Użyjemy kapsuły, która jeszcze nie jest gotowa, zatkniemy ją na rakiecie, której jeszcze nie przetestowaliśmy, wsadzimy tam ludzi, którzy nie mają pojęcia o byciu astronautami i wystrzelimy ich w podróż dookoła Księżyca zanim minie 2018!
Zrobimy te i inne rzeczy, nie dlatego, że jesteśmy Elonem Muskiem, tylko dlatego, że od pół wieku nikt tego nie robił…
Szalony Elon
OK na serio i konkretnie. Wczoraj wieczorem SpaceX ogłosiło, że dwie prywatne osoby opłaciły już częściowo wycieczkę wokół Księżyca, która ma mieć miejsce pod koniec 2018 roku. W przypadku biznesu kosmicznego to znaczy za chwilę. Na ten moment załogowy Dragon jeszcze nawet nie zabrał pieska na jedno okrążenie na niskiej orbicie okołoziemskiej. Falcon Heavy nie odbył jeszcze nawet dziewiczego lotu. A wspomniane osoby to zapewne ekscentryczni milionerzy, może z zamiłowaniem do sportów ekstremalnych, może zdrowi, ale z pewnością nie są wybitnymi osobnikami ludzkimi, którzy przechodzili niedorzeczne testy NASA w czasie Zimnej Wojny.
Brzmi to absurdalnie. W końcu mówimy tu o locie na odległość 380 000 kilometrów, podczas gdy od 46 lat nikt nie oderwał się na więcej niż jakieś 550 kilometrów ponad powierzchnię Ziemi.
Z drugiej strony…
Jednocześnie przypominam, że takie rzeczy robiliśmy przed 1969 rokiem. Bez współczesnych komputerów, bez 50 lat inżynierii materiałowej i ogólnego rozwoju technologii. Choć załogowy Dragon jeszcze nie był testowany, jest to zmodyfikowana wersja kapsuły, która odbyła już ponad dziesięć lotów. Choć Falcon Heavy jeszcze nie poleciał, to de facto jest to Falcon 9 z przyczepionymi dwoma boosterami Falcona 9. Czyli mówimy tu o wariancie rakiety, która ma niemal trzydzieści udanych lotów na koncie.
No i wreszcie astronauci. Dragony do teraz latały same i pewnie tak będzie i w tym wypadku. Nie zostaną oni wysłani w czymś na kształt lodówki. Pół wieku rozwoju technologicznego robi ogromną różnicę. Jeśli tylko pasażerowie będą gotowi wytrzymać przeciążenie, to nie potrzeba od nich wiele więcej. Oczywiście nie mam wątpliwości, że pasażerowie wsiądą do kapsuły na czubku 70 metrowej rakiety z pełną świadomością, że mogą zginąć. Ich prawo, nasz zysk. Bo nawet jeśli ten lot będzie kompletną katastrofą jak Apollo 1, to wiele się z niego nauczymy.
“Jeśli ustawisz sobie niedorzecznie ambitny cel i zawiedziesz, twoja porażka będzie ponad sukcesem całej reszty”.
Ogłoszenie:
SpaceX to send privately crewed dragon spacecraft beyond the Moon next year
Zrobimy te i inne rzeczy, nie dlatego, że jesteśmy Elonem Muskiem, tylko dlatego, że od pół wieku nikt tego nie robił…
Szalony Elon
OK na serio i konkretnie. Wczoraj wieczorem SpaceX ogłosiło, że dwie prywatne osoby opłaciły już częściowo wycieczkę wokół Księżyca, która ma mieć miejsce pod koniec 2018 roku. W przypadku biznesu kosmicznego to znaczy za chwilę. Na ten moment załogowy Dragon jeszcze nawet nie zabrał pieska na jedno okrążenie na niskiej orbicie okołoziemskiej. Falcon Heavy nie odbył jeszcze nawet dziewiczego lotu. A wspomniane osoby to zapewne ekscentryczni milionerzy, może z zamiłowaniem do sportów ekstremalnych, może zdrowi, ale z pewnością nie są wybitnymi osobnikami ludzkimi, którzy przechodzili niedorzeczne testy NASA w czasie Zimnej Wojny.
Brzmi to absurdalnie. W końcu mówimy tu o locie na odległość 380 000 kilometrów, podczas gdy od 46 lat nikt nie oderwał się na więcej niż jakieś 550 kilometrów ponad powierzchnię Ziemi.
Z drugiej strony…
Jednocześnie przypominam, że takie rzeczy robiliśmy przed 1969 rokiem. Bez współczesnych komputerów, bez 50 lat inżynierii materiałowej i ogólnego rozwoju technologii. Choć załogowy Dragon jeszcze nie był testowany, jest to zmodyfikowana wersja kapsuły, która odbyła już ponad dziesięć lotów. Choć Falcon Heavy jeszcze nie poleciał, to de facto jest to Falcon 9 z przyczepionymi dwoma boosterami Falcona 9. Czyli mówimy tu o wariancie rakiety, która ma niemal trzydzieści udanych lotów na koncie.
No i wreszcie astronauci. Dragony do teraz latały same i pewnie tak będzie i w tym wypadku. Nie zostaną oni wysłani w czymś na kształt lodówki. Pół wieku rozwoju technologicznego robi ogromną różnicę. Jeśli tylko pasażerowie będą gotowi wytrzymać przeciążenie, to nie potrzeba od nich wiele więcej. Oczywiście nie mam wątpliwości, że pasażerowie wsiądą do kapsuły na czubku 70 metrowej rakiety z pełną świadomością, że mogą zginąć. Ich prawo, nasz zysk. Bo nawet jeśli ten lot będzie kompletną katastrofą jak Apollo 1, to wiele się z niego nauczymy.
“Jeśli ustawisz sobie niedorzecznie ambitny cel i zawiedziesz, twoja porażka będzie ponad sukcesem całej reszty”.
Ogłoszenie:
SpaceX to send privately crewed dragon spacecraft beyond the Moon next year
Panie majster, miliarderów za księżyc wysyłają!
OdpowiedzUsuń- Wszystkich?
- Nie, tylko dwóch
- A to co mi dupę zawracasz...
Ehhhh, of tweetu Muska byłem nakręcony i strasznie się zawiodłem. Nie tym, że lecą na księżyc. Tym, że zamiast zrobić coś przydatnego nauce zabierają turystów...
OdpowiedzUsuńMasz 2 darmowe małpy do testów kaosuły, ktore jeszcze same zaplaca za testy. Win-Win.
UsuńKtos musi sponsorować tą wyprawę ;)
UsuńNiestety SpaceX też potrzebuje funduszy na rozwój. To jest jeden z takich przypadków. Ważne, że lecą i przetestują nowe rozwiązania, które później posłużą większej nauce.
SpaceX chyba nigdy szczególnie nie zależało na nauce, a na eksploracji (co zresztą mają w nazwie).
Usuń