Strony1

niedziela, 26 kwietnia 2020

Dagon - znikająca egzoplaneta

Gwiazda Fomalhaut jest bardzo młoda. Liczy sobie między 100 a 400 milionów lat. Fomalhaut jest niemal dwukrotnie masywniejsza od Słońca i szesnastokrotnie jaśniejsza. Charakterystycznym elementem tego układu są pierścienie pyłowe, szczególnie zewnętrzny rozciągający się od 130-150 AU (1 AU, jednostka astronomiczna, to odległość dzieląca Słońce od Ziemi). Dla porównania Neptun krąży w odległości 30 AU. Eris, najdalsza planeta karłowata, oddala się na maksymalnie 97 AU od Słońca (a później zbliża maksymalnie do 38 AU).

Samo istnienie pierścienia wokół Fomalhaut sugerowało, że wewnątrz może być planeta, która go utrzymuje swoją grawitacją, niczym tak zwane księżyce pasterskie w pierścieniach Saturna. I w 2008 roku ogłoszono, że na orbicie wokół Fomalhaut znajduje się egzoplaneta. Była to pierwsza planeta zaobserwowana bezpośrednio w świetle widzialnym.

Dość szybko jednak pojawiły się pewne wątpliwości co do istnienia Fomalhaut b (którą później nazwano Dagonem, ku uciesze fanów twórczości H.P. Lovecrafta). Najmocniejszym argumentem było to, że choć Dagon był widoczny w świetle widzialnym, praktycznie nie emitował ciepła (promieniowania podczerwonego) co było kompletnie nieoczekiwane, szczególnie w tak młodym układzie gwiezdnym (młoda planeta powinna być gorąca).

W roku 2012 pojawiły się jednak dwa niezależne badania, które potwierdziły, że planeta owszem jest, ale znacznie mniejsza i otoczona prawdopodobnie przez gruz po jakiejś kolizji. Dagona (wówczas jeszcze Fomalhaut b, bo o nazwie zdecydowano dopiero w 2015) ilustrowano jako planetę otoczoną wielkim pierścieniem, choć owe badania sugerowały raczej chmurę pyłu. To właśnie ten pył mógłby ewentualnie blokować promieniowanie cieplne i wyjaśniać rozbieżność między jasnością podczerwoną a widzialną.

Przewijamy zegarki do 2020 roku… Po Dagonie praktycznie nie ma śladu. “Obiekt” rósł z roku na rok, robił się coraz ciemniejszy, aż zupełnie znikł. Wygląda na to, że Dagona nigdy nie było. Według najnowszej analizy były natomiast dwie planetoidy, mające po jakieś 500 kilometrów średnicy. Zderzyły się ze sporą prędkością około 2000 roku. To co obserwowaliśmy od tej pory to rosnąca chmura odłamków powstałych w wyniku kolizji w młodym układzie. Obecnie chmura już około 2 AU średnicy (jakieś 300 milionów kilometrów) i jest niemal jednolita z pierścieniem całego układu.

Na usprawiedliwienie badaczy z 2008 i 2012 roku możemy powiedzieć, że wówczas jeszcze nie odkryliśmy tysięcy planet. Dlatego wówczas cechy Dagona uznano za zaskakujące, ale sądzono, że może okaże tak właśnie wyglądają młode planety.

Koniec końców, można powiedzieć, że to odkrycie jest tak naprawdę ciekawsze niż zwykła egzoplaneta. Tych “widzieliśmy” już tysiące. Tego samego nie można powiedzieć o kolizjach planet lub proto-planet. Astronomowie szacują, że do kolizji doszło w 2000 roku. Czyli pierwsze obrazy mieliśmy raptem cztery lata po zderzeniu. Trafiła się nam nie lada gratka. Takie zderzenia są bardzo rzadkie. Tak że możemy się cieszyć… ale trochę jednak szkoda, że nie skierowaliśmy Hubble’a na Fomalhaut tych kilka lat wcześniej.


Źródła:
https://www.pnas.org/content/early/2020/04/15/1912506117
https://www.youtube.com/watch?v=rOku7zqaz0E
https://www.youtube.com/watch?v=mkDls6jc3iw


Grafiki:
- NASA, ESA, and A. Gáspár and G. Rieke (University of Arizona)
- David A. Hardy
- ESA/NASA, M. KORNMESSER

sobota, 11 kwietnia 2020

Księżycowy kalejdoskop - zmiany w programie Artemis

Ostatnie dni przyniosły sporo ciekawostek i zmian w kwestii amerykańskich planów podboju kosmosu. Nie mam zamiaru szczędzić krytyki poczynań NASA. Dla nikogo pewnie nie jest niespodzianką, że rząd to maszyna do trwonienia pieniędzy, ale to co wyczynia się ostatnio w NASA robi naprawdę ogromne wrażenie. Kroplą, która przelała moją czarę była wieża serwisowa SLS. Na szczęście wczorajszy dzień przyniósł ciekawego, pozytywnego newsa, więc udało mi się zakończyć tekst miłym akcentem.


Space Launch System

W ostatnich 9 latach NASA wydała $28 miliardów na rozwój nowej ciężkiej rakiety nośnej, która miałaby zastąpić wahadłowce kosmiczne. Space Launch System, to wielki gniot, który w niemałym stopniu wciąż jest w fazie projektowania. Przetestowano jeden wielki zbiornik, można powiedzieć, że gotowe są silniki. Nie ma co mówić o jakimkolwiek testowym locie czy choćby przymiarkach do integracji. De facto tej rakiety po prostu jeszcze nie ma. Do 2024 roku budżet może wynieść nawet $59 lub $69 miliardów.

Każdy lot SLS, jeśli do jakiegokolwiek, kiedykolwiek dojdzie, będzie kosztował co najmniej dwa miliardy. Po locie rakieta oczywiście trafia na złom. Wiecie czym się różni Falcon Heavy of SLS? Tym, że istnieje. No i tym, że jeden lot kosztuje 20 razy mniej (ok $90 mln). Owszem, w teorii nie można ich porównywać, ale daje to choćby pewną perspektywę na to jak niepoważne jest brnięcie NASA w kompletnie niekonkurencyjny, przestarzały już na starcie projekt SLS. Niewykluczone jednak, że w ramach uporu amerykańskich kongresmenów, którzy oczywiście mają często dość jawny interes w tym by rzeka pieniędzy dalej była trwoniona, dojdzie do 2-4 startów, ot dla zasady, by można było ogłosić projekt sukcesem.

Na koniec obiecany temat wieży serwisowej. To taka ruchoma platforma, która ma dużo schodów, pomaga w tankowaniu rakiety, upakowaniu astronautów itd. Wieża serwisowa SLS jak do tej pory pochłonęła $912 milionów dolarów. Czekają je kolejne modyfikacje, więc bez cienia wątpliwości będzie kosztować ponad miliard. Z czym można by porównać taką ~120 metrową wieżę? Może z One World Trade Center? Kosztował on $3,8 miliarda dolarów.

Czym różni się nowe WTC od wieży serwisowej SLS? Istnieje i działa. Jest niecałe cztery razy droższy, ale ponad cztery razy wyższy. Do tego ma dziewięćdziesiąt pięter na których znajduje się około trzystu tysięcy metrów kwadratowych powierzchni biurowej, jest tam kilkadziesiąt wind, łazienki kanalizacja itd.


Orion, Starliner, Dragon

SLS w sporej mierze ma być przeznaczony do lotów na Księżyc i dalej. Oprócz tego amerykanie chcą raz jeszcze mieć możliwość wysłania astronautów w kosmos, bo od czasu uziemienia wahadłowców zdani są na Rosję. Na czubku SLS ma się znaleźć kapsuła Orion, poza tym Boeing i SpaceX opracowały swoje kapsuły załogowe. Porównanie tutaj również wypada dość miażdżąco.

              Orion     Starliner    Dragon
                        (Boeing)     (SpaceX)
Czas misji:   21 dni    2,5 dnia     7 dni
Załoga:       2-6       7            7
Objętość:     9 m^3     11m^3        10m^3 + 14m^3
Ładunek:      100kg     163kg        6000kg
              +załoga   +załoga


Koszt opracowania Oriona to około $20 miliardów (póki co). Budżet Starlinera, z tego co wiem głównie finansowany przez NASA, to $4,8 miliarda. W przypadku Dragona było to $3,1 miliarda, co najmniej w dwóch trzecich finansowane przez NASA.

Warto wspomnieć, że Dragon niemal na pewno będzie pierwszym, który zaniesie astronautów w kosmos. Test kapsuły Boeinga ujawnił cały szereg problemów, które opisałem w tej notce.

Jeśli NASA poszłaby po rozum do głowy, nie mam wątpliwości, że bez problemu, kosztem części z zawrotnych sześciu ton ładunku Dragona, można by go dostosować do dłuższych misji księżycowych. Ciężko stwierdzić czy do tego dojdzie, bo Starship może zupełnie wywrócić kwestię lotów na Księżyc. Może też czeka nas coś zgoła innego.


Artemis i Lunar Gateway

W trzeciej dekadzie nowego millenium człowiek miał nie tylko wrócić na Księżyc, ale ustanowić tam też stałą obecność. Tak zrodził się pomysł Lunar Gateway. Nowa, międzynarodowa stacja kosmiczna na orbicie wokół Księżyca miałaby stanowić idealny punkt pośredni dla załogowych misji na Księżyc a w przyszłości na Marsa. Byłaby to również infrastruktura pomocna w budowie bazy na Księżycu.

Tymczasem ostatnio NASA ogłosiła, że Lunar Gateway zniknie z planu pierwszych lotów programu Artemis. Niesiona przez SLS załoga ma wylądować na naszym satelicie bez przesiadki na stacji kosmicznej. To nie kasuje planów budowy Lunar Gateway, która jest przedsięwzięciem międzynarodowym.

Nie jest mi łatwo jednoznacznie ocenić ten krok. Nie ma wątpliwości, że umożliwia to szybszy powrót człowieka na Księżyc. Jednocześnie to prosta droga do tego, żeby jeszcze mocniej złapać za nabrzmiały rządowy cyc i wydoić kolejne miliardy na zatknięcie flagi na Księżycu, ogłoszenie, sukcesu i wycofanie się z planów księżycowej bazy i stacji kosmicznej.

Jeśli jednak posłuchamy niektórych komentatorów, w tym Elona Muska czy Roberta Zubrina, usłyszymy, że Lunar Gateway nie jest w ogóle potrzebna, dodaje złożoności i dodatkowych słabych punktów do misji księżycowych i marsjańskich.


Dragon Heavy (Dragon XL)

No to na koniec ta dobra wiadomość. Niezależnie od powyższego, NASA wybrała SpaceX jako dostawcę, który będzie dostarczać ładunki do budowy okołoksiężycowej stacji. Zmodyfikowany Dragon, w pierwszych przekazach prasowych nazywany Dragon XL lub Dragon Heavy ma tchnąć nowe życie w rakietę Falcon Heavy.

Rakieta ta miała być niejako “ślepym zaułkiem” na potrzeby niektórych ciężkich ładunków, dopóki Starshipy nie zawładną kosmosem. Wygląda na to, że jednak Falcon Heavy, którego design trwał dość długo jednak się opłaci. Nowy Dragon ma dostarczać na okołoksiężycową orbitę ponad pięciotonowe ładunki.

Bonus - http://spacex.com/sites/spacex/files/starship_users_guide_v1.pdf


Źródła:
SLS:
https://arstechnica.com/science/2019/02/nasa-nears-50-billion-for-deep-space-plans-yet-human-flights-still-distant/
https://www.nextbigfuture.com/2019/07/28-billion-into-sls-through-2019-and-59-69-billion-total-cost-sls-by-2024.html
https://arstechnica.com/science/2018/02/nasa-spends-1-billion-for-a-launch-tower-that-leans-may-only-be-used-once/
Kapsuły:
https://www.youtube.com/watch?v=P_LLNuLhEXc
https://everydayastronaut.com/crew-dragon-vs-starliner/
https://www.youtube.com/watch?v=rbBY1W7aRp0
https://weglowy.blogspot.com/2020/02/wyscig-na-iss-starship-i-starlink.html
Artemis i Lunar Gateway:
https://www.youtube.com/watch?v=HHtmSL08xPM
https://www.universetoday.com/145428/the-lunar-gateway-is-no-longer-a-required-part-of-the-artemis-mission-to-return-to-the-moon-by-2024/
https://www.space.com/nasa-remove-lunar-gateway-artemis-critical-path.html
Dragon Heavy (XL):
https://www.nasa.gov/press-release/nasa-awards-artemis-contract-for-gateway-logistics-services
https://techcrunch.com/2020/03/27/spacex-to-deliver-cargo-to-nasas-lunar-gateway-station-using-a-new-dragon-xl-spacecraft/



wtorek, 7 kwietnia 2020

Nasza przyszłość na Ziemi

Po raz piętnasty opracowano listę globalnych zagrożeń na potrzeby Światowego Forum Ekonomicznego, powstała ona rękoma niemal tysiąca ekspertów. Bliźniaczą listę opracowała grupa 200 naukowców dla organizacji Future Earth. Oba zestawienia biorą pod uwagę prawdopodobieństwo oraz to jak niebezpieczne są zjawiska, które nam grożą. Podobieństwo tyczy się nie tylko formuły, ale i wniosków.

Zaprezentowana w styczniu 2020 w Davos lista zawiera pięć typów zagrożeń - środowiskowe, społeczne, geopolityczne, gospodarcze i technologiczne. Pierwsze pięć miejsc pod względem najbardziej prawdopodobnych stanowią te środowiskowe. Trzy z nich znajdują się również w pierwszej piątce najgroźniejszych. Królują zmiany klimatyczne, ekstremalne zjawiska pogodowe, utrata bioróżnorodności, klęski żywiołowe i katastrofy ekologiczne spowodowane działalnością człowieka. Wśród najgroźniejszych pojawił się również kryzys wody pitnej (w top10 najprawdopodobniejszych) oraz broń masowej zagłady (na ostatnim miejscu pod względem prawdopodobieństwa).

Lista od Future Earth jak wspominałem jest łudząco podobna. Pięć dominujących ryzyk to ekstremalne zjawiska pogodowe, zmiany klimatyczne, utrata bioróżnorodności, kryzysy w dostępie do wody pitnej i żywności.


Autorzy drugiej listy podkreślają, że zjawiska te mogą wzmacniać się wzajemnie i prowadzić do kaskady zdarzeń, które doprowadzą do kryzysu globalnego systemu. Nie mówimy tu o kryzysie finansowym, tylko totalnym, gdzie finanse są jednym z elementów, gdzie problemy z wodą i żywnością prowadzą do niemożności powstrzymania zmian klimatycznych pogłębiających braki, gdzie załamanie łańcucha pokarmowego i pogrąża naturalne środowisko, gdzie każda choroba zakaźna ma szansę wywołać pandemię…

Dawno, dawno temu, kiedy niektórzy ludzie wierzyli w takie rzeczy jak fakty czy wiedza ekspercka, świat podjął wspólny wysiłek, by powstrzymać powstawanie dziury ozonowej. Zagrożenie było realne, dla zdrowia ludzi, dla upraw, dla zwierząt, dla wzroku itd. Nie miało jednak żadnego porównania z tym co grozi nam teraz. Bez porównania łatwiejsze było też powstrzymanie tamtego problemu. Dziś jednak żyjemy w zgoła innym świecie.


Choć wciąż mamy realne szanse podjąć skuteczne działania [5], to niestety nie są one podejmowane. Może dlatego jak podaje Reuters [3] około 400 naukowców poparło kampanię społecznego nieposłuszeństwa, mającą na celu wymuszenie na rządach podjęcia gwałtownych działań by powstrzymać zmiany klimatyczne. W 2019 roku [4] 11 000 naukowców ze 150 krajów ogłosiło kryzys klimatyczny. Ostrzegli, że brak zdecydowanego, radykalnego działania doprowadzi do “niewyobrażalnych cierpień ludzkich”.

Podsumowując, jest naprawdę dramatycznie źle i każda chwila zwłoki nie tylko zwiększa zagrożenie, ale i sprawia, że trudniej coś z tym zrobić. Jeśli CO2 porównać do wypełniającej wannę wody, to można powiedzieć, że już jesteśmy powyżej czerwonej kreski. Tymczasem ludzkość wciąż odkręca kurek, może ciut wolniej, ale wciąż go odkręca, choć powinniśmy go zakręcać (powinien być zakręcony jakieś 20 lat temu). Mimo tego wciąż mamy szanse, według niektórych, a jeśli będziemy działać sensownie, to nawet duże, by zafundować sobie jakiś happy end.

… Choć może szanse to złe określenie. Mamy możliwości. Powyższy tekst napisałem 1 marca, kiedy chorych na koronawirusa było 88 tysięcy. W tym 78 tysięcy w Chinach. Minął miesiąc, zobaczyłem bezprecedensową powódź fake-newsów, nieprawdopodobnie źle ukierunkowaną panikę zwykłych ludzi i nietrafne reakcje niektórych rządów. Reakcje rządów które zaprezentowały szerokie spektrum, od różnych odcieni niekompetencji po najobrzydliwsze barwy cynizmu i wyrachowania.

Przy całym szacunku dla licznych ofiar, to jest tylko lekka zapowiedź tego, co mogą nam zafundować zmiany klimatyczne. Przed globalną pandemią też ostrzegano latami. Niektórzy sądzą, że koronawirus przywróci nam szacunek dla naukowców i ich ostrzeżeń. Boję się raczej, że świat ulegnie zmianie, podobnie jak po 9/11. To znaczy pojawi się szereg zmian, które będą pozorować zwiększenie bezpieczeństwa i zapobiegać przyszłym pandemiom. W praktyce będzie to szereg interesów i dalsze ograniczanie swobód.


Źródła:
[1] Global_Risks_Report_2020.pdf
[2] Out future on Earth 2020
[3] Scientists endorse mass civil disobedience to force climate action
[4] World scientists declare climate emergency
[5] We need to talk about how easy it is to solve climate change
[6] Interconnected Ecological Threats Could Trigger 'Global Systemic Collapse'
[7 ] More Than 11,000 Scientists Just Officially Declared a Global Climate Emergency
[8] Czeka nas ”niewyobrażalne cierpienie”





czwartek, 2 kwietnia 2020

Skandaliczny skrypt "biologii medycznej" z UM w Łodzi

Za pomoc w przygotowaniu notki dziękuję Renacie Baron!

Podsunięto mi ostatnio skrypt dla studentów pierwszego roku Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Zatytułowany “Biologia Medyczna” dostępny jest pod tym adresem. Szczególną uwagę zwrócono mi na fragment znajdujący się na stronach 109 i 110. Nie zapoznałem się z całością, ale myślę, że może on rzutować na wiarygodność całości.

Zacznijmy zatem od feralnego fragmentu, potem przejdziemy do komentarza. Zachowuję pisownię, spacje przed nawiasami i inne zabiegi interpunkcyjne, używam natomiast pogrubień dla późniejszego komentarza:

"Szczególnie istotnym problemem prewencji zdrowia człowieka jest sprawdzenie bezpieczeństwa stosowania GMO w rolnictwie i żywności. Ostatnio coraz więcej dowodów wskazuje na realne zagrożenie stosowania GMO dla zdrowia człowieka, wskazuje się na konieczność wprowadzenia zakazu istnienia upraw roślin transgenicznych w pobliżu tradycyjnych czy ekologicznych. Jednak światowe instytucje, powołane do analizy ryzyka stosowania GMO, tj. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków oraz Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności nie spełniają należycie swoich funkcji kontrolnych i informacyjnych.

Współcześnie, w opinii specjalistów biologii molekularnej , należy zaprzeczyć dogmatom, które stały się podstawa do legalnego stosowania GMO. Zagrożenie zdrowia człowieka przez GMO wynika z faktu, ze żywność jest istotnym środowiskowym modulatorem naszego genomu i epigenomu. ( nutriepigenomika). Ponad to, nie jest prawdą że:

1. jeden gen produkuje jedno białko, o określonych właściwościach i determinuje jedna cechę,
2. gen jest stabilny i nie podlega wpływom środowiska,
3. wprowadzony transgen nie zmienia swojej pierwotnej lokalizacji chromosomowej,
4. produkt tworzony na matrycy wprowadzonych genów nie oddziałuje z innymi cząsteczkami w komórce,
6. miejsce wbudowania transgenu w chromosomie nie ma znaczenia dla procesów fizjologicznych organizmów roślinnych,
7. sekwencje transgenu nie zaburzają integralności genomu gospodarza.

Ostatnio, wykazano także, ze dochodzi do przejęcia genów z roślin transgenicznych przez mikroflorę jelitową człowieka (poprzez plazmidy). Jest to istotny element odpowiadający za zaburzenie integralności genomu, ze względu na fakt, ze genom mikroflory jelitowej jest ok. 50 razy większa niż całkowita ilość DNA człowieka. Udowodniono także, że cząsteczki mRNA transgenicznego ryżu mogą przenikać do komórek człowieka i w aktywny sposób regulować ekspresję ludzkich genów. Podobnie, również RNA z wirusów wykorzystywanych w inżynierii genetycznej jako wektory, elementy promotorów genów, mogą modulować ekspresję genów człowieka. Reasumując, wprowadzenie nowych genów wiąże się z procesem powstawania nowych białek o nie do końca poznanej aktywności, powstawaniu toksyn i alergenów. Uważa się, ze potencjał zagrożenia zdrowotnego GMO wiąże się z następującymi faktami epidemiologicznymi: wzrostem zachorowań na alergie, choroby nowotworowe, choroby ukł. pokarmowego, z zaburzeniami immunologicznymi i hormonalnymi , zaburzeniami płodności oraz otyłością."

Uff… Po pierwsze należy zwrócić uwagę, na skandaliczny, nacechowany emocjonalnie styl niby-to edukacyjnego skryptu. Ocenia on FDA (Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków) i EFSA (Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności) jako nie spełniające swoich funkcji, co w obliczu tego fragmentu jest pierwszej wody hipokryzją. To nie notka na jakimś blogu, tylko materiał edukacyjny. Ja dla przykładu pisząc notkę na blogu mogę sobie pozwolić na złośliwość i przyczepić się do określenia “prewencja zdrowia”. Prewencja oznacza zapobieganie, więc prewencja zdrowia brzmi jak prewencja spokoju publicznego. Proponuję skupienie się na prewencji chorób, albo przestępczości, zdrowiu nie wchodźmy w drogę.

Mówienie, że ostatnio jest “coraz więcej dowodów” na zagrożenie ze strony GMO jest pustym ble ble, w kontekście źródeł, do których dojdziemy za chwilę. Bardzo nieładne jest mówienie o dogmatach ale jeszcze bardziej nieładna jest późniejsza wyliczanka. Jest to wzorowy przykład atakowania chochoła. Zestawienie siedmiu absurdalnych i oczywiście błędnych tez następuje tuż po wspomnieniu FDA i EFSA. Może to sprawiać wrażenie, jakby instytucje te rozgłaszały takie farmazony. Zapewniam, że żadna poważna instytucja, a pewnie i nieliczne niepoważne, nie twierdzą, że jeden gen koduje jedno białko, albo że geny nie podlegają wpływom środowiska itd.

To mniej więcej tak jakbym ja napisał, że na tym UM w Łodzi to w ogóle nie zajmują się edukacją medyczną. A ponadto nie jest prawdą, że:
1) Chorym na przeziębienie należy podawać dożylnie perhydrol,
2) Wirusy mają ruchome antenki którymi nawigują w ustroju organizmu,
3) Człowiek ma trzy śledziony.
Widzicie jakie to proste?

Następnie otrzymujemy krótką litanię zagrożeń i zła płynącego z GMO. Czyta się to trochę jak niektóre teksty antyszczepionkowców. Dlatego możemy przeskoczyć do źródeł na stronie 124. Znajdziemy tam tylko dwie pozycje tyczące się GMO.

Pierwsza to Żywność genetycznie modyfikowana – wielka niewiadoma. Z jakich źródeł korzystała Cichosz i Wiąckowski? Głównie z około piętnastoletnich, ale znaleźć można też kwiatki z 1997 a nawet 1996. Przypominam, mówimy tu o genetyce a nie o zwyczajach gołębi wędrownych. Jakby tego było mało wśród źródeł mamy takie gwiazdy jak Seralini. Jeśli nie słyszeliście o Seralinim to na pewno słyszeliście o Wakefieldzie (facecie od szczepionek i autyzmu). Seralini to taki Wakefield obszaru GMO. Skompromitowany za sprawą rakowatych szczurów.

Dobrze, może druga pozycja broni się lepiej? Co oferuje Zagrożenia zdrowotne związane z genetycznie modyfikowaną żywnością? Niestety nic lepszego. Dostajemy strzałki do takich tuzów naukowych jak Daily Express, Racjonalista czy Wiadomości24.

Na koniec, żeby dodatkowo pokazać stronniczość i lenistwo autorów skryptu przyjrzyjmy się tezie, jakoby udowodniono przenikanie cząsteczek mRNA transgenicznego ryżu do komórek człowieka. Otóż potwierdza, a raczej próbowała to potwierdzić jedna praca w 2009 roku, którą sześć lat temu obalono, wykazując że jej wyniki były skutkiem zanieczyszczenia.
Hyc: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24729469.

Nie wiem ile paniom autorkom zajęło przygotowanie tych niemal 250 stron. Ale powinny się wstydzić, że podpisały się pod czymś takim.