Przyznam, że troszkę mnie niepokoi, że Deep Space Industries głównie mówi o swoich planach, zamiast pokazywać co już zrobiło. Gdyby nie katastrofa rakiety Antares pod koniec zeszłego roku, Planetary Resources miałoby już na orbicie swój pierwszy, testowy stateczek kosmiczny. DSI nie można jednak odmówić widowiskowości i ambicji, która przebija z tych planów. Ich dopracowanie, to już inna para kaloszy.
Ich najnowszy pomysł działa na wyobraźnię. Podobnie jak Planetary Resources planują wpierw rozejrzeć się za dobrymi celami (asteroidami), zanim skierują tam cięższy sprzęt by wydobywał surowce. W tym celu chcą oni wysłać w kierunku pasa asteroid statek-matkę na pokładzie którego znajdzie się około tuzina CubeSatów - satelit w kształcie sześcianu o krawędzi długości 15 cm. Statek-matka brzmi hucznie, ale mówimy tu o 150 kilogramach i metrze długości. Dla porównania dwie sondy, o których będzie głośno w 2015: New Horizons - 478kg, Dawn - 1240kg.
I w sumie to by było na tyle planów. James DiCorcia, inżynier DSI stwierdził, że aparatura na pokładzie będzie dopiero konsultowana z naukowcami. Jeśli ktoś ma już CubeSata, to będzie mógł zapłacić za dostarczenie go między orbitę Marsa i Jowisza pod ochronnymi skrzydłami statku-matki. Jeśli nie, DSI przewiduje równiez możliwość wspólnego zaprojektowania takiego satelity. Nie spodziewam się jednak, by lada dzień ustawiła się kolejka zainteresowanych. Sam rendering, który widzicie powyżej po lewej, nie wygląda nader poważnie.
Złośliwości na bok - sam pomysł jest bardzo dobry i mógłby umożliwić realizację wielu ciekawych projektów za jednym razem. Prywatne finansowanie badań za setki milionów w przypadku (jeszcze) nierentownego kosmosu nie ma zbyt wielkich szans. Jednakże gdyby koszt złapania takiego zbiorowego autostopu wynosił raptem kilka milionów dolarów, gdyby eliminował długi i kłopotliwy proces starań o misję u NASA czy ESA… Wtedy nie zdziwiłbym się gdyby było wielu chętnych.
O ile na ten moment nie traktuję entuzjastycznej nowości od Deep Space Industries zbyt poważnie, będę trzymał kciuki. Będę też liczył na to, że w miarę jak koszty lotów spadają, znajdą się miliarderzy chętni by zapisać się w historii kilkoma milionami wydanymi na misje, które pozwolą na przykład wylądować na Europie, przeanalizować gejzery Enceladusa, sfotografować burze na Tytanie z bliska, czy zbadać dziwaczne pole magnetyczne Urana.
Ich najnowszy pomysł działa na wyobraźnię. Podobnie jak Planetary Resources planują wpierw rozejrzeć się za dobrymi celami (asteroidami), zanim skierują tam cięższy sprzęt by wydobywał surowce. W tym celu chcą oni wysłać w kierunku pasa asteroid statek-matkę na pokładzie którego znajdzie się około tuzina CubeSatów - satelit w kształcie sześcianu o krawędzi długości 15 cm. Statek-matka brzmi hucznie, ale mówimy tu o 150 kilogramach i metrze długości. Dla porównania dwie sondy, o których będzie głośno w 2015: New Horizons - 478kg, Dawn - 1240kg.
I w sumie to by było na tyle planów. James DiCorcia, inżynier DSI stwierdził, że aparatura na pokładzie będzie dopiero konsultowana z naukowcami. Jeśli ktoś ma już CubeSata, to będzie mógł zapłacić za dostarczenie go między orbitę Marsa i Jowisza pod ochronnymi skrzydłami statku-matki. Jeśli nie, DSI przewiduje równiez możliwość wspólnego zaprojektowania takiego satelity. Nie spodziewam się jednak, by lada dzień ustawiła się kolejka zainteresowanych. Sam rendering, który widzicie powyżej po lewej, nie wygląda nader poważnie.
Złośliwości na bok - sam pomysł jest bardzo dobry i mógłby umożliwić realizację wielu ciekawych projektów za jednym razem. Prywatne finansowanie badań za setki milionów w przypadku (jeszcze) nierentownego kosmosu nie ma zbyt wielkich szans. Jednakże gdyby koszt złapania takiego zbiorowego autostopu wynosił raptem kilka milionów dolarów, gdyby eliminował długi i kłopotliwy proces starań o misję u NASA czy ESA… Wtedy nie zdziwiłbym się gdyby było wielu chętnych.
O ile na ten moment nie traktuję entuzjastycznej nowości od Deep Space Industries zbyt poważnie, będę trzymał kciuki. Będę też liczył na to, że w miarę jak koszty lotów spadają, znajdą się miliarderzy chętni by zapisać się w historii kilkoma milionami wydanymi na misje, które pozwolą na przykład wylądować na Europie, przeanalizować gejzery Enceladusa, sfotografować burze na Tytanie z bliska, czy zbadać dziwaczne pole magnetyczne Urana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz