Strony1

niedziela, 14 lutego 2016

Nuklearne Walentynki

Rok 2014. Walentynki. Waste Isolation Pilot Plant (WIPP) - czyli magazyn materiałów wysokoradioaktywnych w Nowym Meksyku. Byłby to kolejny zwykły dzień w dość niezwykłym miejscu, niestety w pewnym momencie czujniki wykryły podwyższony poziom radiacji. Doszło do incydentu. Dzień później, niecały kilometr od placówki, w powietrzu wykryto śladowe ilości ameryku i plutonu.

Z około dwustu pracowników placówki, dwudziestu było narażonych na promieniowanie. Z tych dwudziestu u trzynastu wykryto ślady napromieniowania. Z tych trzynastu ani jeden nie ucierpiał na zdrowiu. Wszystko za sprawą zbiornika numer 68660, który uległ rozsadzeniu 655 metrów pod ziemią. Dochodzenie w sprawie tego incydentu trwało dwa lata (choć przyczynę wskazano dość szybko, potrzeba było czasu by potwierdzić ją ponad wszelką wątpliwość). Zawinił koci żwirek.

Tak jest. Incydent, który spowodował straty rzędu $240 milionów, w placówce na którą już wydano ponad dwa i pół miliarda, został wywołany przez koci żwirek. Konkretnie, przez zły rodzaj kociego żwirku. Zamiast silikonowego, zastosowano organiczny, “zielony” produkt sWheat Scoop.


Szybko się zbryla, powstrzymuje zapachy, bez chemikaliów (?!), biodegradowalny.
Zabrakło tylko:
NIE NADAJE SIĘ DO PRZECHOWYWANIA ODPADÓW RADIOAKTYWNYCH!

Zresztą, znając USA, troszkę spodziewam się, że obok informacji, że torebka sWheat Scoop stanowi ryzyko uduszenia dla małych dzieci, pojawi się dopisek “nie stosować w kontenerach ze zużytym paliwem nuklearnym”.

Co innego żwirek silikonowy. Roztwory soli azotanów mają tendencje do zapłonu po wyschnięciu. Dlatego trzeba je stabilizować. Ten wpis z pewnością nie zaskoczy chemików, bo koci żwirek używany był w tym celu od dekad.

Niestety, nie wiedział o tym ktoś, kto wypełniał metalowe beczki z odpadami promieniotwórczymi przed wysłaniem ich do WIPP. W efekcie w beczce 68660 doszło do nieplanowanych reakcji chemicznych, które rozgrzały zawartość i wygenerowały gazy, które wysadziły wieko i uwolniły radioaktywny materiał. W ten sposób, walentynki 2014 roku uświadomiły amerykańskie społeczeństwo, że na terenie ich kraju od piętnastu lat poprawnie funkcjonuje placówka do przechowywania radioaktywnych odpadów… A przynajmniej tak powinno to wyglądać. W rzeczywistości oczywiście nie zabrakło paniki i typowych anty-nuklearnych nastrojów.

Tymczasem, po pierwsze zawiniły osoby spoza WIPP. Po drugie proces pakowania odpadów jest bardzo skrupulatnie kontrolowany i dokumentowany. W związku z tym wiadomo, które zbiorniki zawierały zły żwirek i te niezwłocznie umieszczono w większych pojemnikach z odpowiednią zawartością, tak że nie ma groźby kolejnego takiego incydentu. Po trzecie, by zaistniało zagrożenie dla środowiska koncentracja uwolnionych pierwiastków musiałaby być miliony razy wyższa. Tysiące razy wyższa by stanowiły zagrożenie dla zdrowia.

Na ten moment dochodzenie zostało zakończone. WIPP przygotowuje się do serii testów, które potwierdzą, że placówka może wznowić działanie. Dwa lata przerwy to spory cios; z drugiej strony, mówimy tu o odpadach, które trzeba zabezpieczyć na 24 tysiące lat, tak by nigdy nikomu nie zepsuły walentynek.


Źródła:
Oficjalny raport po dochodzeniu
National Public Radio
The Guardian
Motherboard
Forbes
Oficjalna strona WIPP


6 komentarzy:

  1. Czyli, innymi słowy, ktoś nie ogarnął kuwety.

    OdpowiedzUsuń
  2. W latach 60. we Francji zdarzył się inny wypadek. Laborant z fabryce produktów kosmetycznych wziął nie tą beczułkę z białym proszkiem i użył do produkcji. W efekcie na rynek trafiła partia pudru dziecięcego, która zamiast tlenku glinu zawierała arszenik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :( czy arszenik stosowany na skórę jest równie groźny?

      Usuń
    2. Jest paskudny. Pozwole sobie podrzucic linka:
      http://blog.efekteteru.pl/mordercza-zielen/

      Kir

      Usuń
  3. Czyli odpady radioaktywne są zanurzane w żwirze dla kotów prosto ze sklepu zoologicznego? Nie ma odpowiedniego produktu specjalistycznego, czy to po prostu to samo, tylko w innym opakowaniu?

    OdpowiedzUsuń