poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Infinity War - recenzja

Wiesz, że trudno zrecenzować film, jeśli nawet mówienie “nie dajcie sobie zespoilerować” może być spoilerem. Dobrze, że lubię wyzwania. Będzie bardzo bezpiecznie i bez zdradzania, a pod koniec będzie troszkę tekstu do podświetlenia. Nie spoilery w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale kilka słów o tym, którzy bohaterowie/interakcje mi pasowali lub nie. Z tego wynika kto z kim razem występuje, więc dla czystego sumienia będzie schowane.

Mało filmów wyczekiwano tak jak tego. Początek nowej i nowszej trylogii Gwiezdnych Wojen, ekranizacja Władcy PierścieniAvengers: Infinity War może nie był aż tak wyczekiwany, natomiast uważam, że był jednocześnie najtrudniejszy w realizacji. Dziesięć lat budowania uniwersum, które jeśli racjonalnie na to spojrzeć, nie trzyma się kupy. Dziesięć lat piętrzenia oczekiwań. Dziesięć lat, w czasie których fani wyrabiali sobie zdanie, kto jest ich ulubieńcem. Jak zaspokoić wszystkich, jak dać każdemu pięć minut, spleść z tego jedną historię, dać im wszystkim godnego przeciwnika i zmieścić się z tym wszystkim poniżej trzech godzin?

Z przyjemnością zgłaszam, że to możliwe. Nie jest to film idealny i tylko kilka pierdółek sprawia, że raczej nie będzie w moim rankingu wyżej niż Avengers i Guardians of the Galaxy, ale to niesamowite widowisko i monumentalny wyczyn Marvel Studios. Czegoś takiego nie zaserwowano nam w poprzednich osiemnastu filmach. Film przejmujący, pełen emocji i pozostający z widzem na długo po seansie (niżej podpisany ma za sobą już dwa). Jednocześnie Infinity War to wciąż kino Marvelowskie - akcja, humor, kolorki, śmieszne teksty. Wydawało się, że Joss Whedon w 2012 miał przed sobą niewykonalne zadanie. Bracia Russo mieli poprzeczkę jeszcze wyżej, ale i tak jej nie strącili.

Wiem, że do filmu przyłożył rączki James Gunn by Strażnicy Galaktyki byli w nim sobą. Oglądając miałem wrażenie, że nie tylko on, bo Thor jest tu wyśmienity i taki jak w Ragnaroku. Myślę, że Marvelowi udało się stworzyć wyjątkowy model pracy z aktorami i twórcami filmów i teraz zgarniają owoce tej współpracy. No i owoce jakiegoś castingowego arcydzieła.

OK, to jakie są te pierdółki? Jest jeden duet, którego tu nie kupiłem. Jest tu duży przeskok względem tego co widzieliśmy w poprzednich filmach, jest zmiana tego co znamy i jest pośpiech. Jestem minimalnie niedopieszczony pod względem scen akcji. Po wariackim pościgu Capa za Winter Soldierem i bijatyce w windzie (Winter Soldier), po bitwie na lotnisku (Civil War), oczekiwałem chyba, że Infinity War stopi mi mózg. Nie stopił.

Jest też CGI, które momentami jest doskonałe i sprawia, że pod animacją widać świetną grę aktorską Josha Brolina. Jest jednak kilka momentów kiedy myślałem sobie, że fajnie byłoby, gdyby przed wydaniem Blu-Raya studio rzuciło jeszcze trochę kapuchy, bo chyba zabrakło trochę czasu na postprodukcję.

Skoro już doszedłem do Brolina… Thanos jest wyśmienity. Powiedzieć, że to najlepszy łotr Marvela to mało. To świetny antybohater w ogóle. Momentami kradnie show. Udało się stworzyć łotra przerażającego i będącego w stanie sponiewierać avengersów, który jednocześnie ma sensowne motywacje, cele, nie jest bezsensownie okrutnym mordercą i ma ludzką stronę.

Kiedy w 2016 Bracia Russo ogłosili, że Infinity War będzie zamkniętą całością bez cliffhangera, a Avengersi w 2019 roku będą mieć zupełnie inny tytuł, chyba mało kto uwierzył, biorąc pod uwagę, że oba filmy kręcono jednocześnie. A jednak… choć nie mogę się doczekać co będzie dalej, potwierdzam, to zamknięta całość. Brzmi dziwnie? Idźcie do kina, potem możemy podyskutować.

Serio, idźcie do kina. Nie przegapcie wielkiego wydarzenia jakim jest ten film. Szczególnie, że udźwignął on ciężar oczekiwań, że pokazuje coś, czego w tym uniwersum nie było przez ostatnie 10 lat, że dostarcza fenomenalnego przeciwnika, że całość nie pęka w szwach a dostarcza emocji i wszystkiego co lubimy w tych wszystkich bohaterach.

Sekcja z niby-spoilerami (ale bez szczegółów):

W filmie jest trochę za mało Kapitana Ameryki. Trzeba jednak przyznać, że Russo poświęcili mu dwa filmy, więc trochę to rozumiem. Dla równowagi Thor, dość zmarginalizowany w poprzednich częściach Avengersów i nieobecny w Civil War, wreszcie dostaje swój czas. A Hemsworth jest godny swojej roli. Niestety Scarlet Witch i Vision - to najsłabszy wątek w filmie. Subtelności poprzednich filmów zastąpiono dosłownością i pośpiechem.

Nie podobało mi się jak potraktowano Hulka/Bannera robiąc z niego klauna. Może to zostawianie sobie więcej na później, ale nie przekonało mnie. Przy okazji - strasznie podoba mi się, że Marvel wszedł w grę z fanami, którzy rozbierają zwiastuny i materiały promocyjne na części pierwsze i nie tylko ukrywa pewne rzeczy, ale wręcz podpuszcza i zwodzi widownię.

Świetnie wypada jednak miks Thora i Strażników, podobnie jak Iron Man i dr Strange oraz Spiderman. Wspaniały wątek Gamory, piękne wprowadzenie Strażników, kapitalny motyw Petera Dinklage… Nawet dla Groota, co do którego miałem obawy, że będzie się tylko szwendał po ekranie, znalazło się coś do roboty. I chwila na małą interakcję z Kapitanem.

Wreszcie okrutnie podoba mi się tona wszędobylskich ale jednak niewymuszonych gagów i nawiązań do motywów i żartów z poprzednich filmów.

Koniec spoilerów.


Przeczytałeś? Lubisz to co robię nawet jak czasem nie piszę o nauce i technice? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego. Już niedługo planuję coś dużego, co nie powstałoby bez patronów!


sobota, 21 kwietnia 2018

Optyczny konkurs Węglowego

Wraz z Wydawnictwem Naukowym PwN zapraszam Was do optycznego konkursu Węglowego. By wziąć w nim udział, musicie nadesłać odpowiedzi na trzy konkursowe pytania na adres weglowy.szowinista@gmail.com do soboty 28 kwietnia 2018.

Najlepsze odpowiedzi zostaną nagrodzone książkami z dwóch serii PwN. “Laboratorium w szufladzie” to cykl książek dla osób ciekawych świata, pasjonatów, hobbystów, a przede wszystkim praktyków. Czytelnicy znajdą w nich instrukcje do prowadzenia własnych doświadczeń i eksperymentów. “The Manga Guide” łączy formę ciekawych i zabawnych japońskich komiksów z praktyczną wiedzą z zakresu tak popularnych ostatnio dziedzin jak: fizyka, informatyka, czy biochemia. To kompilacja graficznych prac najważniejszych japońskich artystów zajmujących się mangą i wiedzy specjalistów z najbardziej prestiżowych uczelni.



A oto konkursowe pytania:

1. Ile kolorów ma tęcza?
2. Jaki makabryczny eksperyment przeprowadzał na samym sobie Isaac Newton?
3. Co dzieje się z energią fotonu (w kontekście zasady zachowania energii), który ulega przesunięciu ku czerwieni w wyniku rozszerzania się wszechświata?


W razie wątpliwości reguły:
  • Na odpowiedzi czekam do soboty 28 kwietnia do północy.
  • Odpowiedzi wysyłamy tylko i wyłącznie na mail weglowy.szowinista@gmail.com.
  • Nadsyłając odpowiedzi wyrażacie zgodę na to, że Wasze imiona i nazwiska zostaną podane na blogu.
  • Jakby się Wam coś pomieszało możecie wysłać odpowiedzi ponownie, uwzględnię te wysłane najpóźniej (ale nie po terminie).
  • Nie musicie lajkować fanpage Węglowego, ale możecie, bo będzie mi miło.



wtorek, 17 kwietnia 2018

Zapytaj astronautę - recenzja

Pięćset trzydzieści sześć. Tyle osób było w kosmosie. To małe grono, ale bardzo płodne jeśli idzie o książki. Do podgrupy astronautów, którzy popełnili książki dołączył właśnie Tim Peake, autor “Zapytaj astronautę. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o podróżach i życiu w kosmosie”.

Czy to najlepsza książka o byciu astronautą? Prawdopodobnie nie. Czy to dobra książka o byciu astronautą? Tak. Ostateczna ocena będzie w sporej mierze zależeć od tego do jakiej grupy odbiorców się zaliczamy. Czytelnik dotknięty ciężką odmianą nerdozy, taki jak ja, może być znużony pewnymi fragmentami. Mam wrażenie, że na widok pytania o to jak załatwia się potrzeby fizjologiczne na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, bardziej niż ja wywracają oczami tylko astronauci.

Jeśli jednak nie jesteście kosmicznymi wyjadaczami to myślę, że dostaniecie w rączki książkę pęczniejącą od ciekawostek. Formuła pytanie-odpowiedź sprawia, że książka Tima Peake’a to niemal wydestylowane informacje. Brak fabularyzacji, niewiele biograficznych elementów.

Całość napisana jest w formie pytanie-odpowiedź i podzielona na rozdziały dotyczące przygotowań do bycia astronautą, życia na ISS, powrotu na Ziemię itd. Pytania poruszają zarówno preferencje i doświadczenia samego Tima jak i rzeczy, które tyczą się każdego kto chce zostać astronautą i każdego komu się to udaje.

Choć dostałem recenzencką szczotę, książka i tak prezentuje się bardzo dobrze i estetycznie. Myślę, że to ciekawa lektura, oraz niezły materiał na prezent dla jakiegoś młodego czytelnika.


Tytuł: Zapytaj astronautę
Autor: Tim Peake
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 264


Dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu za egzemplarz recenzencki.


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.