Film nie poszedł tak gładko jak Avengers, nie wszystko wyszło idealnie, czuć bezlitosne nożyce montażowni, ale to wciąż kawał rewelacyjnego, spasionego, przepełnionego akcją i atrakcjami kina.
Age of Ultron rusza z kopyta i bardzo rzadko zwalnia. Whedon utrzymuje tempo i nie marnuje czasu. Czuć cały, bogaty marvelowski świat. Nie jest to sztucznie doklejane na siłę wciskanymi dialogami typu “Iron Man ma być na urodzinach mojej córki”, ale spontaniczne i przekonujące. Do tego dochodzą wątki poszczególnych bohaterów, w większości rozpoczęte wcześniej niż w Age of Ultron. Do tego w filmie pojawia się naprawdę od groma postaci i wszyscy mają okazję by się wykazać. Czasami w scenach akcji ktoś znika na zbyt długo, mija sporo czasu zanim przyjdzie jego kolejka.
Filmowa rozpierducha sięga od południowej Afryki, przez Koreę po fikcyjną post-sowiecką republikę. Avengersi już w pierwszym filmie dali do zrozumienia, że nie chodzi tu jedynie o spuszczenie łomotu złym, ale o ratowanie ludzi. W sequelu czuć to jeszcze bardziej. Do tego choć nie zabraknie zgrzytów i starć w zespole, to widać, że nasi bohaterowie mają lepiej opracowany teamplay. Na ekranie chwilami dzieje się tak dużo, że jeden seans nie wystarczy (a wręcz najlepiej będzie używać pauzy gdy film trafi pod strzechy).
W pierwszej części Joss Whedon zdziałał wiele dobrego dla niełatwej postaci Hawkeye’a. W końcu jak wpasować kolesia z łukiem w takie towarzystwo, sprytnie zrobiono z niego kukiełkę Lokiego. Tym razem jednak Whedon zdziałał cuda i Hawkeye stanowi szalenie ważną część filmu. Wspominałem, że film poszarpano na stole montażowym. Chyba najmocniej odczuł to Thor. Ciekawie poprowadzono Iron Mana i Kapitana Amerykę, którzy (w towarzystwie maaasy innych postaci z uniwersum) spotkają się w Captain America: Civil War. Nikt też nie powinien odczuć niedosytu Czarnej Wdowy i Hulka.
Mimo powyższego, mimo obecności niemal wszystkich mniej ważnych postaci uniwersum Avengers: Age of Ultron z powodzeniem wprowadza garstkę nowych bohaterów. Nie będę pisał o otoczonym tajemnicą Visionie, bo skoro nawet zwiastuny go praktycznie nie pokazywały to uszanuję wolę twórców. Rodzeństwo Maximoff, czyli superbohaterowie Quicksilver i Scarlet Witch, mają swoją historyjkę i są istotni dla fabuły, ale trzeba przyznać, że tylko jedno z bliźniąt jest naprawdę kluczowe.
Na koniec kilka słów o samym Ultronie. Marvel nie może się pochwalić w kwestii swoich filmowych łotrów. Ultron na tym tle wypada dobrze. Był dla mnie niespodzianką, bo spodziewałem się złego/zbuntowanego robota/sztucznej inteligencji. W praktyce jego pochodzenie jest trochę skomplikowane, co za tym idzie dostajemy łotra z emocjami i osobowością, co jest dość ciekawe, ale z tego co wiem odbiega od komiksów, gdzie był ogromnym zagrożeniem dla bohaterów. W filmie trochę tego zabrakło. Ultron jest ciekawy, ale trochę mu brakuje w kwestii charyzmy. Do tego szkoda, że design jest mało komiksowy. Nie mogę zaakceptować robota z ustami i zębami. Po prostu nie. Do tego Spader udzielający mu głosu spokojnie mógłby obyć się bez komputerowej mimiki.
Tyle po pierwszym seansie. Muzyka zbierająca wiele dobrego z poprzednich filmów, świetna strona wizualna, sporo humoru i dobrych dialogów (choć oczko słabiej niż w Avengers), tony widowiskowej i pomysłowej akcji sprawiają, że jutro wracam do kina by powtórzyć sobie Avengers: Age of Ultron. Czy to wystarczająca rekomendacja?
Age of Ultron rusza z kopyta i bardzo rzadko zwalnia. Whedon utrzymuje tempo i nie marnuje czasu. Czuć cały, bogaty marvelowski świat. Nie jest to sztucznie doklejane na siłę wciskanymi dialogami typu “Iron Man ma być na urodzinach mojej córki”, ale spontaniczne i przekonujące. Do tego dochodzą wątki poszczególnych bohaterów, w większości rozpoczęte wcześniej niż w Age of Ultron. Do tego w filmie pojawia się naprawdę od groma postaci i wszyscy mają okazję by się wykazać. Czasami w scenach akcji ktoś znika na zbyt długo, mija sporo czasu zanim przyjdzie jego kolejka.
Filmowa rozpierducha sięga od południowej Afryki, przez Koreę po fikcyjną post-sowiecką republikę. Avengersi już w pierwszym filmie dali do zrozumienia, że nie chodzi tu jedynie o spuszczenie łomotu złym, ale o ratowanie ludzi. W sequelu czuć to jeszcze bardziej. Do tego choć nie zabraknie zgrzytów i starć w zespole, to widać, że nasi bohaterowie mają lepiej opracowany teamplay. Na ekranie chwilami dzieje się tak dużo, że jeden seans nie wystarczy (a wręcz najlepiej będzie używać pauzy gdy film trafi pod strzechy).
W pierwszej części Joss Whedon zdziałał wiele dobrego dla niełatwej postaci Hawkeye’a. W końcu jak wpasować kolesia z łukiem w takie towarzystwo, sprytnie zrobiono z niego kukiełkę Lokiego. Tym razem jednak Whedon zdziałał cuda i Hawkeye stanowi szalenie ważną część filmu. Wspominałem, że film poszarpano na stole montażowym. Chyba najmocniej odczuł to Thor. Ciekawie poprowadzono Iron Mana i Kapitana Amerykę, którzy (w towarzystwie maaasy innych postaci z uniwersum) spotkają się w Captain America: Civil War. Nikt też nie powinien odczuć niedosytu Czarnej Wdowy i Hulka.
Mimo powyższego, mimo obecności niemal wszystkich mniej ważnych postaci uniwersum Avengers: Age of Ultron z powodzeniem wprowadza garstkę nowych bohaterów. Nie będę pisał o otoczonym tajemnicą Visionie, bo skoro nawet zwiastuny go praktycznie nie pokazywały to uszanuję wolę twórców. Rodzeństwo Maximoff, czyli superbohaterowie Quicksilver i Scarlet Witch, mają swoją historyjkę i są istotni dla fabuły, ale trzeba przyznać, że tylko jedno z bliźniąt jest naprawdę kluczowe.
Na koniec kilka słów o samym Ultronie. Marvel nie może się pochwalić w kwestii swoich filmowych łotrów. Ultron na tym tle wypada dobrze. Był dla mnie niespodzianką, bo spodziewałem się złego/zbuntowanego robota/sztucznej inteligencji. W praktyce jego pochodzenie jest trochę skomplikowane, co za tym idzie dostajemy łotra z emocjami i osobowością, co jest dość ciekawe, ale z tego co wiem odbiega od komiksów, gdzie był ogromnym zagrożeniem dla bohaterów. W filmie trochę tego zabrakło. Ultron jest ciekawy, ale trochę mu brakuje w kwestii charyzmy. Do tego szkoda, że design jest mało komiksowy. Nie mogę zaakceptować robota z ustami i zębami. Po prostu nie. Do tego Spader udzielający mu głosu spokojnie mógłby obyć się bez komputerowej mimiki.
Tyle po pierwszym seansie. Muzyka zbierająca wiele dobrego z poprzednich filmów, świetna strona wizualna, sporo humoru i dobrych dialogów (choć oczko słabiej niż w Avengers), tony widowiskowej i pomysłowej akcji sprawiają, że jutro wracam do kina by powtórzyć sobie Avengers: Age of Ultron. Czy to wystarczająca rekomendacja?
Mnie pierwsza część odrzuciła - była dla mnie infantylna i groteskowa. W dzieciństwie na pewno by mi się to spodobało, ale teraz nie. Także drugiej nawet nie zamierzam próbować :-).
OdpowiedzUsuń