wtorek, 8 listopada 2016

Krowi problem

Tekst opublikowany w Nowej Fantastyce 12/2015.


W życiu większości krów mlecznych przychodzi taki dzień, który zapamiętają na zawsze. Jeśli mają szczęście, są wtedy odpowiednio młode. Jeśli mają więcej szczęścia otrzymują też wpierw znieczulenie, to jednak oczywiście kosztuje. Zwierzę zostaje solidnie unieruchomione a następnie za pomocą rozżarzonego żelaza wypala się zawiązki rogów na głowie. Może to trwać nawet kilkanaście długich sekund w obłoku dymu, w smrodzie palonego ciała i sierści.

Zabieg dekornizacji jest konieczny. A przynajmniej bardzo zalecany. Jest praktyką zapewniającą bezpieczeństwo zwierzętom i ludziom. Rogi zwiększają ryzyko zranienia innych krów, hodowców, psów. Krowa z rogami może skrzywdzić inną krowę lub postronną osobę nawet bez atakowania czy reakcji obronnej. Zwierzęta te wykonują gwałtowne ruchy głową, gdy oganiają się od much czy drapią. Mimo ogólnych korzyści, zabieg nie jest niczym przyjemnym. Zamiast wypalania można stosować metodę chirurgiczną, która jest szybka i mniej bolesna, ale bardzo krwawa. Kolejną alternatywą jest również bolesny zabieg chemicznego “wyżerania” zawiązków odpowiednimi substancjami, który trzeba powtarzać wielokrotnie.

Zastosowanie znieczulenia częściowo rozwiązuje sprawę. Hodowcy, którzy mają porównanie, twierdzą, że cielaki przechodzące dekornizację ze znieczuleniem nie tracą dożywotnio zaufania do właściciela. Warto wspomnieć też, że zabieg powinien mieć miejsce przed 8 tygodniem życia zwierzęcia, póki rogi nie są wrośnięte w czaszkę. Wraz z wiekiem rogi uzyskują ukrwienie i łączą się z zatokami, więc ich usunięcie jest bardziej krwawe i może prowadzić do zapalenia zatok.

Czy są inne rozwiązania? Tak. Na drodze “klasycznego GMO”, czyli sztucznej selekcji udało się uzyskać gatunki pozbawione rogów. Tyczy się to jednakże tylko bydła przeznaczonego na ubój. W przypadku krów mlecznych pozbawienie rogów negatywnie wpływało na produkcję mleka. Mamy jednak XXI wiek i mamy lepsze narzędzia niż rozmnażanie selektywne.

Scott Fahrenkrug, profesor genetyki z Uniwersytetu Minnesota (który jest również almą mater Normana Borlauga - człowieka, który uratował miliard ludzi), namierzył fragment DNA krów, odpowiadający za powstrzymywanie wyrastania rogów. Stworzył wtedy startup “Recombinetics”, firmę której ostatecznym celem jest zmniejszenie cierpienia zwierząt oraz jednoczesna hodowla osobników o właściwym zestawie cech. Krowy to tylko pierwszy krok. Pracują też nad świniami odpornymi na powszechne choroby. Planują też kozy dające więcej mięsa.

Na ten moment federalne ciała w USA nie zatwierdziły jeszcze przemysłowej hodowli genetytcznie modyfikowanych zwierząt, jedynie uprawy roślin GMO. Nie ma jednak wątpliwości, że to nie eksperci i ciała regulacyjne będą głównym problemem dla Fahrenkruga i jego firmy. Symbol zła, bezdusznych korporacji i przerażającej abominacji jakim uczyniono GMO, będzie oddziaływał tym silniej w przypadku zwierząt. Skoro kukurydza odporna na niektóre szkodniki nazywana jest frankenfood, skoro eko-terroryści spalili uprawy złotego ryżu, który zawierał beta-karoten, mogący uratować miliony dzieci z niedoborem witaminy A przed ślepotą zmierzchową, to jakie będą reakcje na krowy którym zmieniono jeden odcinek DNA by nie rosły im rogi?

Czy zmniejszenie cierpień krów wystarczy by zyskać przychylność wrogów GMO? Skoro perspektywa ratowania milionów ludzkich dzieci nie wystarczyła, to kto przejmie się krowami? Kanadyjczycy podjęli próbę stworzenia “enviropigs” świnek, które dzięki dodatkowemu enzymowi w ślinie, lepiej trawiłyby fosfor i robiły bardziej przyjazne środowisku kupki. A to dzięki przeniesieniu jednego genu od myszy. Ostatnia eko-świnka została ubita w 2012, negatywna presja społeczna zablokowała finansowanie. Od dwóch dekad blokowane są plany hodowli transgenicznych łososi*, z genami ryby z rodziny węgorzycowatych, które rosłyby szybciej od zwykłej odmiany.

Fahrenkrug twierdzi, że jego projekt ma większe szanse na sukces, bo nie korzysta on z genów innych zwierząt, tylko z tych które już istnieją w krowim genomie. Jakoś wątpię, by ktokolwiek chciał go wysłuchać. Pamiętajmy, że w niedawnym teście fundacji BBVA niemal połowa Polaków stwierdziła, że wszystkie mikroorganizmy są szkodliwe dla ludzi, że pierwsi ludzie żyli wraz z dinozaurami oraz, że rośliny nie mają DNA.

Strachu przed nieznanym i niezrozumiałym nie załatwi żadna armia PR-owców. Tylko długoletnia, rzetelna, cierpliwa edukacja i informowanie opinii publicznej.


* - W międzyczasie sytuacja z łososiem uległa poprawie: "In May 2016, the Canadian Food Inspection Agency approved the sale of the GM fish".