Strony1

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Scary Shit #11 – Półtora roku straszenia

Terranova – Never


Półtora roku temu rozpocząłem pisanie o nauce i technice. Tak się złożyło, że był to wpis poświęcony owadom-cyborgom, które konstruuje DARPA. Dzisiaj natomiast ruszył kickstarter, który w założeniu ma umożliwić każdemu zaimplantowanie karalucha i kierowanie nim za pomocą smartfona.

„Zabawka” polega na wprowadzeniu do czułków insekta drucików. Dzięki nim, można zdalnie stymulować nerwy tak, by owad czuł, że po danej stronie natrafił na ścianę, co sprowokuje go do skręcenia w przeciwną stronę. Druciki połączone są z „plecakiem” na grzbiecie karalucha, który zaopatrzony jest w niewielkie urządzenie Bluetooth. To w połączeniu z aplikacją na telefon pozwala zdalnie kierować owadem. Aplikację i efekty można zobaczyć w filmiku promującym kickstarterową kampanię. W skład „RoboRoach Kit” wchodzi „plecak”, bateryjka i trzy elektrody. Owada trzeba będzie zakupić osobno.

Nie podoba mi się to. Może jestem hipokrytą, bo jem mięso i nie mam nic przeciwko zwierzętom użytkowym. Może po prostu dla mnie granica znajduje się gdzie indziej. Zdalnie kontrolowane ćmy i żuki w laboratoriach DARPA wywołują dreszczyk, ale nie potępiam ich. Nie jestem wrogiem testowania leków i terapii na myszach, szczególnie, że znakomita większość tych badań dba o to by zwierzęta nie cierpiały. Do tego kiedy tylko będzie to możliwe, będę zwolennikiem tresowanych cyber-karaluchów a nawet cyber-myszy, które będą mogły odszukiwać ocalałych po trzęsieniu ziemi (nawet jeśli wpierw będą częścią ekwipunku wojskowego).

Jednak idea sprzedawania takiego sprzętu zwykłym ludziom, by mogli zmieniać żywe stworzenia w zabawki jest dla mnie nie do zaakceptowania. Nawet jeśli taki karaluch nie cierpi. Używając czegoś takiego fałszujemy zmysły zwierzęcia. Dla zabawy. Myślę, że gdyby George Orwell zobaczył coś takiego w latach 50. to nieprędko zmrużyłby oczy. Wiem jednak, że hakowanie zmysłów owada działa na wyobraźnię. Oczywiście można powiedzieć, że nie ma porównania między drażnieniem nerwu w czułkach karalucha, a ingerowaniem w ludzki mózg, ale skoro doszliśmy od silnika parowego do reaktora nuklearnego, to nie można wykluczyć, że kiedyś można by w wyrafinowany sposób fałszować doznania wzrokowe i słuchowe człowieka, tak by widział wroga w miejscu przyjaciela.

Dlatego TEDowe wystąpienie Paula Wolpe „It’s time to question bio-engineering” jest dziś jeszcze bardziej aktualne.


4 komentarze:

  1. Całkiem zabawne, tylko co na to wszystko biedny mały karaluszek? ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "We weep for a bird's cry, but not for a fish's blood. Blessed are those with a voice."

      Usuń
  2. Dzielenie mózgu na dwie osoby jest etyczne a niezabijanie karalucha nie? Dziwna subiektywność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież wyjaśniłem, że chodzi o cel. Karaluch okaleczony w celach naukowych jest dla mnie mniejszym problemem czy okaleczony dla czyjejś zabawy.

      Usuń