Strony1

poniedziałek, 26 czerwca 2023

JWST bada drugą planetę układu TRAPPIST-1


Układowi TRAPPIST-1 poświęciłem kilkanaście stron swojej książki. Domyślacie się zatem jak bardzo ekscytują mnie wszelkie doniesienia czy publikacje dotyczące tych planet. Niestety mam też pełną świadomość, że dopóki nie pojawią się teleskopy lub inne instrumenty nowej generacji, nasze możliwości obserwacji i badań są mocno ograniczone. Co nie znaczy, że nie próbujemy.

Tego małego, czerwonego karła okrąża aż siedem planet typu Ziemskiego (skalne, o podobnych rozmiarach). Grawitacja na ich powierzchni waha się od połowy Ziemskiej do 10% większej. Zależnie od tego, jak liberalnie potraktujemy zasięg ekosfery, nawet trzy z nich mogą posiadać na powierzchni wodę w stanie ciekłym. Ten układ, gdyby został przebadany, mógłby odpowiedzieć na ogromną liczbę pytań, jakie stawiają sobie naukowcy w kwestii planet czerwonych karłów i szans na życie w kosmosie.

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, wprowadził zupełnie nową jakość w zakresie obserwacji kosmosu w podczerwieni. Niestety, nawet on nie jest wystarczająco potężnym narzędziem by badać małe odległe egzoplanety. Można powiedzieć, że nadaje się do badania wielkich gazowych olbrzymów, a badanie za jego pomocą małych, skalistych planet jest bardzo, bardzo ograniczone. Mimo to nie uważam, że czas poświęcony na obserwacje układu TRAPPIST-1 był zmarnowany. Chcę tylko żebyście mieli świadomość jego ograniczeń i wiedzieli, że naukowcy poruszają się na absolutnej granicy jego możliwości.

Co zatem wiemy o TRAPPIST-1c? Podobnie jak w przypadku pierwszej i najbardziej masywnej planety układu, czyli TRAPPIST-1b, wykluczono obecność gęstej atmosfery składającej się z dwutlenku węgla lub wodoru. Oznacza to, że może mieć cienką atmosferę składającą się z dwutlenku węgla. Lub innych gazów. Albo żadną. Choć te pierwsze opcje są mało prawdopodobne, bo inne atmosfery zgodne z wynikami obserwacji JWST byłyby nietrwałe, więc musiałyby istnieć, często złożone, procesy które je uzupełniają.

Dwie planety z głowy, czas na kolejne. Planety d, e, f, oraz według niektórych również planeta g są światami “rokującymi” to znaczy takimi, które otrzymują odpowiednią ilość energii od gwiazdy, by przy sprzyjających okolicznościach były tam warunki sprzyjające życiu. Pierwsze dwie planety, b oraz c, od początku były kandydatami na coś przypominającego Merkurego i/lub Wenus. Co pocieszające - wyniki dotyczące kolejnych planet możemy otrzymać nawet jeszcze w 2023 roku. Dzięki temu wpisowi, wiecie jednak, że nie będą to bardzo szczegółowe czy konkretne rezultaty, ale mogą coś wykluczyć lub na coś wskazywać.

Przy okazji przypominam, że dostępny jest już dodruk książki “Niebo pełne planet”. Pamiętajcie też, że z premedytacją literaturę uzupełniającą umieściłem poza książką, by móc ją aktualizować. I dziś dokonałem takiej aktualizacji, dodając odnośnik do publikacji “No thick carbon dioxide atmosphere on the rocky exoplanet TRAPPIST-1 c” do listy.


Książkę zamówisz tutaj
Literatura uzupełniająca


poniedziałek, 12 czerwca 2023

Czy Microsoft odkrył okno do równoległej rzeczywistości?

][ Wstęp ][

Z jednej strony wysyłamy rakiety w kosmos, przesuwamy pojedyncze geny w DNA i zbliżamy się do stworzenia sztucznego umysłu, z drugiej okazuje się, że są ludzie, którzy ganiają po domach z Kinectem i próbują nim złapać duchy. Mikołaj Kołyszko uświadomił mnie o tym i zaprosił do udziału w projekcie “Egzorcyzmy. Przerażająca historia Anneliese Michel”, żeby wspólnie omówić jak działa Kinect i rozjechać to szaleństwo. Byłem i jestem zachwycony tym tematem. Jest to bzdura absolutnie szalona a zarazem raczej nieszkodliwa. Mieliśmy przy tym tyle frajdy, że postanowiłem równolegle przygotować też poniższą notkę.

Dla niewtajemniczonych krótki wstęp - Kinect to przystawka do konsol, która swój krótki żywot na rynku skończyła niemal dekadę temu. W myśl Microsoftu użytkownik miał być kontrolerem i jego ruchy miały napędzać gry konsolowe. Kamera i rzutnik działające w podczerwieni śledziły graczy i przekładały ich ruchy na wirtualny świat. Jednak współcześni pasjonaci łapania duchów uznali, że świetnym pomysłem będzie wykorzystanie tej technologii do zobaczenia tego, co niewidzialne.


][ Jak działają duchy ][

To będzie ten spekulacyjny fragment tekstu. Na chwilę spróbujemy wniknąć w umysły łapiduchów. Co wynika z faktu, że ktoś ugania się za duchami za pomocą kamery na podczerwień? Skoro ktoś twierdzi, że za pomocą Kinecta można zobaczyć ducha, to znaczy, że twierdzi, że duchy to takie coś co nie jest widzialne w spektrum widzialnym (od czerwieni do fioletu), ale z jakiegoś powodu jest widoczne w podczerwieni. Czyli duch powinien być materialny i przepuszczać fotony widzialne, ale odbijać (albo emitować) podczerwone.

To nieco kłóci się ze stereotypem niematerialnych duchów. Pojawia się więc pytanie: czy Microsoft, pracując nad konsolą do gier, odkrył okno do równoległej rzeczywistości? Brzmi to jak świetny temat na opowiadanie lub film. Dziś jednak ograniczymy się do popularnonaukowej notki na blogu.


][ Jak działa Kinect ][

Kinect to przystawka do konsoli Xbox, produkowana w latach 2010-2016. Jej kluczowymi elementami są para kamer - optyczna i podczerwona, oraz rzutnik działający również w podczerwieni. Pierwsza wersja urządzenia działała w następujący sposób: rzutnik wyświetlał liczne kropki podczerwone, a kamera obserwowała ich odkształcenia. Na tej podstawie urządzenie próbowało stworzyć trójwymiarową mapę obszaru gry. Następna wersja Kinecta obserwowała szybkość odbicia błyskających kropek, co pozwalało na obliczenie tzw. "time to travel". Innymi słowy, mamy tu coś w rodzaju świetlnego sonaru, co jest imponujące, biorąc pod uwagę prędkość światła.

Zalecenia firmy były dość precyzyjne: obszar gry powinien mieć pustą kubaturę o wymiarach około 4 na 4 metry, bez mebli. Gracze mieli znajdować się dwa metry od czujnika, który miał być umieszczony nieruchomo. Kinect tak naprawdę nie budował trójwymiarowego modelu twojego pokoju. Jego zadaniem było jedynie szukanie "szkielecików" - zarysów postaci człowieka, a następnie aproksymowanie ich do bazy referencyjnej. Baza ta obejmowała ogromne biblioteki ruchów - takich jak taniec, różne sporty, podskoki i temu podobne. Zatem Microsoft najpierw wykonał ogromną pracę, nagrywając wzorcowe ruchy, a następnie podczas gry Kinect doszukiwał się w rejestrowanych ruchach tego, co już znał.

"Ty staniesz się kontrolerem" - to było świetne hasło promocyjne. Jednak urządzenie nie osiągnęło spektakularnego sukcesu. Nie działało idealnie i nie zdobyło serc graczy. Po kilku latach firma dała za wygraną. Jednak około 2012 roku ktoś inny zwrócił uwagę na to urządzenie...


][ Grzeszki łapiduchów ][

Nie mogę dać głowy, że to domorośli poszukiwacze paranormalnego zainspirowali się filmem “Paranormal Activity 4”, a nie było odwrotnie. Ale to bez większego znaczenia. Jak się okazuje, po dziś dzień istnieją ludzie, którzy uganiają się po domach z Kinectem, żeby nagrywać duchy.

W zasadzie wszystkie ich “odkrycia”, jeśli tylko nie są zwykłymi oszustwami, wynikają z rażących naruszeń tego, jak powinien być używany Kinect, wynikających pewnie z niezrozumienia do czego służy i jak działa.

Typowe filmiki pokazują zagracone pomieszczenia i pląsające figurki rzekomych duchów, czasem w towarzystwie niby-przerażonego łapiducha. Czasem też są wręcz kręcone z ręki. Biorąc pod uwagę to, co napisałem powyżej, sami rozumiecie, że nie powinno być dziwnym, że urządzenie wariuje i 'widzi' postaci tam, gdzie ich nie ma. Duchy lubują się szczególnie w wieszakach, krzesłach czy rowerkach.

Fakt, że technologia Kinecta polega na bazie referencji, jest również kluczowy. Jeśli pokażę wam losowy bohomaz i zapytam, co widzicie, pewnie powiecie, że nic. Jeśli jednak pokażę ten sam gryzmoł i zapytam, “jaka to litera”, jest spora szansa, że doszukacie się w jakiejś litery. Oprogramowanie zostało stworzone do rozpoznawania ludzi przed konsolą, a i tak nie zawsze mu to wychodziło. Algorytm miał szukać figur ludzkich w określonych warunkach, więc nie koncentrowano się na eliminowaniu “false-positives” (fałszywie pozytywnych wyników). A poszukiwacze UFO i duchów utykają właśnie w false-positives.

Jakby tego było mało, dane z Kinecta są bardzo zaszumione. Na nagraniach widać, że nawet nieruchomo siedzący człowiek w oku urządzenia wydaje się być cały czas dygoczącą marionetką. Nic dziwnego zatem, że duchy tym bardziej wykonują dziwaczne ruchy, skoro są urojeniami urządzenia. Jednocześnie, jako że z reguły źródłem ducha jest wieszak, plecak czy worek ze śmieciami, duchy tylko pląsają, ale nie przemieszczają się.


][ Oszuści ][

To, co może być rażące, to widzimy tutaj ubieranie poszukiwań duchów w łaszki naukowo-techniczne, choć w ogóle nie ma tu nauki, a technika jest jedynie zabawką, która zniknęła z rynku. Koniec końców, większość poszukiwaczy UFO czy duchów ma podobny schemat funkcjonowania - jeśli zobaczą cokolwiek, czego nie potrafią wyjaśnić, nawet nie próbują zgłębić tematu, tylko od razu wnioskują, że to kosmici albo duchy.

Są również zwykli oszuści. Zakładam, że to po prostu ludzie, którzy polują na rozgłos i kliknięcia i na przykład biorą warstwę Kinecta z jednego nagrania (czyli same szkieleciki, bez obrazu wideo) i nakładają ją na inne nagranie. W ten sposób możemy najpierw zagrać ducha, a następnie usiąść na fotelu i odgrywać obiektywnego badacza zjawisk paranormalnych.

Według mnie ten temat jest stosunkowo nieszkodliwy i zabawny. Przecież gdy technika poszukiwań duchów jest inspirowana hollywoodzkim horrorem, to powinno to zapalić lampki alarmowe u każdego.


Przypominam, że “Niebo pełne planet”, moja książka o egzoplanetach znów jest dostępna w wersji papierowej. Strzałka poniżej. Znajdziecie tam też projekt Michała (mój udział przypadł na odcinek ósmy). Na koniec odeślę Was również do materiału kanału “Center for Inquiry” poświęconego duchom i Kinectowi.


Egzorcyzmy. Przerażająca historia Anneliese Michel
Ghost Gadgets: The Xbox Kinect with Kenny Biddle
ideaman.tv/niebo-pelne-planet


Miranda mogła przechwycić pierścienie Urana

Miranda, piąty co do wielkości księżyc Urana, jest mocnym kandydatem na najdziwniejszego satelitę w Układzie Słonecznym, zwłaszcza od czasu, gdy Voyager 2 przesłał jego zdjęcia w 1986 roku. Kiedy świat po raz pierwszy ujrzał te obrazy, przypominające źle poskładane puzzle, szybko pojawiła się teoria, że Miranda mogła zostać roztrzaskana w wyniku wielkiej kolizji, a następnie jej fragmenty ponownie się połączyły. Jednakże, wydaje się, że niewielu tak naprawdę wierzyło w tę teorię. Zagadka jednak pozostała.

Funkcjonują trzy hipotezy wyjaśniające te dziwne cechy Mirandy, takie jak wyżłobienia, ogromne kaniony i niezwykle duże nagromadzenia regolitu. Jedną z nich istotnie jest wielka kolizja (choć nie taka która sprawia, że księżyc się rozsypuje). Drugą jest aktywność wulkanów, kriowulkanów lub innego typu gejzerów. Trzecią jest akumulacja materiału z pierścieni pyłowych/lodowych Urana.

Nowe badanie, którego wyniki opublikowano w artykule "Mirandaʼs Thick Regolith Indicates a Major Mantling Event from an Unknown Source" sugerują, że to właśnie trzecie wyjaśnienie jest najbardziej prawdopodobne. Zespół doktor Chloe Beddingfield wskazuje, że:
- Brak śladów wielkiej kolizji. Nie ma widocznej krawędzi krateru, środkowego wybrzuszenia ani koncentrycznych pierścieni.
- Gejzery czy wulkany nie mogłyby odpowiadać za tak gęste warstwy regolitu.
- Rozkład regolitu na badanych obszarach pasuje do tego czego można by się spodziewać po akumulacji materiału z pierścieni.
- Pierścienie mogą odpowiadać za tak grubą warstwę regolitu.
- Spektralny błękit regolitu na Mirandzie jest podobny do pierścienia μ - najbardziej zewnętrznego i najbliższego do omawianego księżyca.

Czy zatem Uran swojego czasu mógł mierzyć się z Saturnem ale został okradziony z uroku przez ten mały, dziwny księżyc? Jedno badanie nie rozstrzyga tego pytania, ale z pewnością stanowi mocny argument w tej kwestii.

Przypominam, że "Niebo pełne planet" znów jest dostępne w wersji papierowej. Jeśli chcecie sięgnąć po swoje egzemplarze to zapraszam tutaj: ideaman.tv/niebo-pelne-planet

Źródło:
Mirandaʼs Thick Regolith Indicates a Major Mantling Event from an Unknown Source