio gorących warunkach panuje wystarczająca energia, by wyrwać elektron z orbity atomu helu. Zjonizowany Hel oznaczamy jako He+.

Hel w gwiazdach jest bardzo gorący, ale He+ jest jeszcze gorętszy. Jednocześnie He+ mocniej absorbuje światło, czyli jest mniej przezroczysty. A to znaczy, że nie dość, że jest cieplejszym wariantem helu, to jeszcze dodatkowo mocniej się nagrzewa.

W związku z tym wyobraźmy sobie, że mamy “ciemniejszą” cefeidę (cudzysłów bo i tak nie chcielibyście być w pobliżu). W jej zewnętrznych warstwach znajduje się dużo zjonizowanego helu, który nie przepuszcza zbyt wiele światła. He+ absorbuje światło i podgrzewa się. Podgrzewa się a zatem gwiazda puchnie, rozszerza się niczym balonik.

Skoro się rozszerza, to plazma staje się chłodniejsza. He+ zaczynają wyłapywać szalejące swobodnie elektrony. Zjonizowany hel staje się helem. A ten jak już wiemy przepuszcza światło. Cefeida jest jest już wielka a do tego robi się jeszcze jaśniejsza. Hel nie nagrzewa się tak bardzo i jako chłodniejszy opada sobie w głąb gwiazdy jak niczym chłodne powietrze.

W związku z tym gwiazda znów się zmniejsza. Hel bliżej jądra, gdzie panuje wyższa temperatura, jonizuje się. Wkrótce raz jeszcze mamy do czynienia z mniejszą gwiazdą, która jest ciemniejsza, bo w zewnętrznej warstwie zaczyna dominować He+.

… A przynajmniej taka jest ogólnie uznana teoria. Proces jest bardzo regularny. To jest w przypadku klasycznych Cefeid, są inne gwiazdy, które również pulsują, ale nie robią tego tak bardzo regularnie. Istnieją różne rodzaje i okresy pulsacji. Nawiasem mówiąc nasze Słońce też pulsuje, ale zajmuje to 11 lat i zmienia jasność o 0,1%. Głośny niedawno przypadek Betelgezy, starej gwiazdy która pociemniała o ponad 60% również może wyglądać z nałożenia na siebie kilku różnych okresów pulsacji.

Notka powstała po tym jak świat obiegła wieść o gwieździe, która pulsuje tylko z jednej strony. HD74423 jest niecałe dwa razy masywniejsza od Słońca. Ma kształt łezki, a to za sprawą kompana, niewielkiego czerwonego karła. Astronomowie odkryli, że tylko jedna jej strona ulega pulsacji. Co ciekawe obecne obserwacje nie pozwalają jeszcze stwierdzić, czy pulsuje strona zwrócona do czerwonego karła czy przeciwna. Z powodu niedosytu wyjaśnień postanowiłem napisać o zwykłych cefeidach, które rozumiemy zdecydowanie lepiej.


Źródło:
We Found A Strange New Star That Pulsates Only On One Side
Odkryto nowy rodzaj pulsującej gwiazdy
Tidally Trapped Pulsations in a close binary star system discovered by TESS
https://arxiv.org/ftp/arxiv/papers/1206/1206.4282.pdf


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.


środa, 18 marca 2020

Koronawirus a mydło

Zewsząd namawiają nas do mycia rąk mydłem, nieraz mówią też, że to lepsze niż alkohol. I mają rację. Lubię wiedzieć nie tylko co warto robić, ale też dlaczego. Jeśli macie podobnie, to zapraszam do notki o wirusach i mydle. Będzie dużo uproszczeń ale to chyba oczywiste bo w krótkim tekście dotkniemy fizyki, chemii i biologii. Zgaduję, że tekst może doprowadzić wirusologów do wylewu. Reszcie mam nadzieję prosto wyjaśni pewne podstawy. Na osłodę - notkę ozdabiam uroczymi zwierzaczkami.

Wirusy to fascynujące nie-organizmy. Mają DNA, mają białka i tłuszcze, ale nie nie są uznawane za żywe. Te pasożytnicze replikatory nie oddychają, nie mają metabolizmu i nie rozmnażają się same, więc trudno jest uznać, za coś żywego. Typowo zbudowane są z trzech podstawowych elementów… i jako, że od każdej reguły są odstępstwa, od tej pory przyjmijmy, że skupimy się na jednym, konkretnym, obecnie najbardziej popularnym w mediach wirusie.

SARS-CoV-2 składa się z jednej nici RNA. To podstawowa informacja genetyczna, “tożsamość” wirusa, jego projekt i klucz do powielania. Ten materiał genetyczny musi być jakoś utrzymywany i odcięty od świata zewnętrznego (przynajmniej dopóki nie trafi do pożądanej komórki). Tę rolę spełnia druga składowa wirusa - kapsyd i otoczka lipidowa (którą w ramach uproszczenia będę czasem nazywać tłuszczową, choć tłuszcze to tylko podgrupa lipidów) Otacza ona nić RNA. Trzecia składowa to białka m.in. tworzące charakterystyczną “koronę”. Pozwalają one wirusowi uczepić się bardzo ściśle wyselekcjonowanych komórek, rozpoznać je i zaatakować itd, każdą funkcję spełnia jedno lub więcej białek.

Zaatakować to znaczy uwolnić materiał genetyczny wewnątrz komórki gospodarza. Mechanizmy są różne i kiedyś chciałbym na pewno jeszcze wrócić do wirusów, bo bakteriofagi są fascynujące, wyglądają jak roboty i trochę działają jak nanomaszyny, ale nie o tym dzisiaj… Koronawirus przyczepia się do pożądanej komórki dzięki wystającym białkom. Potem “wtapia się” w nią niczym oczka rosołu, które łączymy łyżką, otoczka wirusa staje się niejako częścią powierzchni komórki a jego zawartość trafia do środka komórki. Wewnątrz komórki wykorzystuje obecną tam maszynerię, która tylko czeka na genetyczne instrukcje. Zakażona komórka staje się fabryką wirusa. Ochoczo odczytuje instrukcje z nici RNA, powiela ją i wykonuje instrukcje - czyli produkuje części składowe nowych cząsteczek wirusa. Kiedy komórka jest pełna nowych poskładanych wirusów ginie i uwalnia lawinę nowych replikatorów, które będą szukać kolejnych komórek do zarażenia.



Teraz na scenę wkracza mydło, całe na biało. Mydło zawiera cząsteczki amfifilowe. To znaczy jednocześnie hydrofilowe i lipofilowe. To znaczy, że jedna końcówka ma skłonność do łączenia się z wodą a druga ma skłonność do łączenia się z lipidami. Poniżej obrazek strearynianu sodu, flagowego składnika mydła. Końcówka po prawej jest polarna, ma ujemny ładunek który przyciąga cząsteczki wody, końcówka po lewej jest niepolarna chętnie łączy się z lipidami.

Kiedy myjemy ręce mydłem wirus, który chętnie czepia się nierównych powierzchni naszych dłoni wchodzi w kontakt z mieszanką wody i “plemniczków” z powyższego obrazka. Amfifilowe cząsteczki zaczynają dzieło zagłady - jak napisałem ich “ogonki” mają tendencję do czepiania się lipidów - niczym wirusy komórek, cząsteczki mydła oblepiają wirusa. Na zewnątrz natomiast wystają “główki” ciągnące we wszystkie strony, do wszechobecnej wody. W efekcie wirus zostaje rozszarpany na strzępy. RNA nie jest już chronione i nigdy nie dostanie się do żadnej komórki. Alternatywny, mniej widowiskowy efekt jest taki, że stearynian pociągnie wirusa za wodą która spłukujemy z dłoni. Efekt ten sam - ręce pozbawione aktywnych wirusów.

Płyny dezynfekujące zawierające ~60% alkoholu mogą deaktywować wirusa (no bo przecież nie zabić, skoro nie jest żywy). Mają jednak to do siebie, że szybko schną i nie usuwają wirusów z rąk. Do tego żeby osiągnąć efekt, wirus musi zostać solidnie otoczony przez płyn, który szybko schnie i trudno go doprowadzić we wszystkie zakamarki w ciągu kilku sekund. Co prowadzi nas do tematu 30 sekund i masek.

Generalnie maski jedynie zmniejszają szanse na wprowadzenie wirusa rozpylonego w powietrzu do organizmu nie pomagają. Nawet te wypasione antysmogowe. Pozwólcie, że rozerwę ewentualne nadzieje jakie w nich pokładacie, niczym banda amfifili nic nie spodziewającego się wirusa. Te solidne antysmogowe maski szczycą się odsiewaniem cząsteczek PM2,5, tak? Oznacza to filtrowanie cząsteczek o rozmiarze dwóch i pół mikrometra lub większych. To znaczy 2500 nanometrów lub więcej. Koronawirus ma rozmiar około 120 nanometrów, czyli jakbyście liczyli na to, że kraty o rozstawie 20 metrów zatrzymają człowieka.

A co z tymi 30 sekundami? Jak widać wirus to bardzo małe draństwo. Linie papilarne są dla niego jak Wielki Kanion. To dlatego trzeba co najmniej tych 30 sekund solidnego szorowania, żeby dać wodzie i mydlinom szansę by dotrzeć do wszelkich zakamarków i zgarnąć wirusa, który w kilka tygodni wstrząsnął naszą delikatną uporządkowaną cywilizacją.

Na koniec pozostaje mi tylko przyłączyć się do memicznej “gry”, w jaki sposób liczyć do trzydziestu w łazience. Słaby ze mnie śpiewak. Intro Star Treka to niezła opcja, ale ja mam bardziej wryty w pamięć inny prolog...

There is nothing wrong with your television. Do not attempt to adjust the picture. We are now controlling the transmission. We control the horizontal and the vertical. We can deluge you with a thousand channels or expand one single image to crystal clarity and beyond. We can shape your vision to anything our imagination can conceive. For the next hour we will control all that you see and hear. You are about to experience the awe and mystery which reaches from the deepest inner mind to the outer limits.


Źródła:
https://www.weforum.org/agenda/2020/03/coronavirus-soap-covid-19-virus-hygiene/
https://www.theguardian.com/commentisfree/2020/mar/12/science-soap-kills-coronavirus-alcohol-based-disinfectants


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.



piątek, 13 marca 2020

Koronawirus - moje pięć groszy

No dobrze, to ja też napiszę o koronawirusie. Do tej pory umywałem od niego ręce. Z początku usilnie go ignorując, potem przerzuciłem się na mydło. Ignorowałem mając w pamięci kilka głośnych chorób zakaźnych - SARS, Zikę, świńską i ptasią grypę. Nie chodzi o to by je trywializować, ale nie były zdarzeniami takiej skali jak chciały tego media. Żadna nie była “dżumą/hiszpanką naszych czasów”. Jak już, to pokazały one jak, wbrew temu co mogło pokazać Hollywood, nieźle ludzkość radzi sobie z takimi sytuacjami. Koronawirus też raczej nie będzie dżumą ani hiszpanką. Ale może się zbliżyć. Niekoniecznie z tych samych powodów.


Pandemia, Epidemia i PHEIC (stan zagrożenia)

SARS-CoV-2 dzięki długiemu czasowi bezobjawowego zarażania miał świetne warunki by doprowadzić do pandemii. I doprowadził. I skoro trąbią o tym wszystkie media, to chciałbym, żeby wszyscy czytelnicy Węglowego wiedzieli, że to mocno uznaniowy termin. Ot, gdy epidemia sięgnie kilku kontynentów to zwyczajowo nazywa się ją pandemią. Ogłoszenie WHO z 11 marca mówiące, że COVID-19 to pandemia było w sumie kwestią czasu, ale i tak zasiliła niezliczoną ilość nagłówków, niejednokrotnie karygodnych i odrażających.

Znacznie istotniejszą datą był 30 stycznia 2020 roku. Wtedy WHO ogłosiło Public Health Emergency of International Concern (PHEIC) czyli stan zagrożenia dla zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. To moment w którym rządy poszczególnych krajów (jeśli wcześniej tego nie robiły) powinny podjąć zdecydowane działania by przygotować się na epidemię, postarać się ją ograniczyć i edukować społeczeństwo.


Zagrożenie i profilaktyka

Niestety COVID-19 jest zdecydowanie poważniejszy niż czasem (i bardzo słusznie) używana jako punkt odniesienia, tak zwana “grypa sezonowa”. Nowy wirus jest bardziej śmiertelny i bardziej zaraźliwy. Do liczb w przypadku COVID-19 trzeba podchodzić sceptycznie, bo jego śmiertelność najpewniej jest bardzo zawyżona. Ogrom przypadków jest niemal na pewno nie wykrywany (co sprzyja rozsiewaniu wirusa), więc i śmiertelność jest przeszacowana. Młodzi i zdrowi nie są bardzo zagrożeni.

Zanim ktoś zarzuci mi bagatelizowanie tematu - nawet jeśli jego śmiertelność jest kilkukrotnie zawyżona wciąż jest groźniejszy od sezonowej grypy na którą warto się szczepić. Sam staram się izolować w granicach rozsądku, dezynfekuję telefon, myję ręce mydłem. Tak jest - mydełko jest skuteczniejsze niż alkohol.


Co nas uratuje

My. Tylko my. Jedzcie dobrze, wysypiajcie się unikajcie tłumów, szorujcie ręce, paluchy z dala od twarzy. Siedźcie na tyłku w domu. Żadna władza nie uchroni nas przed wirusem. Kropka. A już napewno nie taka, która w każdej sytuacji potrafi się zachowywać kompletnie nieodpowiedzialnie i na przekór specjalistom i stanowiskom nauki.

Jedyne co pomaga w czasie pandemii, to rozsądek ludzi. To znaczy, jeśli nie będziemy się zachowywać jak banda rozhisteryzowanych małp, to powinno być OK. To my musimy przestrzegać reguł czystości i zaleceń WHO. Jedna z najlepszych grafik wokół koronawirusa to ten gif. Pokazujący dlaczego, nawet jeśli większości z nas nie grozi wirus, warto kolektywnie z nim walczyć. Otóż system opieki zdrowotnej ma ograniczoną wydolność. Jeśli chorych będzie mniej i będą bardziej rozłożeni w czasie, są większe szanse, że sprzętu starczy dla wszystkich, że nie będzie trudnych wyborów.


Panika

Nie panikuję. Nie czuję się zagrożony. Martwię się jednak, że czysto statystycznie, ktoś bliski może ucierpieć. Martwi mnie też to jak okropnie zareagowały media i ludzie. Jasne wiem, że mamy całe pokolenia pamiętające puste półki, więc tłoczą się w sklepach rzucają się na ryż i papier toaletowy, dając wirusowi kolejne okazje by zarażać. Wiem też, że nigdy ludzkość nie miała równie dobrych warunków by poradzić sobie z taką pandemią.

Samonapędzający się amok sprawia, że rzeczywiście półki pustoszeją. A to zbędne. Sklepy i wiele biznesów mogłoby spokojnie działać. Zachowując higienę można zrobić zakupy. Nie po to mamy unikać biur, szkół, imprez masowych i tłocznych biur, żeby tłoczyć się w sklepach a potem koczować w domu. Mogliśmy koczować w domu i co drugi dzień robić zakupy.

Co będzie kiedy nastąpi prawdziwy kryzys? W Chinach (z tego co wiem, nie znam mandaryńskiego) zdarzały się już przypadki skatowania ludzi, którym zarzucano, że są z Wuhanu. W Polsce, gdzie wykarmione podatniczymi pieniędzmi media, pasą wszelkie ksenofobiczne instynkty dochodzi do sytuacji, że policja spisuje ludzi w pociągu, bo jakiejś pani wydało się, że obcokrajowiec kichnął. Jak będzie wyglądać świat podgrzany o kolejny stopień, z miliardem uchodźców, niedoborami wody, żywności, z przerwami w dostawie energii, kiedy nie wystarczy przejść na homeoffice i oglądanie netflixa wieczorami?


Ciekawostki

Jako że u nas epidemia dopiero rozwija skrzydła nie wiem co jeszcze zobaczymy na ulicach Polski. Co ciekawe, jeśli idzie o marudzenie na późne reakcje i późne zalecanie izolacji - przedwczesna kwarantanna ponoć może zaszkodzić. Może wystąpić “efekt zmęczenia”, gdzie ludzie znużeni izolacją i przestrzeganiem reguł zaczynają sobie odpuszczać i szczytowa mobilizacja opada zanim nastąpi szczyt wirusowej zarazy. Ciekawe kiedy koronawirus znudzi się naszym mediom, które cały czas idą na całość. Jednocześnie wykres obok (pochodzący z  Journal of the American Medical Association) pokazuje jak bardzo skuteczna jest izolacja ludzi. W Chinach niemal natychmiastowo runęła liczba nowych zarażeń (nie mylić z nowymi rozpoznaniami).

Czekacie na szczepionkę? Mówi się, że najwcześniej będzie w 2021. Tylko wiecie co… Zastanówmy się, jak się ma szczepionka na Zikę? A ta na SARS? A co z szczepionką na przeziębienie? Około 15% przeziębień zawdzięczamy właśnie koronawirusom. Także ja bym nie wstrzymywał oddechu.

A skoro o tym mowa, to antyszczepionkowcy oczywiście już wskoczyli na temat i sieją bzdurami. Mam nadzieję, że tylko sobie zaszkodzą a ta pandemia raczej podniesie wyszczepialność (niezależnie od poprzedniego akapitu). Tak czy inaczej jak dla mnie trafiają oni na tę samą półkę co ludzie, którzy próbują zarobić na panice i sprzedają byle jakie maseczki jako niby-antywirusowe. Pfuj.


Jeszcze raz - rozsądek nie panika, mydełko nie alkohol, dbajcie o starszych i chorych, siedźcie na tyłkach i szerujcie memy.


Świetne grafiki od "Information is beautiful"
Źródło gifa
Five things you should know now about the COVID-19 pandemic
Dziesięć pozytywnych informacji o koronawirusie
Coronavirus: Why You Must Act Now


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.


środa, 11 marca 2020

Po mięsie bez krowy - mąka bez zboża

Firma Solar Foods, operująca na przedmieściach Helsinek, hoduje bakterie, które produkują mąkę. Kto wie jak ekscytuje mnie temat mięsa hodowanego laboratoryjnie, domyśli się jak entuzjastycznie podszedłem do tej wiadomości. George Monbiot, autor dokumentu Apocalypse Cow, miał okazję spróbować naleśnika z takiej mąki. Ale mąka to nie tylko naleśniki, nieprawdopodobna różnorodność jej zastosowań sprawia, że wszelkie usprawnienia jej produkcji mogą być zbawienne dla świata.

Bakterie, które wykorzystuje Solar Foods produkują odpowiednik mąki pszennej pomijając pszenicę. To uproszczenie sprawia, że kilogram tak produkowanego białka wymaga stukrotnie mniej wody niż uprawiana roślina. Żeby nie wspomnieć o wołowinie, która wymaga ok pięćset razy więcej wody. W kwestii powierzchni lądowej, tak produkowane białko jest 60 razy wydajniejsze od roślin i 1000 razy wydajniejsze od hodowli bydła.

Podobnie jak rośliny, do produkcji bakterie używają atmosferycznego CO2, ale ich źródłem energii jest wodór. Solar Foods pozyskuje go z wody z użyciem energii z źródeł odnawialnych. Ciąg reakcji chemicznych, które przeprowadzają bakterie jest 10-krotnie wydajniejszy niż ten z zastosowaniem fotosyntezy, prowadzony przez zboża.

Innymi słowy proces ten jest znacznie bardziej wydajny na wielu frontach. Tak jak laboratoryjne mięso pozbywa się nie tylko cierpienia ale i wyłącza z produkcji niejadalne części zwierzęcia, podobnie (choć nie na taką skalę) tu pozbywamy się niejadalnych części roślin. Produkcja odbywa się w kadziach, więc nie zależy od pory roku, deszczu czy pogody w ogóle. A skoro część procesu to elektroliza wody z użyciem energii słonecznej, to być może dobrym miejscem na produkcję byłyby tereny pustynne.

Jeśli zmodyfikować te bakterie, będą mogły produkować białka potrzebne do produkcji kultywowanego mięsa, mleka, kwasu laurynowego (co mogłoby zniszczyć okropny rynek oleju palmowego). Obecnie niektórzy przenoszą się na diety roślinne. Może kolejnym krokiem będzie odejście od roślin na rzecz jednokomórkowców.

W obliczu katastrofy klimatycznej, tradycyjna produkcja żywności będzie się borykać z całym zestawem problemów. Ocieplenie powoduje wcześniejsze nastanie wiosny co prowadzi do suchszego lata. Obserwujemy wzrost ekstremalnych zjawisk pogodowych. Narasta problem ilości słodkiej wody. Postępuje pustynnienie i degradacja gleb. Nowoczesne technologie produkcji żywności niedługo mogą być jedyną racjonalną opcją.

Dlatego może nie warto mówić o tym, że taka żywności pewnie będzie się spotykać ze sprzeciwem. Choć mam wrażenie, że nowe pokolenie jest znacznie bardziej świadome problemów tej planety. Prawdopodobnie w 2050 roku nikt nie będzie wybrzydzał i marudził na “frankenfoods”. W 2021 obstawiam, że do protestujących przeciwko 5G, GMO, LGBT dołączą i przeciwnicy “sztucznego jedzenia” (chyba, że wymyślą jakieś bardziej chwytliwe określenie).

Technologie które rodzą się na naszych oczach mają szansę za jednym zamachem uratować zarówno ludzi jak i ogromne połacie planety. Zmniejszyć emisje, przywrócić tereny naturze, zakończyć wyzysk zwierząt, zatrzymać wylesianie, zredukować używanie nawozów… Może choć w pewnym stopniu spowolnić “szóste wielkie wymieranie”.

Żywność produkowana bez farm czy pól z czasem powinna być tańsza od tradycyjnej. Ma również wszelkie podstawy by być zdrowsza. Prostszy proces i składniki oznaczają też mniej rozbijania złożonych związków, czyli mniej alergenów, szkodliwych tłuszczów i innych niezdrowych atrakcji. Czas pokaże czy proces produkcji nie zaskoczy nas czymś niemiłym. Z pewnością konieczne będą normy pożywek dla bakterii i temu podobne. Ale mam nadzieję, że kiedyś na blogu wyląduje notka o pizzy, którą zrobię z mąki z bakterii zasilanych wodorem, z serem który powstał bez udziału krowy z mięskiem prosto z laboratoryjnej próbowki.


Cześć, dotarłaś/dotarłeś tutaj więc pozwól, że zachęcę Cię do zagłosowania na mnie w "soczewkach Focusa". Wymaga to jednego kliknięcia, nie trzeba podawać danych (możesz zignorować wyskakujące okienko, głos zostanie zaliczony). Głosować można raz dziennie, do końca tygodnia. Dzięki!


Źródła:
Solar Foods
Global warming found to give rise to earlier springs contributing to drier summers
Increasing risks of multiple breadbasket failure under 1.5 and 2 °C global warming
Lab-grown food will soon destroy farming – and save the planet
Dairy Ice Cream, No Cow Needed: These Egg And Milk Proteins Are Made Without Animals


niedziela, 1 marca 2020

SpaceX - update #1

To będzie rok SpaceX. Flota satelitów Starlinka rośnie niemal z tygodnia na tydzień. Konstelacja liczy sobie już trzysta satelitów. W najbliższych miesiącach czeka nas załogowy lot Dragona na ISS co będzie pierwszym wyniesieniem astronautów z amerykańskiej Ziemi od zakończenia ery promów kosmicznych w 2011. Poza tym tylko patrzeć jak zaczną się loty Starshipa, rakiety wielokrotnego ze stali nierdzewnej.

Z tego powodu postanowiłem, że trzeba ruszyć z cyklem, który będzie serwował w miarę możliwości krótkie info o tym co się dzieje i na jakim etapie są projekty SpaceX. Jak macie pomysły na lepszą nazwę cyklu to wiecie gdzie je sugerować.

Starship

Zacznijmy w takim razie od nierdzewnego kolosa, którego w zawrotnym tempie spawają w Boca Chica. Internauta Rafael Adama wykonał rewelacyjną grafikę identyfikującą poszczególne fragmenty rakiety, którą widzicie powyżej. Wygląda na to, że została jeszcze tylko biała, sześciosegmentowa sekcja i główna konstrukcja będzie gotowa. Zostanie oczywiście montaż przewodów, awioniki, pierdylion testów, montaż silników itd. Ale niektórzy twierdzą, że suborbitalne loty mogą się odbyć nawet w kwietniu.

Jakby tego było mało, Elon Musk powiedział, że ma mocne ciśnienie na pierwsze loty orbitalne w tym roku. Jako że Starship sam nie może osiągnąć orbity, to oznacza, że planują zbudować Super-heavy jeszcze w tym roku. Szef SpaceX kusi też fanów i entuzjastów concept-artem z koncertu w zero-g na pokładzie Starshipa.

Aktualizacja do aktualizacji: Niestety test ciśnieniowy w nocy z 28 na 29 lutego delikatnie mówiąc nie powiódł się. Starship SN-1 (serial number) zakończył swój żywot po krótkim, nieplanowanym locie. Oczywiście obyło się bez jakichkolwiek ofiar. Nieplanowany “podskok” z implozją można obejrzeć tutaj.


Turystyka

SpaceX podpisało umowę z firmą Space Adventures. Ich pierwszym klientem był Dennis Tito, który jako pierwszy turysta w 2001 spędził tydzień na pokładzie ISS. Tym razem planują pięciodniową wycieczkę na wysoką orbitę okołoziemską bez pobytu na ISS dla czterech osób. Planowany termin to 2021. Szczerze mówiąc jestem zaintrygowany, bo niecały tydzień w Dragonie raczej nie będzie zbyt komfortowy i przyjemny. Jedzenie, spanie i załatwianie wszelkich potrzeb, w objętości jakichś 10 m3, to daje jakieś 2,5 m3 na osobę…

Zupełnie inaczej brzmi kwestia firmy Axiom Space, która podpisała umowę na dodanie do ISS nowych modułów. Na początek ustalono montaż trzech, zaczynając w 2024. Pierwszy będzie wyposażony w pokład obserwacyjny, który będzie w zasadzie podłużną bańką wystającą ze stacji. Prawdopodobnie będzie to najlepsze miejsce z widokiem na Ziemię i kosmos jakie widział świat, bo chyba nawet skafandry EVA z racji na kask i to jak krępują ruchy nie dadzą takiego poczucia przestrzeni jak to miejsce.

Drugi będzie modułem mieszkalnym. Taki kapsułowy hotel w kosmosie, obity poduchami, z rzepami na ścianach do trzymania mniej lub bardziej przydatnych rzeczy, z okienkami i małymi tv/tabletami. Trzeci będzie modułem badawczo-produkcyjnym. Jedno i drugie jest bardzo kuszące komercyjnie. Jest niezliczona liczba badań, które wielkie korporacje chętnie wykonałyby w warunkach mikrograwitacji, gdyby cena była odpowiednia. Mikrograwitacja stwarza też niespotykane na Ziemi możliwości produkcji materiałów i substancji, w tym medycznych. Tak więc dysponując tanim transportem na orbitę, można by rozwinąć nie lada biznes.

Czwarty planowany moduł to moduł zasilający i regulujący temperaturę. Z jego pomocą moduły Axiom mogłyby oddzielić się od ISS i zacząć samodzielnie funkcjonować jako niezależna komercyjna stacja kosmiczna.

Przy tej okazji ciekaw jestem czy sieć Starlink przewiduje również łączność z komercyjnymi i państwowymi jednostkami na orbicie okołoziemskiej. To co widzimy może być dopiero początkiem kosmicznej turystyki i myślę, że płacący krocie turyści chętnie skorzystaliby z możliwości wrzucania tweetów czy innych pierdół prosto z kosmosu do swoich followerów.


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.