Słuchając denialistów z różnych dziedzin trudno nie odczuwać regularnego deja vu. W temacie GMO cyklicznie wynurzają się “rakowate szczury Seraliniego” choć każdorazowo naukowcy cierpliwie wyjaśniają bylejakość tamtych badań i co rok wskazują na rosnącą liczbę badań potwierdzających bezpieczeństwo żywności GMO. W kwestii szczepionek, mimo że fałszerstwo Wakefielda odkryto lata temu, temat autyzmu wraca jak bumerang. Z ewolucją jest nawet jeszcze zabawniej. Kreacjoniści krzyczą “pomiędzy A i C jest brakujące ogniwo”. Kiedy pokazuje się im skamielinę B, krzyczą “pomiędzy A i B jest brakujące ogniwo i między B i C jest brakujące ogniwo”.
W kwestii klimatu (podobnie jak szczepionek) jest garść “argumentów” które wracają niczym grypa. Wulkany, kiepskie modele, wcześniejsze zmiany, oraz Słońce i nowa epoka lodowcowa. Dzisiejszy wpis, będzie krótki i tyczy się tego ostatniego. Znów sieć obiegła informacja o rzekomej małej epoce lodowcowej, która ma nadejść już za 15-20 lat. Najbardziej obrzydziło mnie chyba TVN meteo, gdzie nie tylko przepisano te głupoty, ale zrobiono to byle jak, bezmyślnie i wybiórczo. Zanim jeszcze przejdę do konkretów... Co to znaczy, że “aktywność słoneczna spadnie o około 60%”?! Bez jakiegokolwiek sprecyzowania nie wiadomo czy będzie 60% ciemniej, czy 60% zimniej. Według nowej bohaterki denialistów - Walentiny Zharkowej - to aktywność magnetyczna spadnie o około 60%. Pani profesor zajmuje się Słońcem i sama nigdy nie zająknęła się na temat małej epoki lodowcowej. Cały ten szum dopisały czubki pozbawione jakichkolwiek argumentów i dziennikarze głodni łatwej sensacji.
Wkurza mnie to podwójnie, bo to nie tylko powtarzanie zgranego argumentu, ale również manipulacja. I to manipulacja wyjątkowo nośna, bo kto z nas nie słyszał o tym, że w latach 70 “naukowcy ogłaszali, że nadejdzie zlodowacenie”? Sam nie negowałem tego swojego czasu, bo słyszałem to tyle razy, że nie przyszło mi do głowy by to zweryfikować. W rzeczywistości jednak opinia, że nadchodzi ochłodzenie nigdy nie była dominująca w środowisku naukowym. Istotnie, były takie głosy, ale zawsze stanowiły one mniejszość. W okresie między 1965 a 1979 rokiem, 62% publikacji przewidywało ocieplenie, jedynie 10% sugerowało, że może dojść do oziębienia. Media oczywiście podchwyciły sensacyjną mniejszość.
Nie bez powodu. Już w 1859 (!) John Tyndall odkrył, że niektóre gazy przechwytują promieniowanie podczerwone i zasugerował, że zmiana koncentracji gazów atmosferycznych mogłaby spowodować zmiany klimatyczne. W 1896 Svante Arrhenius opublikował pierwszą pracę naukową, w której szacował wpływ dwutlenku węgla na efekt cieplarniany i jego wpływ na zmiany klimatyczne. Choć nie podnosi alarmu, jasno sugeruje, że ogromne ilości spalanego przez ludzi węgla nie są obojętne. Niedługo minie 120 lat od tej publikacji. Bardziej alarmowe tony pojawiają się w latach 30. Innymi słowy globalne ocieplenie nie jest tematem nowym. W latach 70 sensacją mogło być ogłaszanie epoki lodowcowej, nie katastrofalnego ocieplenia.
Tyle ze strony medialnego paskudztwa. W kwestiach merytorycznych upatrywanie przyczyn globalnego ocieplenia w Słońcu już dawno obalono. Skeptical Science określa to wręcz mianem “mitu zombie”. Po pierwsze rozbieżność temperatur i aktywności Słońca wykazano już szereg lat temu. Po drugie powstał szereg badań rozważających jaki wpływ na klimat miałoby duże, długie osłabienie aktywności naszej dziennej gwiazdy. Wszystkie jednoznacznie wskazują, że w najlepszym wypadku oziębienie wyniosłoby raptem 0,3‘C. O trzy dziesiąte stopnia, to moi drodzy, podgrzewamy planetę w ciągu dziesięciu lat. Tak więc nawet jeśli trafi się nam długie minimum, ludzkość wciąż jest na dobrej drodze by podgrzać planetę o 4’C do roku 2100.
Źródła:
http://www.rsc.org/images/Arrhenius1896_tcm18-173546.pdf
http://www.skepticalscience.com/ice-age-predictions-in-1970s.htm
http://www.skepticalscience.com/no-sun-isnt-going-to-save-us-from-global-warming.html
http://www.msnbc.com/msnbc/new-ice-age-study-hot-air
http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-nadchodzi-globalne-ochlodzenie-77?t=2
https://www.aip.org/history/climate/timeline.htm
W kwestii klimatu (podobnie jak szczepionek) jest garść “argumentów” które wracają niczym grypa. Wulkany, kiepskie modele, wcześniejsze zmiany, oraz Słońce i nowa epoka lodowcowa. Dzisiejszy wpis, będzie krótki i tyczy się tego ostatniego. Znów sieć obiegła informacja o rzekomej małej epoce lodowcowej, która ma nadejść już za 15-20 lat. Najbardziej obrzydziło mnie chyba TVN meteo, gdzie nie tylko przepisano te głupoty, ale zrobiono to byle jak, bezmyślnie i wybiórczo. Zanim jeszcze przejdę do konkretów... Co to znaczy, że “aktywność słoneczna spadnie o około 60%”?! Bez jakiegokolwiek sprecyzowania nie wiadomo czy będzie 60% ciemniej, czy 60% zimniej. Według nowej bohaterki denialistów - Walentiny Zharkowej - to aktywność magnetyczna spadnie o około 60%. Pani profesor zajmuje się Słońcem i sama nigdy nie zająknęła się na temat małej epoki lodowcowej. Cały ten szum dopisały czubki pozbawione jakichkolwiek argumentów i dziennikarze głodni łatwej sensacji.
Wkurza mnie to podwójnie, bo to nie tylko powtarzanie zgranego argumentu, ale również manipulacja. I to manipulacja wyjątkowo nośna, bo kto z nas nie słyszał o tym, że w latach 70 “naukowcy ogłaszali, że nadejdzie zlodowacenie”? Sam nie negowałem tego swojego czasu, bo słyszałem to tyle razy, że nie przyszło mi do głowy by to zweryfikować. W rzeczywistości jednak opinia, że nadchodzi ochłodzenie nigdy nie była dominująca w środowisku naukowym. Istotnie, były takie głosy, ale zawsze stanowiły one mniejszość. W okresie między 1965 a 1979 rokiem, 62% publikacji przewidywało ocieplenie, jedynie 10% sugerowało, że może dojść do oziębienia. Media oczywiście podchwyciły sensacyjną mniejszość.
Nie bez powodu. Już w 1859 (!) John Tyndall odkrył, że niektóre gazy przechwytują promieniowanie podczerwone i zasugerował, że zmiana koncentracji gazów atmosferycznych mogłaby spowodować zmiany klimatyczne. W 1896 Svante Arrhenius opublikował pierwszą pracę naukową, w której szacował wpływ dwutlenku węgla na efekt cieplarniany i jego wpływ na zmiany klimatyczne. Choć nie podnosi alarmu, jasno sugeruje, że ogromne ilości spalanego przez ludzi węgla nie są obojętne. Niedługo minie 120 lat od tej publikacji. Bardziej alarmowe tony pojawiają się w latach 30. Innymi słowy globalne ocieplenie nie jest tematem nowym. W latach 70 sensacją mogło być ogłaszanie epoki lodowcowej, nie katastrofalnego ocieplenia.
Tyle ze strony medialnego paskudztwa. W kwestiach merytorycznych upatrywanie przyczyn globalnego ocieplenia w Słońcu już dawno obalono. Skeptical Science określa to wręcz mianem “mitu zombie”. Po pierwsze rozbieżność temperatur i aktywności Słońca wykazano już szereg lat temu. Po drugie powstał szereg badań rozważających jaki wpływ na klimat miałoby duże, długie osłabienie aktywności naszej dziennej gwiazdy. Wszystkie jednoznacznie wskazują, że w najlepszym wypadku oziębienie wyniosłoby raptem 0,3‘C. O trzy dziesiąte stopnia, to moi drodzy, podgrzewamy planetę w ciągu dziesięciu lat. Tak więc nawet jeśli trafi się nam długie minimum, ludzkość wciąż jest na dobrej drodze by podgrzać planetę o 4’C do roku 2100.
Źródła:
http://www.rsc.org/images/Arrhenius1896_tcm18-173546.pdf
http://www.skepticalscience.com/ice-age-predictions-in-1970s.htm
http://www.skepticalscience.com/no-sun-isnt-going-to-save-us-from-global-warming.html
http://www.msnbc.com/msnbc/new-ice-age-study-hot-air
http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-nadchodzi-globalne-ochlodzenie-77?t=2
https://www.aip.org/history/climate/timeline.htm
Strasznie to denerwujące, bo owa epoka lodowcowa i margaryna zdrowsza od masła są dla niektórych argumentem, że naukowcy się mylą, co pozwala łatwo zanegować dowolną nieodpowiadająca takiej osobie teorię czy hipotezę. Jakkolwiek by się nie starać nie przetłumaczysz, bo pamiętają, że tak było i jest wygodne, bo pozwala mieć zawsze racje.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrochę to zbyt jednobarwne. O ile w przypadku denialistów klimatycznych prawda wydaje się oczywista, to co do rtęci i autyzmu, już tak nie jest. Rtęć jest bez wątpienia neurotoksyną mająca bardzo rozległe i negatywne skutki działania w całym organizmie. Zakłada się, że etylortęć zawarta w thiomersalu konserwującym szczepionki w przeciwieństwie do metylortęci czy oparów rtęci wchłoniętych przez płuca, jest wydalana z organizmu w całości, a nie kumulowana w nim jak w nim i nie powinna prowadzić do uszkodzeń układu nerwowego. Jednak bezsprzecznie mamy do czynienia ze znacznym wzrostem przypadków autyzmu wśród dzieci, co nakłada się między innymi na wzrost ilości szczepień jakim dzieci są poddawane. Sądzę, że wyciąganie prostej zależności przyczynowo-skutkowej jest tutaj błędem (sam nie jestem przeciwnikiem szczepień), ale podejrzewa się, że część wrażliwych genetycznie dzieci nie wydala z organizmu etylortęci bądź silniej na nią reaguje i kończy się to uszkodzeniami mózgu dającymi objawy autyzmu (obecnie na zachodzie odchodzi się już zresztą od szufladki z napisem autyzm, a mówi się o całościowych zaburzeniach rozwoju). Myślę, że wzrost zachorowań na autyzm jest też związany z ogólnie coraz gorszym stanem naszego środowiska, obecnością coraz większych ilości metali ciężkich jak rtęć w naszym otoczeniu - choćby w rybach morskich, obecnością coraz większych ilości innych związków chemicznych, będących wytworem cywilizacji, których skutków działania na ludzkie organizmy nawet nie znamy, ogólnie z obecnością coraz większych ilości różnych chemicznych, toksycznych zanieczyszczeń w ekosystemie. Jednak jednoznaczne rozgrzeszanie szczepionek jest moim zdaniem błędem. Zapewne w rozrachunku ogólnym, jeśli chodzi o korzyści dla populacji, szczepienia wychodzą na plus, jednak thiomnersal jako środek konserwujący dużą część szczepionek może bardzo negatywnie skutkować w niektórych przypadkach, co zależne jest od genetycznie uwarunkowanego wydalania etylortęci przez organizm bądź wrażliwości na nią.
OdpowiedzUsuńStatnowisko nauki jest dość jednoznaczne. Alarm w związku z rtęcią i autyzmem podnosi jedynie bardzo wokalna mniejszość. Dlatego wrzucam do jednego worka przeciwników szczepień i denialistów klimatycznych.
UsuńZachęcam do lektury:
http://blogdebart.pl/2015/02/16/what-if-ze-opposit-is-tru/
Jeszcze więcej:
http://blogdebart.pl/?s=rt%C4%99%C4%87
W jaki sposób mierzymy to "solar activity" i czy ktokolwiek mądry, mierzy wielkość energii docieraj do nas od Słońca nie tylko radialnie, ale również trawersalnie ?
OdpowiedzUsuń