Strony1

wtorek, 5 listopada 2019

Dwie katastrofy na które czekam w tym roku

Tempo w którym SpaceX, a raczej “5% zasobów firmy” rozwija Starship nie przestaje zdumiewać. Obecnie dolna połowa prototypu “Mark 1” została przeniesiona na platformę startową, na potrzeby testów (najprawdopodobniej tankowania i infrastruktury naziemnej) przed pierwszym próbnym lotem. Jednocześnie trwają intensywne prace nad dziobem Starshipa, który według Elona ma być cięższy niż do tej pory. Fani wypatrzyli, że na poszyciu pojawiły się już dysze silników manewrowych.

Zamiast testować wszystko z osobna, dzięki radykalnemu obniżeniu kosztów, w przypadku Starshipa plan jest taki, by agresywnie testować wszystko na raz. Szereg nowych technologii, nowe silniki, nowe (w pewnym sensie) materiały, oraz jak się okazuje szalony manewr towarzyszący lądowaniu. Planowo, pierwszy lot testowy Starshipa, który ma osiągnąć wysokość 20 km ma zakończyć się tak zwanym “belly flop” i lądowaniem. Belly flop to gwałtowne szarpnięcie rakiety, która wpierw traci prędkość hamując “brzuchem”, ale na ostatnim odcinku odwraca się silnikami w dół i ląduje podobnie jak boostery rakiet Falcon. Fragment prezentacji Muska poświęcony lądowaniu możecie zobaczyć tutaj. Myślę, że ten manewr zakończy się spektakularną kraksą.

Mówimy tu o nagłym obróceniu ważącego ponad 120 ton (bez paliwa, ale ok, tego nie będzie tam zbyt wiele pod koniec lotu) prototypu przy prędkości ponad 250 kilometrów na godzinę. Starship Mk1 i Mk2 wykonane są/będą z pospawanych arkuszy stali nierdzewnej. Maszyna która nigdy nie latała, cholera wie ile nie testowanych jeszcze rozwiązań. Myślę, że to po prostu nie może się udać. I nie ma w tym nic złego. W ten sposób SpaceX dokonuje postępu w bezprecedensowym tempie. Jeśli pojazd wzniesie się na planowane 20km to już będzie ogromny sukces, jakie są szanse, że wszystko od silników, po układy sterowania, hydraulikę, kabelki, awionikę spisze się wystarczająco dobrze i całość nie rozpadnie się w czasie manewru? Myślę, że to niemal zaplanowana katrastrofa, bo kolejne egzemplarze będa lżejsze i wytrzymalsze. Każdy pierścień będzie wykonany z pojedynczego, cieńszego arkusza stali, co również uprości budowę. No i myślę, że konstrukcja będzie od razu wzbogacona o wnioski wyciągnięte z rozsypki pierwszego prototypu. Wielu podglądaczy podkreśla, że SpaceX niemal brak miejsca na kolejne pierścienie nierdzewnej stali. Dlatego też sądzę, że jest ogromnie prawdopodobne, że Elon dopnie swego i test odbędzie się jeszcze w 2019.

Im szybciej rozbiją pierwszy prototyp tym szybciej i lepiej zbudują kolejne. A takim Starshipem będzie łatwiej i taniej wysłać 40 000 satelitów Starlink na orbitę, więc nie ma na co czekać ;)
Z ostatniej chwili: jak się właśnie dowiedziałem SpaceX zaczął budować Starship mark 5 nowej, trzeciej lokacji przy Roberts Road. Ja tak trochę żartowałem z tym, że nie ma na co czekać...


Jaka jest druga katastrofa na jaką czekam w 2019 roku? To oczywiście… premiera Epizodu IX. Śledzę to co się dzieje wokół tego filmu z podobną fascynacją z jaką patrzyłbym jak pociąg rozpędza się w kierunku granitowej ściany. Disney zapędził się w niemożliwy róg rękami Riana Johnsona. Tego stosu głupot, absurdów i deptania wątków zasianych przez JJ Abramsa w 2015 nie da się odkręcić i naprostować w jednym filmie. Myślę, że są spore szanse, że powstanie dokument “Star Wars: The Damage Control” opowiadający o produkcji “ostatniego” filmu w sadze. Zbliża się premiera, następują kolejne wycieki fabuły, przecieki o kolejnych dokrętkach i zmianach po seansach testowych, z których wynika, że żadne z ośmiu zakończeń nie “kliknęło” z widownią. Jednocześnie Disney sypie kapuchą na promocję filmu i pompuje balonik obiecując zakończenie wszystkich wątków, oraz wywołuje zabawny wachlarz emocji trailerami.

Myślę, że film spodoba się najbardziej ludziom, którzy mają wywalone na Gwiezdne Wojny. Nie zależy im, średnio pamiętają co się działo w poprzednim filmie nie wspominając na poprzednie trylogie. Krytyka zostanie przypisana hejterom, rasistom itd. Film będzie rozpaczliwą próbą przeskoczenia wszystkiego co było do tej pory choć nie będzie mieć do zaoferowania nic nowego, jak przystało na blockbuster będzie próbował dogodzić wszystkim. Tego po prostu nie da się osiągnąć. Będzie niezła burza. Do kina się nie wybieram, ale aferę będę śledzić. Ciekaw jestem wyniku kasowego, bo wierzę, że słaby wynik Solo to (co najmniej w dużej mierze) wina The Last Jedi.

W przeciwieństwie do katastrofy, którą wieszczę SpaceX, mam mocne podejrzenie, że z Epizodu IX Disney nie nauczy się niczego.


1 komentarz:

  1. Przypomniałeś mi, że był taki film jak The Last Jedi. Musiał być naprawdę słaby skoro zapomniałem o nim. Co do MK1 to mam nadzieję, że uda się wodcej niż wzbić się na 20 km. Może dotrwa do belly flopa i wtedy go szlag trafi :) to będzie piękna katastrofa :)

    OdpowiedzUsuń