Clint Mansell - Leaving Earth
Jedyne co może być niespodzianką w nowym filmie M. Night Shyamalana jest brak niespodzianki na końcu. Filmowiec, który przebił się świetnym Szóstym Zmysłem a później schodził z poziomem filmów coraz niżej (z dwoma udanymi epizodami w postaci Unbreakable i Osady) zbliża się do dna. Tym razem jego film nie sili się na Wielki Twist (w sumie nie było go już w Ostatnim Władcy Wiatru), ale to za mało by powiedzieć, że zrobił coś lepszego niż poprzednio.
1000 lat po Ziemi to koszmarek na kilku płaszczyznach. Zły scenariusz, zła reżyseria, kulejący montaż, liczne idiotyzmy, ogólna nijakość pozostawiająca pustkę po seansie. Po filmie troszkę pomyszkowałem w sieci i trafiłem na dość porażające (ale brzmiące przekonująco) plotki. Ponoć After Earth to film Willa Smitha (czy może raczej rodziny Smithów). Historia na podstawie której powstał niby-to-scenariusz jest robotą Willa, razem z żoną wyprodukowali film, co pozwoliło im zaangażować swojego syna do głównej roli a jakby tego było mało, to według plotek papa Smith reżyserował sceny ze Smithem juniorem, a pan Shymalan trochę podyrygował i udzielił nazwiska.
Nie wiem ile w tym prawdy, ale pasuje to do bałaganu, który zobaczyłem na ekranie. W zasadzie cały film streszczono w zwiastunie, ale dopiero w całości uderzają dysproporcje. Prolog przybliża nam tysiącletnią wydumaną historię ludzkości, gdzie ludzie opuszczają Ziemię, zostają napadnięci przez kosmitów a część wojowników uczy się sztuczki maskowania się przed ślepymi ale węszącymi feromony potworami… Cała ta niezborna i chaotyczna treść stanowi jedynie wymówkę, by przez półtorej godziny oglądać jak młody kadet grany przez Jadena Smitha, kierowany zdalnie przez swojego rannego ojca granego przez Willa Smitha, idzie z punktu A do punktu B. To by było na tyle.
Co zabawne, to wymyślne tło fabularne nie wyjaśnia czemu w ciągu tysiąca lat Ziemia stała się planetą zamieszkałą przez przeciętnej jakości CGI zwierzęta. Po prostu w pewnym momencie ojciec grający ojca, mówi synowi grającemu syna, że wszystko tu ewoluowało by zabijać ludzi. Powtórzmy sobie to jeszcze raz… Na przestrzeni tysiąca lat, zwierzęta błyskawicznie ewoluowały tylko i wyłącznie po to, by zabijać ludzi. Których tam nie ma. Jak można coś takiego nazywać sciencie fiction? Żeby nie kopać leżącego nie wspomnę o idiotycznych zachowaniach komputerowych zwierzaków ani o tym, że na Ziemi co jakiś czas nagle i bez powodu, w ciągu minut temperatura spada o jakieś dwadzieścia-trzydzieści stopni (poza pojedynczymi ciepłymi punktami).
Ale jeśli miałbym nie kopać leżącego, musiałbym zakończyć ten tekst. A przecież to nie wszystko. Bo After Earth chce też uchodzić też za film przygodowy. Niestety i tutaj jest nieciekawie. Przeprawa małego Smitha jest ewidentnie poskładana z klocków, sekwencje akcji są nijakie a całość jest pozbawiona płynności. Jeśli coś zapadnie w pamięć to najwyżej przez skrajną głupotę ziejącą z ekranu.
Równie nijak ogląda się relacje ojca z synem. Młody aktor nie jest zły, ale bardzo szarżuje, stary aktor jest bardzo dobry, ale trudno mu się wykazać w swojej statycznej roli. Podsumowując, widz jest w potrzasku – nie ma się czego złapać by jakoś dobrze spędzić ten seans. To co widzi na ekranie obraża jego intelekt, postacie są płaskiei ich poczynania nie angażują, akcja nie jest ciekawa ani widowiskowa, efekty wahają się od solidnych po rażące sztucznością. Jeśli do tego jeszcze jest się uprzedzonym do Jadena Smitha, to całość dodatkowo irytuje jako nachalne forsowanie tego młodego aktora. Nie idźcie na ten film, niech nie odniesie sukcesu, vouchery też przeznaczcie lepiej na coś innego. Może dzięki temu pan Shyamalan zniknie z krajobrazu Hollywoodzkiego.
PS. z ostatniej chwili - zobaczcie te dwa tweety:
http://bit.ly/TT5xps
http://bit.ly/TT5xWd
Jak widać pan reżyser przeniósł się w zupełnie inny wymiar umysłowy.
Jedyne co może być niespodzianką w nowym filmie M. Night Shyamalana jest brak niespodzianki na końcu. Filmowiec, który przebił się świetnym Szóstym Zmysłem a później schodził z poziomem filmów coraz niżej (z dwoma udanymi epizodami w postaci Unbreakable i Osady) zbliża się do dna. Tym razem jego film nie sili się na Wielki Twist (w sumie nie było go już w Ostatnim Władcy Wiatru), ale to za mało by powiedzieć, że zrobił coś lepszego niż poprzednio.
1000 lat po Ziemi to koszmarek na kilku płaszczyznach. Zły scenariusz, zła reżyseria, kulejący montaż, liczne idiotyzmy, ogólna nijakość pozostawiająca pustkę po seansie. Po filmie troszkę pomyszkowałem w sieci i trafiłem na dość porażające (ale brzmiące przekonująco) plotki. Ponoć After Earth to film Willa Smitha (czy może raczej rodziny Smithów). Historia na podstawie której powstał niby-to-scenariusz jest robotą Willa, razem z żoną wyprodukowali film, co pozwoliło im zaangażować swojego syna do głównej roli a jakby tego było mało, to według plotek papa Smith reżyserował sceny ze Smithem juniorem, a pan Shymalan trochę podyrygował i udzielił nazwiska.
Nie wiem ile w tym prawdy, ale pasuje to do bałaganu, który zobaczyłem na ekranie. W zasadzie cały film streszczono w zwiastunie, ale dopiero w całości uderzają dysproporcje. Prolog przybliża nam tysiącletnią wydumaną historię ludzkości, gdzie ludzie opuszczają Ziemię, zostają napadnięci przez kosmitów a część wojowników uczy się sztuczki maskowania się przed ślepymi ale węszącymi feromony potworami… Cała ta niezborna i chaotyczna treść stanowi jedynie wymówkę, by przez półtorej godziny oglądać jak młody kadet grany przez Jadena Smitha, kierowany zdalnie przez swojego rannego ojca granego przez Willa Smitha, idzie z punktu A do punktu B. To by było na tyle.
Co zabawne, to wymyślne tło fabularne nie wyjaśnia czemu w ciągu tysiąca lat Ziemia stała się planetą zamieszkałą przez przeciętnej jakości CGI zwierzęta. Po prostu w pewnym momencie ojciec grający ojca, mówi synowi grającemu syna, że wszystko tu ewoluowało by zabijać ludzi. Powtórzmy sobie to jeszcze raz… Na przestrzeni tysiąca lat, zwierzęta błyskawicznie ewoluowały tylko i wyłącznie po to, by zabijać ludzi. Których tam nie ma. Jak można coś takiego nazywać sciencie fiction? Żeby nie kopać leżącego nie wspomnę o idiotycznych zachowaniach komputerowych zwierzaków ani o tym, że na Ziemi co jakiś czas nagle i bez powodu, w ciągu minut temperatura spada o jakieś dwadzieścia-trzydzieści stopni (poza pojedynczymi ciepłymi punktami).
Ale jeśli miałbym nie kopać leżącego, musiałbym zakończyć ten tekst. A przecież to nie wszystko. Bo After Earth chce też uchodzić też za film przygodowy. Niestety i tutaj jest nieciekawie. Przeprawa małego Smitha jest ewidentnie poskładana z klocków, sekwencje akcji są nijakie a całość jest pozbawiona płynności. Jeśli coś zapadnie w pamięć to najwyżej przez skrajną głupotę ziejącą z ekranu.
Równie nijak ogląda się relacje ojca z synem. Młody aktor nie jest zły, ale bardzo szarżuje, stary aktor jest bardzo dobry, ale trudno mu się wykazać w swojej statycznej roli. Podsumowując, widz jest w potrzasku – nie ma się czego złapać by jakoś dobrze spędzić ten seans. To co widzi na ekranie obraża jego intelekt, postacie są płaskiei ich poczynania nie angażują, akcja nie jest ciekawa ani widowiskowa, efekty wahają się od solidnych po rażące sztucznością. Jeśli do tego jeszcze jest się uprzedzonym do Jadena Smitha, to całość dodatkowo irytuje jako nachalne forsowanie tego młodego aktora. Nie idźcie na ten film, niech nie odniesie sukcesu, vouchery też przeznaczcie lepiej na coś innego. Może dzięki temu pan Shyamalan zniknie z krajobrazu Hollywoodzkiego.
PS. z ostatniej chwili - zobaczcie te dwa tweety:
http://bit.ly/TT5xps
http://bit.ly/TT5xWd
Jak widać pan reżyser przeniósł się w zupełnie inny wymiar umysłowy.
Po obejrzeniu zwiastuna spodziewałem się dokładnie takiej kupy, jak opisałeś. To ewolucji w celu zabijania ludzi też tam zdaje się padło.
OdpowiedzUsuńAle zwiastun chociaż sugerował dynamiczny wypełniony akcją film. Nawet na tym polu jest kiepsko.
UsuńSrsly? Park Jurajski względem tego filmu jest jak słynna scena z tyranozaurem i nieszczęśnikiem na toalecie...
OdpowiedzUsuńOj, jak bardzo Ci jestem wdzięczna za ostrzeżenie, wstępnie planowałam iść na film, mimo podejrzeń, że jest to sposób papy Smitha na wylansowanie swojego synka. W końcu Will też zaczynał karierę w podobnym wieku (choć na małym ekranie). No i najwyraźniej cbdu. Plus kupili sobie nazwisko Shyamalana, któremu skończyły się pomysły i pewnie chciał zebrać na kolejny jachcik, a jak wiadomo pecunia non olet. Czy zobaczymy jeszcze kiedyś jakiś porządny film sf, nie obrażający inteligencji widza?
OdpowiedzUsuńEuropa Report jeszcze w tym miesiącu on demand :)
UsuńSlyszalam plotke, ze caly film jest prezentem urodzinowym Willa dla synka... mhm, na okragla 15?
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to przebiją na 18/21 ;)
UsuńA mnie sie już po samym tytule wydawało, że z tym filmem coś jest nie tak :P
OdpowiedzUsuń