Strony1

wtorek, 2 lipca 2019

O dziewczynce, która przestała jeść

Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Grecie Thunberg. Wiem, że moje pierwsze reakcje były dość sceptyczne. Mówiła zbyt sensownie, dosadnie i konkretnie. Sądziłem, że pewnie ktoś za nią stoi, że to wyreżyserowany spektakl. Nie byłem przekonany, czy z tego wyrazistego symbolu nie będzie kłopotów.

Pamiętam jednak, kiedy postanowiłem, że chcę o niej coś napisać. Było to po tym jak wysłuchałem jej wystąpienia na TEDzie, gdzie dowiedziałem się, że jest ona osobą z Zespołem Aspergera. I nagle wszystko miało sens. Powaga, niezwykłe skupienie, jasny przekaz.

Wiek Grety jest kluczowy zarówno dla jej zwolenników jak i sceptyków. Przeciwnicy mówią oczywiście „co ona tam wie, zmanipulowane dziecko”. Cóż – Bill Nye skutecznie tłumaczył fotosyntezę kilkulatkom. Dzieciaki w szkole podstawowej uczyły się o odżywianiu, o wiązaniach ATP, o piramidzie żywnościowej, czy jak jedząc świnkę „zjadamy” energię fotonów, które padały na zielone listki. To nie jest trywialne, ale można to zrozumieć będąc dzieckiem.

Globalne ocieplenie na podstawowym poziomie jest prostsze. Jeśli leżysz sobie na powietrzu i ogrzewa cię słoneczko, to osiągniesz pewną równowagę między ciepłem, które oddaje twoje ciało a które przyjmuje ze słońca. Co się stanie, jeśli narzucisz na siebie koc? Koc nie generuje ciepła. Nie sprawia również, że słońce zaświeci mocniej. Ale zmienia bilans. Zatrzymuje część energii przy tobie. Znów osiągniesz równowagę, ale będzie Ci cieplej. Tak działa efekt cieplarniany. CO2 jest kocem.

Czy to tak dziwne, że 11-latka zrozumiała, że dorzucając CO2 do atmosfery spuszczamy jej przyszłość w kiblu? Czy to tak dziwne, że 11-latka nie może zrozumieć, dlaczego pomimo świadomości tego mechanizmu ludzkość zachowuje się w ten sposób? Niektórzy bezczelnie mówią, że powinna się uczyć i zostać klimatologiem, znaleźć rozwiązanie... Po pierwsze - nie ma na to czasu, katastrofa już się zaczęła. Po drugie - mamy rozwiązania. Na przykład nie pompować CO2 do atmosfery. A już na pewno nie pompować go w coraz większym tempie.

Dlatego to straszne, ale zgadzam się z formą strajku jaki przyjęła. Po co chodzić do szkoły i uczyć się faktów, skoro najwyraźniej fakty nie mają dziś znaczenia? Po co uczyć się skoro nie mam przyszłości? To bolesne słowa, biorąc pod uwagę, że głęboko wierzę, że edukacja mogłaby rozwiązać wszystkie problemy. Mówiłem to i będę powtarzał - wyedukowane społeczeństwo, to społeczeństwo dokonujące lepszych wyborów. Produkujące lepszych polityków, wybierające lepszych polityków, wywierające presję na polityków w ważnych sprawach. Wyedukowane społeczeństwo to takie, którym trudniej manipulować.

Oczywiście jak zawsze jest „ale”. Wokół Grety już zleciały się sępy. Greenpeace bardzo chętnie chciałoby przejąć tak wyrazisty symbol, by zasilać swoje kłamliwe przekazy. Pod koniec 2018 Ingmar Rentzhog bez jej wiedzy i zgody zaczął zbierać pieniądze. Na szczęście Greta bardzo wyraźnie odcięła się od niego i innych organizacji.

Są też inne „ale”. Diabeł tkwi w szczegółach. Trochę martwi mnie antyatomowość bodaj najsłynniejszej działaczki klimatycznej. Nie wiem jak to ująć, by nie zabrzmiało jak traktowanie protekcjonalne, ale rozumiem, że kwestia atomu może ją przerastać. Niestety kwestia energetyki jądrowej zdaje się przerastać znaczną większość populacji. Panel IPCC, niezwykle wstrzemięźliwy i asekuracyjny w swoich tezach, mówi jasno – nie ma żadnych szans na osiągnięcie celów klimatycznych i powstrzymanie kompletnej katastrofy bez energii jądrowej.

Jest to źródło bezpieczne, stabilne, niskoemisyjne, skalowalne i nieszkodliwe dla środowiska. Po dekadach technologia ta osiągnęła dojrzałość a wszystkie mity i zastrzeżenia wobec niej są już nieaktualne. Byłbym pewnie trochę mniej wściekły na moją rasę, gdybyśmy nie siedzieli na gotowym rozwiązaniu.

Liczę na to, że Greta wciąż będzie symbolem, że będzie wchłaniać wiedzę o klimacie i o rozwiązaniach. Mam nadzieję, że w 2050 będzie mogła realizować swoje marzenia, jakiekolwiek one są, niekoniecznie walczyć o przetrwanie lub być działaczką.

Jeśli historia starcia ludzkości z katastrofą klimatyczną będzie mieć happy end, to możliwe, że będziemy go zawdzięczać dzieciom. Wystraszonym dzieciom, które zmuszą rządy i korporacje do działań, bo te dzieci nie mają czasu by zostać inżynierami i opracować metody przemysłowego usuwania CO2 z atmosfery. Nie będzie to historia disneyowska o dzieciach, które rozsądkiem topią serduszka dorosłym, tylko krzykiem wymuszają rozsądne działania. Wolę jednak taką historię niż koniec naszej historii.


Źródło komiksu: twitter.com/TommySiegel/
Fotka pochodzi z profilu FB Grety


Podoba Ci się to co robię? Wpłyń na rozwój strony i zostań patronem Węglowego.

33 komentarze:

  1. To pytanie zupełnego laika, od razu zaznaczam.
    Nie ma jakiejś technologii wyłapywania CO2? Wielki komin elektrowni bucha, tak? Nie można tego CO2 wyłapać i rozbijać na węgiel i tlen?
    To zapewne jest bardzo śmieszne co napisałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie wcale nie jest śmieszne, przemysł energetyczny od lat głowi się jak wyłapywać CO2 i nie wpuszczać go do atmosfery. Nazywa się to po fachowemu sekwestracja CO2 (CCS), ale ma aktualnie wiele wad, takich jak obniżenie sprawności elektrowni, co winduje koszty oraz małą wydajność. Na świecie prowadzi się aktualnie kilka pilotażowych testów, ale technologia nie wejdzie do powszechnego użytku w najbliższej przyszłości. Tak jak pisze Węglowy, tylko energia z atomu może nam zapewnić odpowiednio dużo czystej energii.

      Usuń
    2. Są pewne technologie, ale na razie nie ma szału.
      Liczę, że mimo to będą postępy i będziemy takie maszynki zasilać z elektrowni jądrowych w godzinach niższego zapotrzebowania na energię, przez to balansowanie produkcją energii będzie łatwiejsze/mniejsze.

      Usuń
    3. Wyłapać można próbować.

      Rozbijać się da, ale jest to bez sensu. W skrajnym uproszczeniu elektrownia działa na zasadzie: węgiel + tlen = dwutlenek węgla i energia. Aby rozbić dwutlenek węgla z powrotem trzeba dostarczyć przynajmniej tyle samo energii.

      Usuń
    4. Ok, dzięki za odpowiedzi.

      Ja oczywiście jestem całkowitym zwolennikiem atomu.

      Usuń
    5. Pomysłów jest sporo, główny problem jest taki: jak robić to na dużą skalę, tanio i bez generowania nowych problemów środowiskowych. W praktyce są pewne typy instalacji przemysłowych, w których gazem odpadowym jest niemal czysty dwutlenek węgla. Można go (po schłodzeniu) zbierać i wykorzystywać, zdaje się, że puławskie Azoty na podobnej zasadzie produkują suchy lód z odpadowego dwutlenku węgla z którejś z instalacji; w poprzednim labie kupowaliśmy od nich duże bloki zestalonego dwutlenku.

      Usuń
  2. Od wielu dziesiątków lat, społeczeństwo jest edukowane w kwestii atomu. Co więcej, posiada w tym temacie olbrzymie, pozytywne doświadczenie - w końcu znakomita większość elektrowni atomowych nie wybucha, a mimo to: "Niestety kwestia energetyki jądrowej zdaje się przerastać znaczną większość populacji."

    Na jakiej podstawie, zatem twierdzisz, że: "Mówiłem to i będę powtarzał - wyedukowane społeczeństwo, to społeczeństwo dokonujące lepszych wyborów. Produkujące lepszych polityków, wybierające lepszych polityków, wywierające presję na polityków w ważnych sprawach. Wyedukowane społeczeństwo to takie, którym trudniej manipulować." ?
    To mrzonki IMO. Czysto teoretyczne twierdzenie, nie mające podstaw w rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam przekonania co do pierwszego akapitu. Czy jest edukowane? Mnie w szkole o tym nie uczono. Co do pozytywnego doświadczenia - nitk nie mówi o 450 elektrowniach, które nie wybuchły. Temat nie istnieje w mediach.

      Usuń
    2. Nikt, także nie informuje w mediach, że większość ludzi nie pada ofiarą morderstw, większość kierowców nie ulega śmiertelnym wypadkom, większość samolotów nie spada, i mimo to ludzie nie boją się wyjść z domu, jechać samochodem czy latać samolotami. Po prostu ludzie w swojej masie często zachowują się irracjonalnie, niezależnie od stopnia w jakim są edukowani. Nie liczył bym, że to się kiedykolwiek zmieni. Pokładanie nadziei w powszechnej edukacji, jest moim zdaniem naiwnością.

      Usuń
  3. Spotkałem się z poglądem, że energia atomu jest po prostu nieopłacalna i generuje inne problemy (odpady atomowe głównie). Mogę nie zaprezentować zbyt dokładnie tego co mówił autor, dlatego odsyłam do podcastu Making Sense with Sam Harris #95. Rozwiązaniem zdaje się być energia solarna/wiatrowa, chętniej się w nią inwestuje i może być to robione oddolnie (solarna oczywiście). Czy jest zatem sens naciskać na atom? Wydaje mi się, że miało to sens kiedy powstawały fundamenty pod elektrownię w Żarnowcu a nie 30 lat później. Oczywiście należy odejść od węgla, ale lobby robi swoje.

    taka tylko luźna uwaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Energię pozyskaną ze słońca trzeba magazynować na okresy niższej produkcji (noc, zła pogoda). Posiadane przez nas obecnie baterie są zbyt mało wydajne a ich budowa w wymaganej ilości zbyt kosztowna, by miało to sens. Elektrownie wiatrowe są także zbyt mocno uzależnione od warunków pogodowych i zbyt mało wydajne by zapewnić stabilny dopływ energii na czas mniejszego nasłonecznienia. Bardzo słoneczna California ma z tym duży problem a co dopiero rejony położone bardziej na północ. Dobrze jest to przedstawione w tym filmie: https://www.youtube.com/watch?v=h5cm7HOAqZY

      Usuń
  4. Zgadzam się w pełni. Po co produkować atomowe odpady, skoro mamy nad głowami jedną wielką baterię? Perowskity np. brzmią całkiem nieźle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Energię pozyskaną ze słońca trzeba magazynować na okresy niższej produkcji (noc, zła pogoda). Posiadane przez nas obecnie baterie są zbyt mało wydajne a ich budowa w wymaganej ilości zbyt kosztowna, by miało to sens. Elektrownie wiatrowe są także zbyt mocno uzależnione od warunków pogodowych i zbyt mało wydajne by zapewnić stabilny dopływ energii na czas mniejszego nasłonecznienia. Bardzo słoneczna California ma z tym duży problem a co dopiero rejony położone bardziej na północ. Dobrze jest to przedstawione w tym filmie: https://www.youtube.com/watch?v=h5cm7HOAqZY

      Usuń
  5. @KatiaW i sYsek - solarną i wiatrową trzeba bardzo balansować, proces produkcji paneli jest toksyczny, ludzi mami się "zainstalowaną mocą" podczas gdy efektywna to często 20% instalowanej. Ostatnio gradobicie skasowało ogormne połacie paneli (nie pamiętam gdzie) zwykłe gradobicie.
    Niestety energia solarna i wiatrowa to w sporej mierze nadmuchana fanaberia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy studiowałem fizykę na UJ w końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, nasi (w wielu przypadkach wybitni) wykładowcy twierdzili, że do końca lat dziewięćdziesiątych ludzie opanują kontrolowaną syntezę termojądrową - źródło energii jeszcze czystsze i wydajniejsze niż energia jądrowa. Na Zachodzie rozwijano Camac-i, a w Związku Sowieckim tokamaki. Jesteśmy już czterdzieści lat później, a o energii termojądrowej cicho-sza (no, może poza - słusznym - obśmianiem Ponsa i Fleischmanna w 1989 roku). Pytanie, czy to tylko wpływ lobby naftowego, czy niechęć przyrody? Na razie więc od energetyki jądrowej nie uciekniemy - im szybciej zrozumieją to różni ekoterroryści, tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak, trochę nie :)
      Choć fuzja wciąż jest jeszcze w fazie R&D, to te czterdzieści lat przyniosło masę przełomów i posunęło nas bardzo do przodu. Ale istotnie na ten moment osobiście uważam, że powinniśmy masowo budować reaktory fizyjne nowej generacji, w których można palić "zużytymi" prętami z elektrowni jądrowych starej generacji.

      Usuń
  7. Cześć, napisałem 2 posty temu pytanie w kwestii cofnięcia zmian klimatycznych. Możliwe, że nie zauwazyłeś, więc powtórzę je tutaj:

    "Co autor sądzi o koncepcji opartej o teorię (spekulację?), że mała epoka lodowcowa z XVII wieku została wywołana zarośnięciem wymarłych miast Indian przez dżunglę:
    http://wyborcza.pl/7,75400,24420532,mala-epoke-lodowa-wywolala-kolonizacja-ameryki-przez-europejczykow.html

    Gdyby ludzkość gwałtownie skręciła na produkcję żywności z roślin, można by uwolnić ok. 50% areałów (2/3 zasiewów idzie obecnie na wykarmienie zwierząt) pod zalesianie. Dodając do tego odejście od hodowli bydła (produkują znacznie bardziej cieplarniany od CO2 metan, wpływ na ocieplenie porównywalny do całego transportu), mielibyśmy 2 gigantyczne impulsy (ściąganie CO2 i metanu) chłodzące."

    Temat zarezerwowany kiedyś wyłącznie dla "oszołomów", obecnie jest już mainstreamem:
    https://www.investmentbank.barclays.com/our-insights/the-cattle-industry-on-climate-change.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele się mówi o redukcji CO2, natomiast kapitał wybiera najbardziej efektywne działania:
      https://www.businessinsider.com/impossible-foods-ceo-meatless-burger-climate-change-2019-5?r=US&IR=T

      Oczywiście na wywiad z CEO trzeba patrzeć z przymrużeniem oka, jednak idee z Wall Street często stają się w Ameryce religią:

      "If you take all the cities plus all the roads plus all the infrastructure, all the paved lands across the Earth, that's just a low single-digit percentage of the land area of Earth. And the footprint of the animal-based food industry is almost half of the entire land area of Earth. If you can free that up, allow it to restore healthy ecosystems and habitats, not only do you avoid this biodiversity catastrophe, but the recovery of our land can actually turn back the clock on climate change. It will pull carbon dioxide out of the atmosphere faster, and we're pumping it out by fossil fuel emissions."

      Usuń
    2. Nie ustosunkuję się do małej epoko lodowej, przede wszystkim wydaje mi się, że była ona ograniczona głównie do Europy, ewentualnie północnej półkuli.

      A co do zmiany w produkcji żywności - na pewno by nie zaszkodziło, ale wciąż pozostaje nam energetyka i transport, które potencjalnie byłoby łatwiej przeszktałcić, ale to pewnie dyskusyjne.

      Niestety zajechaliśmy tak daleko, że bez przechwytywania atmosferycznego CO2 będzie tragedia.

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że właśnie zalesienie Ziemi jest celem działań przechwytujących atmosferyczny CO2. Co ciekawe Europa pod tym względem zmienia się na lepsze:

      https://www.washingtonpost.com/news/worldviews/wp/2014/12/04/watch-how-europe-is-greener-now-than-100-years-ago/

      Niestety znacznie większe ubytki są w dżungli Amazońskiej i innych "płucach" Ziemi wycinanych masowo pod plantacje kawy, palm oleistych itp.

      Jestem wielkim zwolennikiem małych, ale masowo wprowadzanych zmian. Np. już dawno temu widziałem prototypy aut z dachami fotowoltanicznymi, które zasilały klimatyzację. Pozwalało to zaoszczędzać ok. 10% paliwa. Podobny cel (balansowanie mocy w upały, kiedy wszyscy używają klimę) ma stosowanie paneli w miastach.

      Całkowita rewolucja jest bardzo trudna, natomiast usprawnianie systemu o x% (zmniejszenie spalania paliw o 20%, zwiększenie zalesienia Ziemi o 20%) jest realne do osiągnięcia. Niestety kluczem jest przekonanie krajów rozwijających się z wykładniczo rosnącą liczbą ludności do pozostania przy roślinnej diecie, bo kiedy się bogacą pragną mięsa jako oznaki zmiany statusu. Bogate kraje muszą zmienić nawyki, nim zaczną od nich wymagać zmian ratujących ludzkość.

      Usuń
    4. Nie ma porównania między tym ile węgla mogą związać drzewa a ile węgla wykopaliśmy z pod Ziemi. Także jasne - zawsze warto posadzić kolejne drzewo, ale nie dajmy sobie wmówić, że wyrównamy tym nasze emisje.

      Usuń
    5. Nie mówimy tu o pojedynczych drzewkach, tylko zmianie areałów na całej Ziemi. Ale faktycznie, szybki skan źródeł:

      https://www.livescience.com/64257-global-carbon-emissions-record.html

      37.1 miliardów ton metrycznych emisji w 2018

      vs
      https://www.nasa.gov/jpl/nasa-finds-good-news-on-forests-and-carbon-dioxide
      1.4 miliarda absorbcji przez lasy tropikalne z 2.5 miliarda naturalnej absorpcji,

      pokazują skalę problemu. Zwiększenie zalesienia o 50% niewiele w tej kwestii zmieni.

      Usuń
    6. Stosowne obliczenia podawano wielokrotnie, wnioski: zalesienie jest w stanie związać nikły procent wyemitowanego węgla. Poza tym, nie wystarczy posadzić las RAZ. Wymagałoby to stałego zalesiania - las wiąże wegiel rosnąc, a potem ilość węgla w biomasie dojrzałego lasu jest już stała.

      Modyfiakcja rozwiązania to sadzić drzewa, czekać aż wyrosną i... zakopywać je w ziemi, niejako odwracając proces wydobywania węgla z kopalin. Bardzo energochłonne zajęcie, w rezultacie prościej jest już... nie wydobywać tych kopalin, po prostu.

      Usuń
  8. Hej pytanie laika. To nie lepiej zamiast jednej wielkiej elektrowni atomowej postawić 3 małe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź laika - lepiej. Lokalne, odporne na jakieś ekstremalne awarie sieci.

      Tak zwane Small Modular Reactors brzmią jak idealne rozwiązanie w niestabilnym świecie. Bardzo im kibicuję. Małe bezobsługowe, zakopywane, zasilające np. jedną dzielnicę miasta przez 20-30 lat.

      Usuń
  9. Co do opini IPCC na temat niezbędności energii jądrowej, to polecam stosowny artykuł (wraz z przywołaniem konkretnych scenariuszy rozważanych przez IPCC) jest na naukaoklimacie.pl ("Rola energii jądrowej w scenariuszach ograniczenia ocieplenia do 1,5°C według IPCC").

    Wnioski z nich są jednak nieco inne niż "nie ma żadnych szans na osiągnięcie celów klimatycznych i powstrzymanie kompletnej katastrofy bez energii jądrowej".

    Czytamy tam np. "Energia jądrowa (EJ) zwiększa swój udział w większości scenariuszy 1,5°C (…), choć w niektórych scenariuszach zarówno moc zainstalowana w elektrowniach jądrowych jak i udział EJ w produkcji energii maleją (Rys. 2.15). W wielu scenariuszach i modelach rola energii jądrowej jest znacząco różna. [...] Część scenariuszy nie widzi roli dla energetyki jądrowej do końca stulecia, inne zaś prognozują produkcję energii z tego źródła w 2100 roku na poziomie do 95 EJ/rok [red.: czyli kilkanaście procent miksu energetycznego]". Dalej:
    "mediana prognozowanego na 2050 rok udziału energii jądrowej w globalnej produkcji energii pierwotnej wynosi 4,2%, w porównaniu z 60,8% udziału OZE. W przypadku samego wytwarzania elektryczności jest to odpowiednio 8,9% i 77,5%. Można więc powiedzieć, że IPCC w roli głównego źródła energii widzi OZE, energię jądrową zaś w roli źródła uzupełniającego." Główny autor tego rozdziału, Dr Joeri Rogelj, indagowany, wyjasnia: "na podstawie literatury dostępnej w terminie przygotowania opracowania nie była możliwa odpowiedź na pytanie, czy energetyka jądrowa jest niezbędnym elementem scenariuszy pozwalających na wypełnienie celów wyznaczonych w Porozumieniu paryskim."

    A zatem, jak jestem zwolennikiem energii jądrowej, bo sam uważam że to by wiele uprościło, tak proszę nie podpierać się akurat raportem IPCC, bo akurat twierdzenia o niezbędności e.j. tam akurat nie ma. Nie ma nawet szczególnie istotnej roli - co sami jak autorzy przyznają, wynika z uwzględniania nastawienia społecznego i uwarunkowań politycznych - czyli są realistami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie za dużo "akurat" w ostatnim akapicie - sorry :)

      Usuń
    2. Nie mam dokumentu pod ręką, ale może powinienem na pisać "nie ma realnych szans...", bo scenariusze 1,5 i 2 stopni bez EJ zakładają np nierealne na ten moment ilości przechwytywanego CO2. Muszę poszukać bo pamiętam, że było bodaj 400 wariantów i generalnie bez energii jądrowej to trzeba wybudować nie tylko maszyny do zasysania CO2 na przemysłową skalę ale jeszcze wehikuł czasu, którym będzie je można wysłać w lata 90te ;)

      Usuń
    3. Zwracam honor. Każdy z 400 scenariuszy 1,5'C zakłada jakiś udział CO2...

      Tak czy inaczej, energia jądrowa pozostaje naszym najlepszym, najbardziej niezawodnym rozwiązaniem
      "In fact, study after study over the last 40 years finds that nuclear is the safest way to make reliable electricity, and climate scientists found that nuclear energy has saved 1.8 million lives by preventing premature deaths from air pollution."

      Usuń
    4. No tak, tylko pozostaje pytanie, co oznacza "realizm" w podejsciu - proponowanie tego, co technicznie optymalne, czy tego, co możliwe politycznie, zwłaszcza w tak krótkim okresie, jaki nam być może pozostał... Czarno, czarno widzę.

      Usuń
  10. Radykalni obrońcy przyrody powinni się cieszyć z globalnego ocieplenia.
    Wilcy wyją( bo psy wyginą razem z nami) a karawan z trumną ludzkości jedzie dalej.Przyroda oddycha z ulgą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak dobrze, niestety w związku z naszą działalnością zabierzemy ze sobą sporą część fauny i flory. Trwa wielkie wymieranie, jesteśmy jego przyczyną i historycznie potrzeba było milionów lat by odrodziła się bioróżnorodność sprzed wymierania.

      Usuń
  11. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń