piątek, 14 lutego 2014

Her / Ona

Fallulah – Bridges


Jeśli widzieliście zwiastuny Her, to chyba powinniście być nieźle przygotowani na seans. Jeśli jednak usłyszeliście, że to romans albo komedia, może być różnie. Owszem Spike Jonze zrobił film o związkach i w kilku scenach można się zaśmiać. Gatunkowo lepiej jednak mówić tu o dramacie i SF. Bardzo dobrym dramacie i bardzo dobrym SF.

Film wciąga od razu. Bez marnowania ani chwili poznajemy Theodore – trochę przerysowanego introwertyka, który ma dość zaskakującą pracę. Joaquin Phoenix z wąsem i w koszuli dobrze radzi sobie w swoim fachu, ale jest wycofany i nostalgiczny. Dobija go przeciągający się rozwód. Wtedy pojawia się Samantha – nowość na rynku. Mówiąca głosem Scarlett Johansson sztuczna inteligencja i system operacyjny w jednym od razu intryguje widza i głównego bohatera. Natychmiast wciąga nas ich relacja.

Jak wspominałem, choć można się zaśmiać w kilku miejscach, nie jest to film lekki i wesoły. Ona jest o słabym psychicznie facecie w trakcie rozwodu i o nieograniczonej sztucznej inteligencji, która rozwija się szybko z interfejsu głosowego i systemu operacyjnego dopasowującego się do użytkownika w coś znacznie więcej. Scenariusz Jonze jest mistrzowski. Splata niezwykłą postać z całkowicie zwyczajną, niemal sztampową. Oboje w czasie filmu się zmieniają, dookoła dostajemy przekonujący świat bliskiej przyszłości, który niezaprzeczalnie daje się zauważyć, ale nie dominuje tej historii o ludziach i osobach.

Rolą SF jest pytać „co by było gdyby”. Her nie jest realistycznym obrazem przyszłości, bo przeskakuje powstanie sztucznej inteligencji. Od razu jest ona produktem dla szarego człowieka. Pomijając ten drobiazg, kilkukrotnie uśmiechnąłem się widząc pewne detale. Na przykład „kalibracja” systemu sprowadza się do pytania czy głos SI ma być męski, czy żeński oraz jednego dodatkowego pytania do użytkownika. Kalibracja kończy się jeszcze zanim główny bohater zdąży odpowiedzieć. To nie jest jakiś skrót logiczny – odpowiednio zaawansowana technologia może tak działać, szczególnie jeśli skorzysta z ogromu cyfrowego odcisku jaki zostawiamy w sieci.

Cieszyło mnie niezmiernie, że film tak sprawnie mieszał ekspozycję przyszłości z fabułą. Widzimy gry przyszłości, które wchodzą w interakcję z graczem i światem wokół, widzimy przemiany społeczne, które nie są na jedno kopyto, nie jest to jakiś tandetny obrazek futurystycznego, wyalienowanego społeczeństwa. Są też niezręczne sceny prezentujące dziwactwa niektórych ludzi, nowe zawody… Powtarzam się, ale to naprawdę zaskakujące, jak swobodnie spleciono dramat i niegłupi, prowokujący film SF.

Na koniec kilka słów o aktorach i nominacjach. Główny duet jest bez wątpienia świetny. Phoenix ciągnie cały film, a głos Johansson świetnie go uzupełnia. Jednakże zachwyty nad ich kreacjami wydają mi się trochę przesadne. Po prostu świetnie zrobili to, co do nich należało. Natomiast wszystkie nagrody jakie Ona dostała i jakie mam nadzieję dostanie za scenariusz są w pełni zasłużone.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz