Tytuł tej notki wcale nie jest na wyrost. Jeśli Microsoft osiągnie choć częściowo swoje ambitne cele, to może być wzorem dla innych korporacji i przetrzeć szlak dla technologii, która jest po prostu konieczna, jeśli mamy uniknąć najgorszej katastrofy. Jeśli jakimś cudem nie widzieliście nagłówków, to wyjaśniam - Microsoft postanowił, że do 2030 roku będzie węglowo neutralny a do 2050 roku usunie z atmosfery w całości swoje historyczne emisje.
Planeta została podgrzana o jeden stopień i efekty tego coraz mocniej przedostają się do zbiorowej świadomości. Mamy już walki o wodę, bezprecedensowe wymieranie gatunków, kłopoty rolnictwa, coraz silniejsze ekstrema pogodowe… pisałem o tym już wielokrotnie. Jest wiele rzeczy, które powinniśmy robić jako ludzkość. Wiele z tych działań tyczy się ograniczenia emisji CO2. Jednak konsensus naukowy jest dość jasny. O ile odejście od emisji CO2 mogło wystarczyć gdy naukowcy bili na alarm w latach dziewięćdziesiątych, to jeśli teraz chcemy uniknąć prawdziwie dramatycznej katastrofy klimatycznej, musimy też dołożyć starań by usunąć nadmiar CO2 z atmosfery. Przekroczyliśmy pewne punkty krytyczne i ruszyły liczne mechanizmy sprzężeń zwrotnych, które mogą napędzać ocieplenie już bez pomocy człowieka. Tymczasem my zamiast mu przeciwdziałać, zamiast naciskać na hamulec, wciąż zwiększamy emisje.
Dlatego deklaracja Microsoftu jest tak ważna. Bo ma ambicje sięgające poza emisyjną neutralność. Ich plan usuwania CO2 jest ważny, bo technologie potrzebne do tego celu są kompletnie w powijakach. Nawet jeśli ich roczne emisje to 0,0003 światowych emisji, to jeśli miliard dolarów, który planują wpompować w technologię przechwytywania CO2, to ta technologia, a zatem Microsoft może uratować nasz świat.
Prezes Microsoftu mówi wprost - konieczne będzie agresywne podejście, nowe technologie, które nie istnieją i innowacyjna polityka firmy. Określa cel pięknym słowem “audacious”. Oznacza ono więcej niż “ambitny”. Sugeruje zuchwałość, ale w pozytywnym, śmiałym sensie. Ten cel jednocześnie jest absolutnie fundamentalny dla każdego człowieka na świecie i każdego pokolenia, które ma nastąpić.
Cel Microsoftu obejmuje neutralność w 2030 a do 2050 usunięcie całego śladu węglowego - zarówno bezpośrednich emisji jak i tych spowodowanych zużyciem energii elektrycznej od momentu założenia firmy w 1975 roku. I powiem Wam, że nie interesuje mnie wszystko co powiecie o tych korpobogaczach ich monopolistycznych praktykach czy paskudnych chwytach. Jeśli zrealizują ten cel, są u mnie na plusie.
Brad Smith wspomina również oczywiste - nie wystarczy jedynie ambitny cel, potrzebny jest jeszcze dokładny plan. W jego ramach MS rozbuduje swój program “internal carbon fee”, który istnieje od 2012 roku (w jego ramach działy firmy przekazują proporcjonalne sumy na “sustainability improvements”, więc dla lepszych wyników finansowych starają się ograniczać swój odcisk węglowy). Poza tym przekaże miliard dolarów na rozwój technologii ograniczenia i przechwytywania i usuwania emisji. Przyznam, że to nie jest zawrotna kwota. To mniej niż 1% przychodu firmy. Nie wiem ile wynosi ich sumaryczny internal carbon fee, ale to osobne źródło pieniędzy na zbliżone cele.
Jednak Microsoft ma zamiar rozliczać się z postępów. Już od kilku lat publikuje “Environmental Data Factsheet”, a od 2020 ma publikować “Environmental Sustainability Report”. Ponadto firma chce być orędownikiem ograniczania emisji i usuwania CO2.
Już słyszę te głosy o “PRowym bullszicie”. Jednak wbrew pozorom, można zakładać, że szefostwo Microsoftu jest racjonalne i kieruje się przesłankami naukowymi. A te jasno mówią gdzie jesteśmy i jaki jest kurs naszej cywilizacji. Zakładam też, że ludzie w zarządzie MS mają dzieci i lubią życie. Mogą też mieć świadomość, że współczesny pracownik poza pieniędzmi ceni wartości i misję swojej firmy. Na pewnym poziomie wynagrodzenia to ostatnie zaczyna być naprawdę istotne. Także najzwyklejsza chęć zysku i umocnienia korporacji może motywować Microsoft do tego, by nie skończyło się na “PRowym gadaniu”.
W tym miejscu pozwolę sobie na parafrazę słów Neila Tysona z jego zeznania przed Kongresem USA. Choć tyczył się fundowania NASA, zaskakująco dobrze wpasowuje się w ambitny cel Microsoftu.
Śmiałe wizje mają moc by przekształcać umysły, by zmieniać założenia o tym co jest możliwe. Kiedy społeczeństwo pozwoli sobie na ambitne marzenia, te marzenia opanowują ambicje jednostek. W erze Apollo nie potrzeba było rządowych programów, które miałyby przekonywać ludzi, że bycie naukowcem lub inżynierem było dobre dla społeczeństwa. To było oczywiste.
Fundowanie misji oczyszczenia atmosfery z dwutlenku węgla ożywiłoby zdolność ludzi do innowacji jak żadna inna siła. Brak ambicji pożera nas, gdy przestajemy mieć marzenia. Robienie czegoś, czego nigdy wcześniej nie dokonano stanowi intelektualną pokusę. Zew tej przygody odbiłby się echem w społeczeństwie i w edukacji.
Plan Microsoftu zakłada, że do 2025 cała energia konsumowana przez centra danych, budynki i kampusy firmy będzie pochodzić ze źródeł odnawialnych. A jako, że pierwszy punkt ich zasad mówi o kierowaniu się nauką, mam cholerną nadzieję, że wśród tych źródeł będzie energia jądrowa. Do 2030 cała flota pojazdów na kampusach ma być elektryczna. Już w tym roku ich internal carbon fee będzie obejmować również bardziej pośrednie emisje.
Microsoft w najbliższych latach planuje mieć cały wachlarz technologii negatywnych emisji. Od zalesiania i sekwestracji w glebie, po technologie bezpośredniego wychwytywania CO2 z atmosfery. Technologie mają być skalowalne, przystępne cenowo i dostępne komercyjnie.
Warto docenić, że Brad Smith sam stwierdził, że ten 1 miliard (do zainwestowania na przestrzeni czterech lat) to ułamek potrzebnych inwestycji, ale liczy, że to rozpocznie trend wśród rządów i firm. I myślę, że może mieć rację. Argumenty wymieniłem wcześniej.
Źródła:
https://blogs.microsoft.com/blog/2020/01/16/microsoft-will-be-carbon-negative-by-2030/
https://download.microsoft.com/documents/en-us/csr/environment/microsoft_carbon_fee_guide.pdf
https://www.youtube.com/watch?v=wj0UrF2T130
https://space.nss.org/neil-degrasse-tyson-senate-testimony/
Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.
Planeta została podgrzana o jeden stopień i efekty tego coraz mocniej przedostają się do zbiorowej świadomości. Mamy już walki o wodę, bezprecedensowe wymieranie gatunków, kłopoty rolnictwa, coraz silniejsze ekstrema pogodowe… pisałem o tym już wielokrotnie. Jest wiele rzeczy, które powinniśmy robić jako ludzkość. Wiele z tych działań tyczy się ograniczenia emisji CO2. Jednak konsensus naukowy jest dość jasny. O ile odejście od emisji CO2 mogło wystarczyć gdy naukowcy bili na alarm w latach dziewięćdziesiątych, to jeśli teraz chcemy uniknąć prawdziwie dramatycznej katastrofy klimatycznej, musimy też dołożyć starań by usunąć nadmiar CO2 z atmosfery. Przekroczyliśmy pewne punkty krytyczne i ruszyły liczne mechanizmy sprzężeń zwrotnych, które mogą napędzać ocieplenie już bez pomocy człowieka. Tymczasem my zamiast mu przeciwdziałać, zamiast naciskać na hamulec, wciąż zwiększamy emisje.
Dlatego deklaracja Microsoftu jest tak ważna. Bo ma ambicje sięgające poza emisyjną neutralność. Ich plan usuwania CO2 jest ważny, bo technologie potrzebne do tego celu są kompletnie w powijakach. Nawet jeśli ich roczne emisje to 0,0003 światowych emisji, to jeśli miliard dolarów, który planują wpompować w technologię przechwytywania CO2, to ta technologia, a zatem Microsoft może uratować nasz świat.
Prezes Microsoftu mówi wprost - konieczne będzie agresywne podejście, nowe technologie, które nie istnieją i innowacyjna polityka firmy. Określa cel pięknym słowem “audacious”. Oznacza ono więcej niż “ambitny”. Sugeruje zuchwałość, ale w pozytywnym, śmiałym sensie. Ten cel jednocześnie jest absolutnie fundamentalny dla każdego człowieka na świecie i każdego pokolenia, które ma nastąpić.
Cel Microsoftu obejmuje neutralność w 2030 a do 2050 usunięcie całego śladu węglowego - zarówno bezpośrednich emisji jak i tych spowodowanych zużyciem energii elektrycznej od momentu założenia firmy w 1975 roku. I powiem Wam, że nie interesuje mnie wszystko co powiecie o tych korpobogaczach ich monopolistycznych praktykach czy paskudnych chwytach. Jeśli zrealizują ten cel, są u mnie na plusie.
Brad Smith wspomina również oczywiste - nie wystarczy jedynie ambitny cel, potrzebny jest jeszcze dokładny plan. W jego ramach MS rozbuduje swój program “internal carbon fee”, który istnieje od 2012 roku (w jego ramach działy firmy przekazują proporcjonalne sumy na “sustainability improvements”, więc dla lepszych wyników finansowych starają się ograniczać swój odcisk węglowy). Poza tym przekaże miliard dolarów na rozwój technologii ograniczenia i przechwytywania i usuwania emisji. Przyznam, że to nie jest zawrotna kwota. To mniej niż 1% przychodu firmy. Nie wiem ile wynosi ich sumaryczny internal carbon fee, ale to osobne źródło pieniędzy na zbliżone cele.
Jednak Microsoft ma zamiar rozliczać się z postępów. Już od kilku lat publikuje “Environmental Data Factsheet”, a od 2020 ma publikować “Environmental Sustainability Report”. Ponadto firma chce być orędownikiem ograniczania emisji i usuwania CO2.
Już słyszę te głosy o “PRowym bullszicie”. Jednak wbrew pozorom, można zakładać, że szefostwo Microsoftu jest racjonalne i kieruje się przesłankami naukowymi. A te jasno mówią gdzie jesteśmy i jaki jest kurs naszej cywilizacji. Zakładam też, że ludzie w zarządzie MS mają dzieci i lubią życie. Mogą też mieć świadomość, że współczesny pracownik poza pieniędzmi ceni wartości i misję swojej firmy. Na pewnym poziomie wynagrodzenia to ostatnie zaczyna być naprawdę istotne. Także najzwyklejsza chęć zysku i umocnienia korporacji może motywować Microsoft do tego, by nie skończyło się na “PRowym gadaniu”.
W tym miejscu pozwolę sobie na parafrazę słów Neila Tysona z jego zeznania przed Kongresem USA. Choć tyczył się fundowania NASA, zaskakująco dobrze wpasowuje się w ambitny cel Microsoftu.
Śmiałe wizje mają moc by przekształcać umysły, by zmieniać założenia o tym co jest możliwe. Kiedy społeczeństwo pozwoli sobie na ambitne marzenia, te marzenia opanowują ambicje jednostek. W erze Apollo nie potrzeba było rządowych programów, które miałyby przekonywać ludzi, że bycie naukowcem lub inżynierem było dobre dla społeczeństwa. To było oczywiste.
Fundowanie misji oczyszczenia atmosfery z dwutlenku węgla ożywiłoby zdolność ludzi do innowacji jak żadna inna siła. Brak ambicji pożera nas, gdy przestajemy mieć marzenia. Robienie czegoś, czego nigdy wcześniej nie dokonano stanowi intelektualną pokusę. Zew tej przygody odbiłby się echem w społeczeństwie i w edukacji.
Plan Microsoftu zakłada, że do 2025 cała energia konsumowana przez centra danych, budynki i kampusy firmy będzie pochodzić ze źródeł odnawialnych. A jako, że pierwszy punkt ich zasad mówi o kierowaniu się nauką, mam cholerną nadzieję, że wśród tych źródeł będzie energia jądrowa. Do 2030 cała flota pojazdów na kampusach ma być elektryczna. Już w tym roku ich internal carbon fee będzie obejmować również bardziej pośrednie emisje.
Microsoft w najbliższych latach planuje mieć cały wachlarz technologii negatywnych emisji. Od zalesiania i sekwestracji w glebie, po technologie bezpośredniego wychwytywania CO2 z atmosfery. Technologie mają być skalowalne, przystępne cenowo i dostępne komercyjnie.
Warto docenić, że Brad Smith sam stwierdził, że ten 1 miliard (do zainwestowania na przestrzeni czterech lat) to ułamek potrzebnych inwestycji, ale liczy, że to rozpocznie trend wśród rządów i firm. I myślę, że może mieć rację. Argumenty wymieniłem wcześniej.
Źródła:
https://blogs.microsoft.com/blog/2020/01/16/microsoft-will-be-carbon-negative-by-2030/
https://download.microsoft.com/documents/en-us/csr/environment/microsoft_carbon_fee_guide.pdf
https://www.youtube.com/watch?v=wj0UrF2T130
https://space.nss.org/neil-degrasse-tyson-senate-testimony/
Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.