Queen – Don’t stop me now
Rozwój wykładniczy oznacza, że w dowolnym punkcie krzywizny po prawej będzie bardziej stromo niż z lewej. W każdym okresie przyrost będzie większy niż w analogicznym wcześniejszym okresie. Zastanówmy się jak losowa osoba z 1886 roku zrelacjonowałaby jednodniową wyprawę do roku 1950. Prąd, samochody, samoloty, telefony, telewizja, energia nuklearna… Prawdopodobnie nie mogłaby znaleźć słów by opisać świat. Czy gdyby losowego człowieka z 1950 roku wysłać w rok 2014 miałby większe problemy? Z pewnością byłby to szok, ale nie kompletny. Samoloty większe, samochody szybsze, telewizory płaskie, telefony bez kabla, lepsze lodówki, no i w telewizorze można czytać gazety, oglądać koty, oraz to co chcesz w danym momencie, a nie to co akurat nadają...
Czyli rozwój nie jest już wykładniczy? Nastąpiła stagnacja? Nie. To po prostu tendencyjne porównanie. Loty w kosmos, GPS, fizyka kwantowa, układy scalone, telefony bez których niektórzy nie byliby w stanie funkcjonować, szczepionki, nowe materiały, ogromny skok w długości i jakości życia, wszechobecny dostęp do edukacji, minimalnie inwazyjne zabiegi… Rozwój wciąż nieubłaganie nabiera tempa. Niestety mam wrażenie, że zachwyt i fascynację poprzednich dekad zastąpiła wzgarda, pełna hipokryzji niechęć i ignorancja. Z tego powodu postanowiłem trochę pomarudzić. Niektórzy blogerzy z marudzenia robią swoją markę...
Ponad 40 lat po lądowaniu na księżycu przełomem jest posadzenie tam bezzałogowego łazika. Do tego jest to łazik „made in China”. Jednocześnie 22 miliony Amerykanów sądzą, że jedno z największych osiągnięć ich ojczyzny było ściemą. Większość nie ma wątpliwości co do tego faktu, wielu jednak z przekonaniem stwierdzi, że całe przedsięwzięcie było fanaberią lub bezproduktywnym wykwitem zimnej wojny. Nie wiedzą, że programowi kosmicznemu zawdzięczają mikrofalówki, satelity telekomunikacyjne, elektronikę, rzepy, przewidywanie sztormów i cyklonów, opony wytrzymujące tysiące kilometrów więcej, izolacyjne materiały, usprawnioną dializę nerek i wiele innych...
Ocenia się, że od 1924 roku, dzięki szczepionkom, w samych Stanach, uniknięto 100 milionów poważnych zachorowań u dzieci. Na odrę cierpiały setki tysięcy ludzi rocznie, kilkaset osób umierało. Do 2002 roku ilość przypadków spadła do niecałych 50 rocznie. Jednak dzięki wysiłkom ruchów przeciwników szczepionek choroba powraca i w 2011 zanotowano 222 przypadki. To tylko jeden z przykładów dramatycznych skutków głupoty w dziedzinie szczepień. Niestety wielu ludzi chętniej słucha Jenny McCarthy, króliczka Playboya, niż lekarzy. Z jakiegoś powodu autorytet idiotki twierdzącej, że jej dziecko zachorowało na autyzm z powodu szczepionki, które następnie wyleczyła z autyzmu (!) dietą bezglutenową (!!!), przewyższa zaufanie dla ekspertów. No ale przecież lekarze to krwiożercze bestie, najbardziej podłe gnidy na świecie, które tylko czekają na to by oślepić dzieci i okraść ich rodziców. Więc troskliwi rodzice, którzy „nie wierzą” w naukę sięgają do Internetu i komputera, wytworów nauki i techniki, by siać swoje przekonania o jedzeniu z „samą chemią”, „pomidorach z genami” i złowrogich działaniach Big Pharmy.
Szukając czegoś gorszego niż lekarze znajdujemy inny gatunek potwora – klimatologów. Kilkadziesiąt lat temu mówiono o potencjalnym zagrożeniu cieplarnianym. Wiadomo było, że dwutlenku węgla jest coraz więcej, wiadomo było, że ten związek chemiczny ułatwia zatrzymywanie ciepła na Ziemi. Dzisiaj ilość dowodów jest całkowicie przytłaczająca – pochodzą z dziesiątek tysięcy źródeł i niezależnych metod pomiarowych, wykluczając błędy systematyczne czy grupy wpływów. A jednak w dobie powszechnego dostępu do tych informacji triumfują kompletnie nieprawdziwe, wielokrotnie obalane tezy o emisjach wulkanicznych (1/100 ludzkich), mieszanie powierzchni pokrywy lodowej z jej objętością, czy frazesy o naturalnych cyklach. Wystarczy kilka minut by zobaczyć jak nieporównywalne były naturalne zmiany z obecnym tempem i skalą przemian.
Być może sięgam zbyt głęboko. Bo ludzie negujący globalne ocieplenie najczęściej mają dwa problemy. Pierwszym jest brak zrozumienia samej nazwy. Globalne ocieplenie oznacza wzrost średnich temperatur na całej planecie. Ekstremalne mrozy na małym wycinku, czyli słynny polar vortex, który schłodził na krótko ułamek procenta powierzchni Ziemi nie jest powodem by trąbić o globalnym zlodowaceniu. Nie jest nim też metr śniegu na balkonie u Kowalskiego. Ani statek klimatologów uwięziony w lodzie. Zmiany klimatyczne są faktem, średnie temperatury rosną, mimo, że co roku jest zima. Drugi problem to każdorazowe przeskakiwanie z tematu nauk klimatycznych na politykę klimatyczną. To dwie różne rzeczy. Klimat się ociepla i my jesteśmy przyczyną. To fakt. Podatki, dopłaty, biznesy, limity, to jest polityka. Coś zupełnie innego.
Inne monstrum drzemie w reaktorach jądrowych. Wypadek w Fukushimie, gdzie uszkodzeniu uległ reaktor zaprojektowany w latach 60 nie sprowokował potęg świata do opracowania lepszych reaktorów. Zamiast tego uznano, że lepiej złożyć broń i wycofać się z ekologicznej i taniej energii jądrowej. Gdyby ktoś w 2010 powiedział mi, że po awarii elektrowni jądrowej wywołanej niezwykle silnym trzęsieniem ziemi i następującej po nim fali tsunami, Niemcy, nie zagrożone jednym ani drugim, postanowią wycofać się z energetyki jądrowej, roześmiałbym się. Mamy 2013, emisje CO2 zachodniego sąsiada już idą w górę, a w przypadku Japończyków w minionym roku spalono dwa razy więcej węgla niż w poprzednim.
Miliony negują ewolucję. Oszołomy próbują uwiarygodnić brednie o reinkarnacji i „świadomości wszechświata” używając haseł z fizyki kwantowej. Drobne zmiany epigenetyczne (dziedziczenie pozagenowe) przedstawiane są jako „dziedziczenie wspomnień”. Równocześnie z całym tym negowaniem nauki (przy jednoczesnym korzystaniu z wszystkich jej osiągnięć) w kierunku Plutona, z zawrotną prędkością gna New Horizons, najszybszy obiekt wysłany z Ziemi (przemierza 512 milionów kilometrów rocznie, 58 536 km/h). Od Vesty oderwała się sonda Dawn i powoli dryfuje w kierunku Ceres. W Wielkim Zderzaczu Hadronów trwają prace nad podwojeniem jego mocy, oraz eksperymenty nad grawitacyjnymi oddziaływaniami antymaterii. Powstają pierwsze układy elektroniczne wykorzystujące grafen, a wielkie firmy zakupują pierwsze komputery kwantowe.
Tyle mojego wylewania żali. Kiedyś niewiedza była wynikiem okoliczności, dzisiaj jest świadomym wyborem tych, którzy wiedzę czerpią ze śmiesznych obrazków w internecie i trudno mi się zdobyć na jakąś wyrozumiałość. Słowa Carla Sagana z 1996 z roku na rok są coraz bardziej trafne i aktualne: “Żyjemy w społeczeństwie fundamentalnie uzależnionym od nauki i technologii, w ktorym mało kto ma jakiekolwiek pojęcie o nauce i technologii.”
Kilka źródełek:
What the fuck has NASA done to make your life awesome?
Buzz Aldrin punch - zawsze poprawia mi humor...
Vaccines Have Prevented 100 Million...
Antivaxxers must be stopped now
http://www.pewforum.org/2013/12/30/publics-views-on-human-evolution/
Fragment wywiadu z Carlem Saganem
Obrazek: Astronaut Wizard
Rozwój wykładniczy oznacza, że w dowolnym punkcie krzywizny po prawej będzie bardziej stromo niż z lewej. W każdym okresie przyrost będzie większy niż w analogicznym wcześniejszym okresie. Zastanówmy się jak losowa osoba z 1886 roku zrelacjonowałaby jednodniową wyprawę do roku 1950. Prąd, samochody, samoloty, telefony, telewizja, energia nuklearna… Prawdopodobnie nie mogłaby znaleźć słów by opisać świat. Czy gdyby losowego człowieka z 1950 roku wysłać w rok 2014 miałby większe problemy? Z pewnością byłby to szok, ale nie kompletny. Samoloty większe, samochody szybsze, telewizory płaskie, telefony bez kabla, lepsze lodówki, no i w telewizorze można czytać gazety, oglądać koty, oraz to co chcesz w danym momencie, a nie to co akurat nadają...
Czyli rozwój nie jest już wykładniczy? Nastąpiła stagnacja? Nie. To po prostu tendencyjne porównanie. Loty w kosmos, GPS, fizyka kwantowa, układy scalone, telefony bez których niektórzy nie byliby w stanie funkcjonować, szczepionki, nowe materiały, ogromny skok w długości i jakości życia, wszechobecny dostęp do edukacji, minimalnie inwazyjne zabiegi… Rozwój wciąż nieubłaganie nabiera tempa. Niestety mam wrażenie, że zachwyt i fascynację poprzednich dekad zastąpiła wzgarda, pełna hipokryzji niechęć i ignorancja. Z tego powodu postanowiłem trochę pomarudzić. Niektórzy blogerzy z marudzenia robią swoją markę...
Ponad 40 lat po lądowaniu na księżycu przełomem jest posadzenie tam bezzałogowego łazika. Do tego jest to łazik „made in China”. Jednocześnie 22 miliony Amerykanów sądzą, że jedno z największych osiągnięć ich ojczyzny było ściemą. Większość nie ma wątpliwości co do tego faktu, wielu jednak z przekonaniem stwierdzi, że całe przedsięwzięcie było fanaberią lub bezproduktywnym wykwitem zimnej wojny. Nie wiedzą, że programowi kosmicznemu zawdzięczają mikrofalówki, satelity telekomunikacyjne, elektronikę, rzepy, przewidywanie sztormów i cyklonów, opony wytrzymujące tysiące kilometrów więcej, izolacyjne materiały, usprawnioną dializę nerek i wiele innych...
Ocenia się, że od 1924 roku, dzięki szczepionkom, w samych Stanach, uniknięto 100 milionów poważnych zachorowań u dzieci. Na odrę cierpiały setki tysięcy ludzi rocznie, kilkaset osób umierało. Do 2002 roku ilość przypadków spadła do niecałych 50 rocznie. Jednak dzięki wysiłkom ruchów przeciwników szczepionek choroba powraca i w 2011 zanotowano 222 przypadki. To tylko jeden z przykładów dramatycznych skutków głupoty w dziedzinie szczepień. Niestety wielu ludzi chętniej słucha Jenny McCarthy, króliczka Playboya, niż lekarzy. Z jakiegoś powodu autorytet idiotki twierdzącej, że jej dziecko zachorowało na autyzm z powodu szczepionki, które następnie wyleczyła z autyzmu (!) dietą bezglutenową (!!!), przewyższa zaufanie dla ekspertów. No ale przecież lekarze to krwiożercze bestie, najbardziej podłe gnidy na świecie, które tylko czekają na to by oślepić dzieci i okraść ich rodziców. Więc troskliwi rodzice, którzy „nie wierzą” w naukę sięgają do Internetu i komputera, wytworów nauki i techniki, by siać swoje przekonania o jedzeniu z „samą chemią”, „pomidorach z genami” i złowrogich działaniach Big Pharmy.
Szukając czegoś gorszego niż lekarze znajdujemy inny gatunek potwora – klimatologów. Kilkadziesiąt lat temu mówiono o potencjalnym zagrożeniu cieplarnianym. Wiadomo było, że dwutlenku węgla jest coraz więcej, wiadomo było, że ten związek chemiczny ułatwia zatrzymywanie ciepła na Ziemi. Dzisiaj ilość dowodów jest całkowicie przytłaczająca – pochodzą z dziesiątek tysięcy źródeł i niezależnych metod pomiarowych, wykluczając błędy systematyczne czy grupy wpływów. A jednak w dobie powszechnego dostępu do tych informacji triumfują kompletnie nieprawdziwe, wielokrotnie obalane tezy o emisjach wulkanicznych (1/100 ludzkich), mieszanie powierzchni pokrywy lodowej z jej objętością, czy frazesy o naturalnych cyklach. Wystarczy kilka minut by zobaczyć jak nieporównywalne były naturalne zmiany z obecnym tempem i skalą przemian.
Być może sięgam zbyt głęboko. Bo ludzie negujący globalne ocieplenie najczęściej mają dwa problemy. Pierwszym jest brak zrozumienia samej nazwy. Globalne ocieplenie oznacza wzrost średnich temperatur na całej planecie. Ekstremalne mrozy na małym wycinku, czyli słynny polar vortex, który schłodził na krótko ułamek procenta powierzchni Ziemi nie jest powodem by trąbić o globalnym zlodowaceniu. Nie jest nim też metr śniegu na balkonie u Kowalskiego. Ani statek klimatologów uwięziony w lodzie. Zmiany klimatyczne są faktem, średnie temperatury rosną, mimo, że co roku jest zima. Drugi problem to każdorazowe przeskakiwanie z tematu nauk klimatycznych na politykę klimatyczną. To dwie różne rzeczy. Klimat się ociepla i my jesteśmy przyczyną. To fakt. Podatki, dopłaty, biznesy, limity, to jest polityka. Coś zupełnie innego.
Inne monstrum drzemie w reaktorach jądrowych. Wypadek w Fukushimie, gdzie uszkodzeniu uległ reaktor zaprojektowany w latach 60 nie sprowokował potęg świata do opracowania lepszych reaktorów. Zamiast tego uznano, że lepiej złożyć broń i wycofać się z ekologicznej i taniej energii jądrowej. Gdyby ktoś w 2010 powiedział mi, że po awarii elektrowni jądrowej wywołanej niezwykle silnym trzęsieniem ziemi i następującej po nim fali tsunami, Niemcy, nie zagrożone jednym ani drugim, postanowią wycofać się z energetyki jądrowej, roześmiałbym się. Mamy 2013, emisje CO2 zachodniego sąsiada już idą w górę, a w przypadku Japończyków w minionym roku spalono dwa razy więcej węgla niż w poprzednim.
Miliony negują ewolucję. Oszołomy próbują uwiarygodnić brednie o reinkarnacji i „świadomości wszechświata” używając haseł z fizyki kwantowej. Drobne zmiany epigenetyczne (dziedziczenie pozagenowe) przedstawiane są jako „dziedziczenie wspomnień”. Równocześnie z całym tym negowaniem nauki (przy jednoczesnym korzystaniu z wszystkich jej osiągnięć) w kierunku Plutona, z zawrotną prędkością gna New Horizons, najszybszy obiekt wysłany z Ziemi (przemierza 512 milionów kilometrów rocznie, 58 536 km/h). Od Vesty oderwała się sonda Dawn i powoli dryfuje w kierunku Ceres. W Wielkim Zderzaczu Hadronów trwają prace nad podwojeniem jego mocy, oraz eksperymenty nad grawitacyjnymi oddziaływaniami antymaterii. Powstają pierwsze układy elektroniczne wykorzystujące grafen, a wielkie firmy zakupują pierwsze komputery kwantowe.
Tyle mojego wylewania żali. Kiedyś niewiedza była wynikiem okoliczności, dzisiaj jest świadomym wyborem tych, którzy wiedzę czerpią ze śmiesznych obrazków w internecie i trudno mi się zdobyć na jakąś wyrozumiałość. Słowa Carla Sagana z 1996 z roku na rok są coraz bardziej trafne i aktualne: “Żyjemy w społeczeństwie fundamentalnie uzależnionym od nauki i technologii, w ktorym mało kto ma jakiekolwiek pojęcie o nauce i technologii.”
Kilka źródełek:
What the fuck has NASA done to make your life awesome?
Buzz Aldrin punch - zawsze poprawia mi humor...
Vaccines Have Prevented 100 Million...
Antivaxxers must be stopped now
http://www.pewforum.org/2013/12/30/publics-views-on-human-evolution/
Fragment wywiadu z Carlem Saganem
Obrazek: Astronaut Wizard
1) Wydaje mi się, że to bardziej kwestia szumu informacyjnego niż złej woli samych ludzi. Pełno dzisiaj naukowych proroków i ekspertów we wspomnianych 'obrazkach' czy mediach. Jedni z nich popularyzuja nauke, inni ja falszuja a prawdziwe autorytety w ogóle nie docieraja do przeciętnego człowieka.
OdpowiedzUsuń2) Faktem jest, ze nauka czyli coś czego przeciętny Kowalski pojać nie może od wieków była wykorzystywana do manipulowania/rzadzenia ludźmi. Skad mam wiedzieć która informacja jest prawdziwa a która nie skoro tylko waska grupa osob bez dostepu do mediow jest w stanie ja zweryfikowac?
3) Prezentujesz optymistyczne poglady, chciałbym wierzyć, że sa prawdziwe ale niestety się z nimi nie zgadzam.
Dzięki za artykuł. Pozdrawiam.
ad 1) Bardzo możliwe. Niestety.
Usuńad 2) No i dlatego od szkoły podstawowej powinno się uczyć ludzi krytycznej postawy. Zamiast hołdować przestarzałej wierze w słowo pisane, należałoby uczyć pytania/sprawdzania/googlania. Kto tak mówi? Kim jest, czy jego poglądy podzielają inni spece z dziedziny? Czy dane/publikacja pochodzą z wiarygodnego źródła, czy były recenzowane? Czy do cherry-picking czy reprezentatywne dane? Czy serwuje się nam fakty czy opinie?
Oczywiście to wszystko wymaga odrobiny czasu, ale jeśli ludzie mieliby wprawę, to weryfikacja np. czy Węglowy na swoim blogu nie pisze pierdół zajęłaby 5x mniej niż przeczytanie danej notki.
ad 3) Staram się ;) ale nie spodziewałbym się takiej uwagi akurat pod tym tekstem :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHmmm, fajnie by było, gdyby pani doktor raczyła cos opublikować w czasopismach naukowych na ten temat, a nie pisać książki i wymyślać diety. W dodatku bakteriami lecząc nie tylko autyzm, ale i schizofrenię, ADHD, dysleksję i inne. Bzdura to, jednym słowem. Jasne, że flora układu pokarmowego ma znaczenie dla zdrowia, ale ta cała hipoteza nie ma absolutnie żadnych podstaw naukowych. Kolejna pani, która kasę zbija na chorych, opowiadając brednie.
UsuńCo do ocieplenia klimatu. "Dzisiaj ilość dowodów jest całkowicie przytłaczająca". Odnośnie czego? Samego zjawiska globalnego otoczenia czy wpływu człowieka, a przynajmniej tak znaczącego? Bo co do piewrszego to faktycznie mamy długookresowy wzrost temperatury. Co do drugiego, to już inna bajka. Wszystkie modele symulujące przebieg temperatury w przeszłości i przyszłości są to modele uproszczone. I to bardzo uproszczone. Te same modele nie potrafią przewidzieć temperatury w ciągu nawet kilku godzin (nie chodzi tu o prognozy pogody na najbliższe dni, które są tworzone na podstawie obserwacji satelitarnej - inna brożka). Także jakiekolwiek opieranie się na tych modelach jako dokładnych jest conajmniej nierozsądne (podobnie w ekonomii, modele te są zbyt uproszczone - w sensie człowiek nie jest w stanie na dzień dzisiejszy stworzyć dokładniejszego modelu - inaczej już dawno nie musielibyśmy się martwić o wszelkie kryzysy etc.). Z tego wszystkiego wynika, iż nie można jednoznacznie określić jaki wpływ ma człowiek na globalne ocieplenie. Toteż te przytłaczające dowody są nie tak przytłaczające - jeśli oczywiście chodzi o wpływ człowieka na globalne ocieplenie.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji: polityka też ma ogromny wpływ na badania na temat klimatu. Naukowcy bowiem, potrafią tak dobrać model, że poda im z góry założone wyniki, wystarczy odpowiednie uproszczenie. A dlaczego mieliby osiągnąc takie wyniki, a nie inne? No tu właśnie wkracza polityka
- Od piątego raportu IPCC nie ma wątpliwości, że ludzie odgrywają kluczową rolę w obecnych zmianach klimatycznych.
Usuń- Nie mieszajmy modeli klimatycznych i pogodowych, to dwie zupełnie różne kwestie.
- Gdyby polityka miała taki wpływ to koncerny naftowe lobbujące i trzymające polityków w gaści od lat kształtowałyby wyniki i wmawiały nam globalne ocieplenie.
http://large.stanford.edu/courses/2013/ph240/malyshev1/images/f1big.png
UsuńPolecam google + "vostok temperatures" i poprzeglądać wykresy.
Odbyłem kiedyś ciekawą rozmowę z profesorem astrofizyki na UWr., który mówił, że MOŻE to CO2 wydzielane przez ludzkość jest "muchą, która zawala most", ale dowody nie są przekonywujące, za to znacznie bardziej zauważalny jest wpływ Słońca na klimat na Ziemi
Dodatkowo - bardzo możliwe, że koncerny naftowe na tym korzystają, ale niebezpośrednio. Potrafię sobie wyobrazić tego rodzaju koneksje (już pomijam takie oczywistości, jak USA atakujące kraje Bliskiego Wschodu i cenę ropy szybującą w kosmos), ale śmiem przychylić się do opinii Kolegi Maćko, że tu jedne z pierwszych skrzypiec gra polityka :).
CO2 wydzielane przez ludzkość:
Usuńhttp://www.skepticalscience.com/human-co2-smaller-than-natural-emissions-intermediate.htm
Słońce:
http://www.skepticalscience.com/solar-activity-sunspots-global-warming-advanced.htm
Przeszłość:
http://www.skepticalscience.com/climate-change-little-ice-age-medieval-warm-period-intermediate.htm
http://www.skepticalscience.com/co2-higher-in-past-intermediate.htm
Ale że co? Koledzy się śmieją, że wierzysz w istnienie takiego zwierzątka jak małpa? Źli kreacjoniści, przecież małpa i szympans i koczkodan i człowiek to ssaki z rzędu naczelnych pochodzące od wspólnego przodka:) Wyluzuj - czterysta lat temu ludzie nie wierzyli, że klimat zmienia się tylko o 0,1 stopnia w skali roku to im w ciągu stulecia zaczął zamarzać i Bałtyk i Tamiza. Pomyśleć, że gdyby dokonywali badań klimatycznych, to nie byłoby Potopu:) Patrzaj Pan - te wielkie wahania w ciągu czterech tysięcy lat to zaledwie około czterech stopni. Pewnie to po prostu jakiś obrońca świętej teorii o globalnym ociepleniu spowodowanym przez człowieka źle przeczytał, ale i tak dzielnie walczył z niewiernymi barbarzyńcami sponsorowanymi przez CIA (a nie, to referendum w Irlandii było przez CIA sponsorowane).
OdpowiedzUsuńW czasie gdy naukowcy produkowali globalne ocieplenie za pomocą najszybszego obiektu wysłanego w kosmos, w Afryce czy Azji zmniejszono emisję gazów cieplarnianych emitowanych przez kilka gatunków nosorożców o 100%.
Podsumowując - kreacjonista to taki sam oszołom jak każdy, tylko zna znaczenie słowa "małpa".
p.s. gdy Hodża wytłumaczył sułtanowi jak podróżują gwiazdy, pasza zamiast się zachwycić spytał tylko "a czemu miałoby być inaczej"...
p.p.s. jeżeli psychiatria nie odkryła czym jest schizofrenia obłędem jest twierdzić, ze nie jest zaburzeniem równowagi chemicznej w mózgu - negacjonisci chorym nie pomagają, a skorumpowanym lekarzom szkodzą:)
>New Horizons, najszybszy obiekt wysłany z Ziemi (przemierza 512 milionów kilometrów rocznie, 58 536 km/h)
OdpowiedzUsuńPomyliłeś się Kolego.
Sonda Helios B (2) przemierza kosmos z prędkością 252 tys. km/h.
Heh, a zastanawiałem się, na ile bawić się w precyzowanie :)
Usuń"Earth-and-solar-escape trajectory with an Earth-relative velocity of about 16.26 km/s (58,536 km/h; 36,373 mph) it set the record for the highest velocity of a human-made object from Earth."
@Tepad @Craven
OdpowiedzUsuńCiężko dochodzić przyczyn szumu medialnego.. będę próbował:
1. Uroki kapitalizmu:
oszczędność na 'ekspertach' dostarczających treści, wykwalifikowanej kadrze, która może nie chcieć zasuwać naście godzin za grosze.
2. standardy medialne:
niestety nawet rządzący dużymi państwami nie mają w zwyczaju podpierać się danymi, statystykami i wynikającymi ze swoich decyzji prognozami. Ten etap, który towarzyszy dowolnemu przedsięwzięciu: od kupienia nowej szafy przez Kowalskiego, po inwestycje w danym regionie przez wielkie koncerny... ten etap się 'NIE SPRZEDAJE'. Nie ma na niego miejsca w 4-ro minutowym skrócie wiadomości. Tym samym komukolwiek występującemu medialnie już nawet nie przychodzi na myśl, że powinien podeprzeć swoje decyzje danymi.
3. konsumpcjonizm:
Kowalski od dziecka jest przyzwyczajony, do pięknych obrazków mówiących czego mu potrzeba i na co ma ochotę. Nikt nie podpiera się, w reklamach, realnymi potrzebami/chęciami konkretnie Kowalskiego. Po kilku latach Kowalski ma wyprany mózg i zapytany nie jest w stanie powiedzieć ile godzin reklam dziennie ogląda ani czy jest świadom ich działania na jego sieci neuronowe.
4. wąska specjalizacja / natura ludzka / uroki kapitalizmu:
Kowalski nie chce oglądać 5min tabelek i ich objaśnień wieczorem. Kowalski wstał rano o 06:00, z pracy wrócił do domu o 17:00, zajął się dziećmi (nie mylić z wychowywaniem), o ile nie woli "You Can Dance" -włączy wiadomości. Na pewno nie ma siły słuchać, analizować, myśleć kreatywnie o złożoności problemu dajmy na to: dotacji jednostek naukowych w Polsce. Kowalski np. jest ekspertem z zakresu grafiki komputerowej. Reasumując: Kowalski nie ma siły, ani podstawowej wiedzy, żeby rozważać dany problem -może się tylko zdawać na opinie.
5. szum medialny -wzrost samoistny:
Kowalski położył dzieci, porozmawiał z żoną, chwilę przez 23:30 ma chwilę (zanim padnie) poszperać po sieci i zdobyć trochę wiedzy na dany temat. Przy 'standardach medialnych' ciężko się doszukać wiarygodnych źródeł. Kowalski przy odrobinie pecha spędzi tydzień (po pół godziny dziennie, bo chodzi o 0:00 spać) zanim znajdzie wiarygodne źródło na dany temat. Po takim tygodniu Kowalski jest wyczerpany i następnego tematu nie będzie szukał przez miesiąc -poogląda skróty i śmieszne filmiki z kotami.
Stereotyp wychowany do tv przechodzi do lamusa ale przyszły, internetowy, jest podobny. Jedyna szansa jest taka, że Kowalski przewartościuje 'skróty' i zamiast nich poświęci czas na zdobycie cenniejszych informacji. (o ile nie woli video z kotami).
To komentarz, a nie artykuł, więc 'po łebkach' spisałem myśli bez redagowania. Nie jestem Kowalskim, ale trochę z moich doświadczeń w tym jest. Jednak zamiast zastanawiać się 'dlaczego?', wolę: 'którędy do góry?'
Szansę na poprawę sytuacji widzę w projektach a'la TED:
-informacja w internecie (sięgasz kiedy masz na nią ochotę)
-krótko i przystępnie na temat (15min, plus cenzus)
-wykłady podpierane: danymi, przykładami, zmuszeniem do autoanalizy (choć też czasem jest tandeta)
PROBLEM:
-nie mam poziomu odniesienia co do informacji zawartych na TED.
Drugi ratunek to łatwa do przyjęcia forma przekazywania informacji/edukowania a'la:
'1minutePchysics'.
Nie wiem czy tylko na mnie tak działa pismo obrazkowe, ale nie wyobrażam sobie informacji podanej bardziej przystępnie.