Długo to trwało, bo cholernie ciężko ocenić ten film. Można by oczywiście powiedzieć – durna kupa. Ale nie byłby to pełen obraz Sucker Puncha. Zack Snyder po raz pierwszy stanął na własnych nogach. Nie jest to remake, ekranizacja książki czy komiksu. Czy reżyserowi pozostała tylko charakterystyczna oprawa bez fabuły? Najwyraźniej taki był wręcz plan. Powiem więcej, podoba mi się intencja tego filmu – jazda bez trzymanki, której nie trzyma fabuła, reguły, czy jakieś wielkie ambicje. Niestety nie udało się to w pełni. Ale po kolei…
Zombie Nazis Must Die!
Autor najgenialniejszych napisów początkowych evah (Watchmen) tu raczy nas niemym prologiem w rytm „Sweet Dreams”. Poznajemy osieroconą bohaterkę, dowiadujemy się jak podłym jest jej ojczym i jak umieścił ją w ośrodku dla chorych psychicznie. Po kilku łopatologicznych ujęciach – mapy budynku, klucza na szyi pielęgniarza, czy tabliczki informującej, że drzwi się otwierają w przypadku pożaru -zaczyna się właściwy film. Główna bohaterka szybko na szpital narzuca swoją fantazję teatru burleskowego, z którego będzie chciała uciec z pomocą czterech innych dziewcząt. Szybko stwierdza, że będzie im potrzebnych kilka rzeczy – mapa, klucz, zapalniczka…
Jak wspominałem – podoba mi się idea tej totalnej prostoty w filmie wycelowanym w efekciarstwo, klimat, dobrą muzykę, sceny akcji i totalną swobodę wyobraźni. I tak – gdy dziewczyny próbują zdobyć kolejne przedmioty „włączają” się ich fantastyczne wizje, burleskowe tancerki zakładają niedorzeczne stroje, wojują ze smokami, nazistowskimi zombie, sterowcami i robotami. Biegają po Japonii, obcych planetach, zamkach i pędzących pociągach. Czy to nie wypas? I tak i nie. Zanim do takich sekwencji dojdzie, przyjdzie nam tolerować słabiutkie aktorstwo ładniutkich aktoreczek, które można usprawiedliwić w znacznej mierze fatalnymi dialogami. Ale kiedy na ekranie pojawia się czterometrowy, żelazny samuraj z czerwonymi ślepiami, strzelający z sześciolufowego działka do dziewczyny w mini spódniczce na obcasach, władającej kataną i pistoletem z breloczkami w klimacie „hello kitty” trudno powstrzymać uśmiech.
Zettai Ryouiki! Banzai!
Niestety jest kilka problemów. Te niczym nie skrępowane fantazje są tak bardzo oderwane od reszty filmu, że robi się z tego ekranowe monstrum dr Frankensteina. Machnięto ręką na niemal jakiekolwiek paralele między szaleńczymi wizjami a tym co dzieje się w rzeczywistości. Musimy zdobyć mapę – bum, strzelamy się z nazistowskimi zombie napędzanymi parą, akcja, akcja, i po akcji. Oczywiście – można się doszukać podobieństw postaci, czy tego, że w wizji zapalniczka zmienia się w wielkiego smoka, ale jest to na tak podstawowym poziomie, że tego związku prawie nie czuć.
Do tego niestety o ile designersko, jest to czysty geniusz – pojazdy, wrogowie, kostiumy, lokacje, tak same sceny akcji nie powalają. Byłbym ostrożny z formułowaniem zarzutów, że to dlatego, że nie odczuwamy zagrożenia dla bohaterek czy, że widz nie czuje z nimi więzi emocjonalnej. Sądzę raczej, po prostu nie są one wystarczająco dobrze wykonane, żeby żyły pompowały adrenalinę (jak we wspomnianej przeze mnie scenie z samurajami).
Katanas Are Just Better.
Złe aktorstwo, złe dialogi, całość się niezbyt klei… Czy to zły film? Nie. Bo jak wspominałem – designersko jest to cudeńko. Uświetnione świetną muzyką. Jeśli idzie o aktorów to przemilczałem do tej pory Scotta Glenna, grającego mentora bohaterek, idealnie naśladującego Davida Carradine. Zdjęcia w filmie również są wprost genialne – dokładnie do tego przyzwyczaił nas Zack Snyder i to obiecywał zwiastun. Co ciekawe mimo tej potwornie irytującej łopatologii film mnie zaskoczył. W pewnym momencie dzieje się coś, czego się nie spodziewałem. Nie będę pochopnie zakładał, że owa łopatologia to celowy zabieg by uśpić moją czujność, ale i tak kolejny plusik ląduje na koncie Sucker Puncha.
Jak widać na każdym polu film jest mieszanką dobrego i złego filmoróbstwa. Z jednej strony spodziewałem się więcej – lepszych i liczniejszych scen akcji, ciekawiej zmieszanych z szpitalnymi realiami, z drugiej strony na ekranie dostajemy dokładnie to co obiecuje zwiastun. Dziewczyny grają kiepsko, ale casting jest genialny. Fabularna prostota to świetny zabieg, który eliminuje jakąkolwiek pretensjonalność, ale łopatologia i to oderwanie fantazji od rzeczywistości podcina skrzydła całości. Genialne zdjęcia i oprawa przygaszone są przez sekwencje akcji nie w pełni wykorzystujące ich potencjał. Sucker Punch to ciekawy, może nawet dobry film po którym oczekiwałem trochę więcej.