Strony1

wtorek, 20 marca 2012

James Cameron idzie na dno

Steve Jablonsky – The Fallen


Między 1969 a 1972 dwunastu ludzi postawiło stopę na Księżycu. Ale tylko dwóch było w głębi Rowu Mariańskiego. Batyskaf Trieste w styczniu 1960 roku zszedł na głębokość niemal jedenastu kilometrów pod powierzchnię oceanu, gdzie Don Walsh i Jacques Pickard spędzili dwadzieścia minut. Ze względu na ograniczenia techniczne nie wykonali żadnych zdjęć, nie zebrali żadnych próbek.

Przez ponad pół wieku nikt nie wrócił na dno Rowu Mariańskiego. W 1960 pewnie nikt by się tego nie spodziewał. Nikt nie zgadłby również, że jako trzeci człowiek w historii znajdzie się tam Hollywoodzki reżyser. Po 8 latach przygotowań James Cameron wciśnie się w Deepsea Challengera – siedmiometrowy pojazd podwodny („okręt podwodny” nie pasuje, „łódź podwodna” ponoć nie wolno), skonstruowany specjalnie na tą okazję i zajdzie na samo dno świata.

Nie zorientowani mogą nie wiedzieć, ale Cameron spędził pod wodą dziesiątki godzin – czy to tworząc trzy „podwodne” dokumenty, czy szykując się do produkcji Titanica (spędził na jego pokładzie więcej czasu niż pasażerowie feralnego rejsu). Jak się łatwo domyślić przedsięwzięcie zaowocuje kolejnym dokumentem. Ten będzie nosił tytuł Deepest Challenge (ciekawe czy doczeka się porno parodii).

Na tym jednak nie koniec. To raczej tylko wisienka na torcie tej wyprawy, bo w przeciwieństwie do 1960 roku tym razem nie skończy się na pomiarze głębokości, wyjrzeniu przez okienko i szybkim powrocie. Deepsea Challenger wykona stereoskopowe zdjęcia głębiny i pobierze próbki. Zejście na dno Rowu Mariańskiego zajmie mu poniżej dwóch godzin i będzie mógł tam spędzić kilka godzin.

http://www.youtube.com/watch?v=0mBG0LbAoqk

Kiedy zobaczyłem tą zajawkę zachwyciłem się. Tego właśnie nam potrzeba – czegoś co sprawi, że nauka będzie czymś widowiskowym, ciekawym, interesującym dla ogółu. Pomyślałem, że w okresie, kiedy dziennik nawet nie wspomina o kursach astronautów na ISS, może chociaż to zwróci uwagę mediów. W wiadomościach autokar w rowie i operacja sportsmenki, gdzieś w dalekim tle królowa Elżbieta II. Oj durny ja tak durny.

Ale zobaczymy. Ekspedycja już dziś lub jutro.


Garść linków:
https://www.facebook.com/deepseachallenge - śledź na Fejsie.
http://deepseachallenge.com/
http://marketsaw.blogspot.com/2012/03/james-cameron-completes-8-km-test-dive.html
http://marketsaw.blogspot.com/2012/03/must-read-more-details-about-james.html?m=0
http://www.nationalgeographic.com/explorers/bios/james-cameron/
http://collider.com/james-cameron-deepest-challenge/150955/
http://www.youtube.com/watch?v=Woz9N0v0Tyg

wtorek, 6 marca 2012

Scary Shit #2 – Twoje robotyczne ciało już się szykuje.


Bear McCreary - All Along The Watchtower – Nie wyobrażam sobie bardziej odpowiedniego tła muzycznego.
Impulsem do dzisiejszej notki był film prezentujący nową bestię ze stajni Boston Dynamics – robota „Cheetah” (Gepard), potrafiącego gnać ok. 30 km/h. Ale to tylko iskierka, bo ta firma (pracująca oczywiście dla DARPA) ma na koncie bardziej imponujące twory. Najsłynniejszym jest niesamowity Big Dog, czteronożny samodzielny „muł”. Radzi sobie na śliskim lodzie, sypkim śniegu, zdradliwie krzywym podłożu a nawet jeśli potraktować go kopniakiem. A to wszystko dźwigając 150 kilogramów obciążenia.
Powodem dla którego zachwycam się robotami Boston Dynamics jest ich samodzielność i uniwersalność. W przeciwieństwie do ASIMO, humanoidalnego robocika Hondy. Choć imponował dziesięć lat temu, jest niewolnikiem dokładnie zaprogramowanych sekwencji. Pchnij go, a wywróci się, podłóż gruz pod nogi, a w najlepszym wypadku obejdzie go sztywnym, „robocim” łukiem. Co innego z potworkami z ameryki. Przewrócony powstanie, pchnięty odzyska równowagę.
Choć obecnie Big Dog wydaje się najbliższy do pojawienia się w terenie, wyobraźnię najbardziej pobudza Petman. Oficjalnie jest on robotem do testów kombinezonów ochronnych. >tu wstaw zgryźliwy żart o teoriach spiskowych<. Ten proto-terminator powinien wpędzić ASIMO w kompleksy. Dodatkowo ekipa Boston Dynamics zdobyła moje serce umieszczając mu koguta w miejscu głowy. O adidasach nie wspomnę. Jednak to nie skojarzenie z terminatorem jest dla mnie najistotniejsze…
Wśród ulubionych tematów transhumanistów trudno nie wymienić dwóch – sztucznej inteligencji oraz mind uploading (wikipedia proponuje tutaj „transferu umysłu”, mi pasuje). Powoli zaczyna wygląda na to, że sztuczną inteligencję stworzymy jeszcze zanim uda nam się osiągnąć konsensus w temacie definicji czym jest inteligencja. W 1997 komputer Deep Blue pokonał Kasparova. W 2011 komputer Watson wygrał amerykański odpowiednik teleturnieju Va Banque, interpretując naturalny język ludzki, w wyrafinowany sposób interpretując pytania i odpowiadając na nie dzięki m.in. „machine learning”. Od kilku lat na publicznych ulicach testuje się autonomiczne samochody. Samodzielnie analizują otoczenie, interpretują zagrożenia i ruch uliczny, podejmują decyzje, improwizują reagują na nagłe zagrożenia, przechodniów wbiegających na ulicę poza przejściami… Sprawują się co najmniej równie dobrze jak przeciętni kierowcy.
Drugi temat, czyli transfer umysłu wydaje się odległy, ale dość realny. Coraz dokładniejszy magnetyczny rezonans, potężniejsze komputery, data mining na niespotykaną skalę pozwala na odtwarzanie widzianych obrazów i słyszanych dźwięków na podstawie aktywności mózgu. To kolejny krok w kierunku bionicznych implantów (o których kiedy indziej), oraz kolejny krok w rozszyfrowywaniu działania najbardziej złożonej rzeczy jaką odkryliśmy we Wszechświecie. Ogromnym sukcesem w rozgryzieniu funkcji hipokampu były zeszłoroczne eksperymenty na gryzoniach, w których stworzono pierwszego szczurzego Johnny’ego Mnemonica. Tak zwana neuroproteza podłączona do mózgu szczura pozwalała włączać i wyłączać pamięć o wyuczonych czynnościach u zwierzaka. To krok na drodze do leczenia demencji, udarów i innych uszkodzeń mózgu, ale nie trudno pomyśleć, że to również kroczek na drodze do umożliwienia wspomnianego transferu umysłu.
Czy zatem widzimy pierwsze kroki w kierunku wizji z Ghost In The Shell i masy innych filmów i książek, gdzie post-ludzkość istnieje niezależnie od biologicznych ciał? Czy w za kilkanaście lat z uniwersytetu Wake Forest światłowodem do Massachusetts pomknie zapis umysłu szczura i zacznie kierować mechanicznym gryzoniem w laboratorium Boston Dynamics? Trochę prześlizgnąłem się obok tematu SI, ale to zdecydowanie warte osobnej notki. Dziś zostawię Was perspektywą, że kiedyś w lustrze zobaczycie Petmana, ale jeśli zechcecie, będziecie mogli się przenieść do ciała robotycznego kolibra lub geparda.

Duża paczka linków, w tym o rzeczach nie wspomnianych: