Z racji na obowiązki uczelniane nie byłem w stanie ekspresowo zrecenzować Chronicle, z racji na postanowienie regularnego blogowania napiszę szybciutko na co czekam w tym roku (poza końcem świata). Zachęcam do wytykania mi co tez przegapiłem.
1. Avengers – Joss Whedon już jest zachęcającym elementem. Gość potrafił działać na dużej grupie bohaterów. Do tego mamy całkiem niezłą passę filmów Marvelowskich (nie bez kiszek - vide Thor). Efekt ostateczny może być giga kupą albo wielgaśnym, świetnym rozrywkowym widowiskiem. Świeżutki trailer.
1. Prometheus – Powrót Scotta do uniwersum Aliena po 30 latach. Wow. Albo dziada posrało i będziemy mieli totalną lipę (na co zwiastują pomysły Danikenowskie), albo to kolejny krok polepszającej się kondycji kina SF. Mroczny trailer.
3. Lockout – SF o którym usłyszałem niedawno. Miłość natychmiastowa. Snake Plissken/John McClaine w kosmosie. Zapowiada się intensywny i zabawny SF-akcji firmowany przez Luca Bessona. Rubaszny trailer.
3. Iron Sky – naziści z Księżyca atakują Ziemię. Projekt (przynajmniej częściowo) finansowany przez ludzi, którzy kupowali „bony wojenne”, Udo Kier, muzyka Laibach… Japierdolęmuszętoobejrzeć!!! Maderfakin’ trailer.
5. Hobbit – Chyba nie ma tu co komentować oczekiwania. Mogę powiedzieć, że chyba po raz pierwszy chwalę podzielenie filmu na dwie części. Bo właśnie dzięki temu wiem, że w czasie seansu akcja nie będzie gonić i będzie można się nacieszyć śpiewającymi krasnoludami. Klimatyczny trailer.
6. Django Unchained – Bo to Tarantino. Trailera brak.
7. John Carter – Ekranizacja 100-letniej książki. Czy Disney powtórzy sukces Piratów z Karaibów (w końcu była to ekranizacja atrakcja w parku rozrywki). Ja liczę na fajną widowiskową rozrywkę, ale problemy wokół produkcji źle wróżą. Marsjański trailer.
8. Expendables – Chuck „PG13” Norris sprawił, że film spadł w rankingu. Jestem niepocieszony i nie wiem czy nie zbuntować się i nie olać wypadu do kina. Jury is still out. Wystrzałowy trailer.
9. Dark Knight Rises – Bez przekonania ląduje na liście. Wiadomo – wypad do kina obowiązkowy, ale zdecydowanie nie podzielam szaleńczego hajpu. Deshay pasha!
Nieobecne na liście na 2012, bo już widziałem:
A. Chronicle – Chciałem ciekawie zrealizowanego filmu w stylu „found footage” o kilku gnojkach, którzy dostali supermoce. I dokładnie to dostałem. Nie mniej, nie więcej. Miejscami pomysłowe zdjęcia – kamery telewizyjne, nagrania z monitoringu, komórki przypadkowych gapiów. Efekty wpierw kiepskie, ale w finale dobre. Główny bohater straumatyzowany, ale ciężko mu współczuć, jest po prostu antypatyczny. Po filmie aż ciągnie do powtórki Akiry.
B. Mission Impossible: Ghost Protocol – Doskonała zabawa, Brad Bird mnie nie zawiódł, jest akcja, rozrywka, humor, gadżeciarstwo. Wszystko w idealnym tempie i z odpowiednią dawką luzu. Gorąco polecam, jeśli jeszcze nie widzieliście.
C. Rzeź – Polański znów dowodzi jak wiele potrafi wycisnąć z materiału o umiarkowanym potencjale. Aktorsko cała czwórka wyśmienita, choć postać Jodie Foster w zamierzony sposób potwornie irytująca. Trzeci akt niestety mocno rozczarowuje. Fajnie, że po dwóch kupach Waltz zagrał w dobrym filmie.
O teraz po po zastanowieniu się dorzuciłbym jeszcze The Grey z Liamem Neesonem (idea brzmi głupawo, ale opinie są szokująco dobre). No i ew. The Raid (http://www.youtube.com/watch?v=1COoON-DX2Q), ale to pewnie nigdy nie trafi do naszych kin.
OdpowiedzUsuńAd 5.
OdpowiedzUsuńGdyby w Śródziemiu organizowali "Idola", Thorin miałby duże szanse na wygraną!
Chociaż, po namyśle, nie wygrałby, bo nie ma sześciu lat.
Avengers, to teraz i ja czekam. Lock-out - dla takiej obsady zawsze warto. Hobbit - taaaak, na to już trochę czekam ;)
OdpowiedzUsuń