Mamy za sobą pierwszy sezon Fundacji. Od pierwszych zapowiedzi było jasne, że nie będzie to wierna ekranizacja. Przyjmowałem to jednak za dobrą kartę. Książki Asimova zdecydowanie potrzebowały wiele pracy by mogły nadawać się na interesujący serial. Liczyłem jednak na zachowanie głównej idei, tzn mechanizmu psychohistorii i tego jak Plan Seldona miał ukrócić cierpienia i chaos w galaktyce po nieuchronnym upadku imperium. Niestety tak się nie stało. Główne idee zostały potwornie wykrzywione a serial jako całość nie porywa.
To co najlepsze w serialu nie pochodzi z książek. To co najlepsze w książkach nie trafiło do serialu. Kompletnie pomieszano psychohistorię, która miała parać się przewidywaniem niezliczonych mas ludzkich. Tymczasem serialowy plan Seldona opiera się o niuanse i decyzje pojedynczych osób, jest rozciągniętą na dekady a jeśli powstaną kolejne sezony, na setki lat intrygą. W pierwszej połowie sezonu co rusz ktoś opowiada o wierze w plan, podczas gdy to nie powinno mieć związku z wiarą, tylko być matematyczną nieuchronnością. Fundacja nie miała być zarzewiem rewolucji i upadku Imperium, tylko dzięki przewadze naukowej (oraz skróceniu łańcuchów zależności i ekstremalnej specjalizacji) przyspieszyć powstanie drugiego, lepszego imperium.
Nijakość postaci w drobnym stopniu rekompensuje przepych strony wizualnej. Jest jednak jeden diamencik w tej produkcji w postaci Lee Pace grającego klony Imperatora. Cały ten wątek nie ma bezpośredniego odbicia w książkach. Dostajemy masę ciekawych motywów, tożsamości, stagnacji, intrygę... Ogląda się to dość fascynująco, a Lee Pace w swoich rolach jest absolutnie świetny. Czy warto oglądać ten serial dla niego? Nie przesadzałbym. Szczególnie po dziesiątym odcinku, który wręcz trudno było mi wysiedzieć. Ale jeśli macie głód przyzwoitego (choć miejscami naiwnego i irytującego) science fiction w absolutnie prześlicznej oprawie, to będziecie raczej zadowoleni.
Strony1
▼
sobota, 20 listopada 2021
Fundacja - wrażenia z pierwszego sezonu
sobota, 13 listopada 2021
Pierwszy kandydat na dziewiątą planetę? Raczej nie.
Niedawno ukazała się publikacja “A search for Planet 9 in the IRAS data” (Poszukiwanie dziewiątej planety w danych z IRAS), które jest prawdopodobnie pierwszym wskazującym kandydata na dziewiątą planetę, której istnienie postulują Mike Brown i Konstantin Batygin. Zanim przejdę do głębszego komentarza, wersja TL;DR: to raczej nie jest nowa planeta, a jeśli jest, to nie ta, której istnienie przewidzieli Batygin/Brown.
Autor, Michael Rowan-Robinson, zrobił rzecz czadową, bo postanowił poszukać dziewiątej planety w starych danych z satelity IRAS, który jako pierwszy wykonał podczerwoną mapę całego nieba jeszcze w 1983 roku. Nie jest to nic nowego, ale wciąż imponuje mi, że do dziś naukowcy wymyślają nowe metody by wyłowić nowe odkrycia ze starych danych. W tym wypadku gość spróbował przewidzieć jak wyglądałaby odległa planeta w naszym układzie słonecznym, a następnie poszukiwał w danych czegoś pasującego do przewidywań. No i miał jedno trafienie.
Bodaj najważniejszą informacją jest to, że inne dane z innych przeglądów nieba nie potwierdziły istnienia tego obiektu. Sam autor publikacji stwierdza, że mało prawdopodobne, że trafił na prawdziwy obiekt. Jeśli by istniał, to znajduje się w odległości 225 AU (jednostek astronomicznych), tymczasem orbita postulowana przez duet Brown/Batygin to około 300AU. Przewidzieli też oni masę od 5 do 8 mas Ziemi, tymczasem tu masa wyniosłaby raczej 3-5 mas Ziemi.
Sam Mike Brown w miły sposób skomentował tekst. Jasno stwierdził, że dane są mało przekonujące, ale publikacja jest fajna. Jasno podkreślił, że nawet jeśli obiekt istnieje to NIE JEST dziewiątą planetą, której istnienie przewiduje jego teoria. Orbita jest całkiem niezgodna z przewidywaniami a ten potencjalny obiekt nie mógłby wyjaśnić obserwowanego układu ciał poza Neptunem. Gdyby Michael Rowan-Robinson rzeczywiście odkrył planetę, wówczas Batygin i Brown wciąż szukaliby swojej planety, tylko byłaby to już dziesiąta planeta.
Może coś tam jest i na pewno nie zaszkodzi sprawdzić, jednak nie róbcie sobie nadmiernych nadziei. W podczerwieni gaz kosmiczny generuje bardzo dużo szumu i fałszywych obrazów. Między innymi dlatego poszukiwanie dziewiątej planety jest tak trudne. Ponadto IRAS był pierwszym satelitą tego typu i te niemal czterdziestoletnie dane nie są najwyższej jakości.
Źródła:
https://arxiv.org/pdf/2111.03831.pdf - publikacja Michaela Rowan-Robinsona
https://twitter.com/plutokiller/status/1458038427090178052 - komentarz Browna
https://www.youtube.com/watch?v=VQqOo2Kfzbs - John Michael Godier
https://www.youtube.com/watch?v=ZSyAO4fGZOE - Anton Petrov