czwartek, 10 stycznia 2013

Mars One – casting na Marsjan

Shenandoah – Tom Waits & Keith Richards

Mars One to organizacja non-profit, która planuje wysłać ludzi na Marsa by tam zostali i założyli kolonię. Plan zakłada, że pierwszy człowiek postawi stopę na Czerwonej Planecie już za 10 lat. Brzmi jak szaleństwo? 40 lat temu, kiedy po Księżycu chodzili ludzie, myśl o tym, że w 2020 roku mielibyśmy nie odbywać lotów na Marsa wydała by się szalona.

Zamiary Mars One są bardzo ambitne, bezprecedensowe, ale nie są nierealne. Zanim przejdę do detali warto wspomnieć o jednym. Miło wiedzieć, że jest grupa ludzi, którzy sięgają wyobraźnią dalej niż do najbliższego wtorku czy do najbliższych wyborów. Ktoś musi zadbać o to, żeby nasza kolebka nie stała się też naszym grobem. Dlatego jestem najdalszy od kpienia z takich projektów.

Czemu jest to realne? Jednym z istotnych czynników jest to, że ci ludzie mają tam zostać już na zawsze. Na Ziemi mamy całą infrastrukturę i zaplecze potrzebne do oderwania się od powierzchni i osiągnięcia prędkości ucieczki. W przypadku lotu na inne ciało niebieskie, żeby powrócić musimy wziąć ze sobą wszystko co potrzebne do tego wyczynu. Apollo musiał mieć paliwo powrotne, oraz możliwość przezwyciężenia grawitacji Srebrnego Globu (niemal pięciokrotnie niższa prędkość ucieczki). Jeśli odrzucimy „problem” lotu powrotnego, znika ogromna ilość problemów i kosztów. Nikt nie mówi jednak, że to proste.

Zajmijmy się pokrótce ponad dwunastoletnim planem Mars One. Od 2011 tworzono dokumentację techniczną i pozyskiwano dostawców gotowy wspomóc projekt. Wszystko nabiera pędu w roku 2013. Kilka dni temu ogłoszono wymagania dla kandydatów, którzy przez najbliższe 10 lat będą trenować i walczyć o miejsce na pokładzie. W tym roku ma też powstać replika kolonii gdzie będą odbywać się treningi. Będzie to też zalążek planowanego „największego medialnego wydarzenia” – jedną z podpór finansowych mają być reklamy towarzyszące bezustannej transmisji misji. Dlatego od 2014, przez dwa lata trwać będą przygotowania wstępnych przelotów zaopatrzeniowych i satelity gotowego nadawać szerokopasmowe strumienie wideo, całą dobę, cały rok.

W 2016 w kierunku Marsa pomknie pierwszy lądownik wypchany panelami słonecznymi, częściami zamiennymi i innym zaopatrzeniem. Lądownik będzie też pierwszą z sześciu sekcji pierwszej bazy. Dwa lata później kolejny lądownik sprowadzi tam łazik, który rozpocznie nieustającą transmisję na Ziemię. Do 2021 sześć lądowników wyląduje na Marsie by stać się tam pierwszą ludzką kolonią na obcej planecie. Dwa będą modułami mieszkalnymi, dwa będą systemami podtrzymania życia, dwa magazynowe. Dwa łaziki przygotują wszystko na przybycie kolonistów. W 2022 pierwsi ludzie opuszczają Błękitną Kropkę, nieustająca transmisja dokumentuje ich podróż, oraz lądowanie na początku 2023. Pierwszymi zadania będą polegać na połączeniu lądowników, uruchomieniu produkcji żywności, odzyskiwania wody i powietrza. Kilka miesięcy później na Marsa trafiają kolejne transporty z zaopatrzeniem, modułami mieszkalnymi itd. dla kolejnych kolonistów, w tym dla drugiej drużyny, która ma dotrzeć na miejsce w 2025...

Do pewnego momentu całość będzie stała pod znakiem zapytania. Jednakże kiedy pierwsi Marsjanie opuszczą Ziemię, nie będzie odwrotu. Może dojść do szalonej sytuacji. Nawet jeśli sponsorzy odwrócą się od nich, organizacje dbające o prawa ludzkie nie pozwolą uzależnionym od Ziemi kolonistom przepaść (od początku projekt celuje w samowystarczalność, ale nie oszukujmy się – do tego będzie potrzeba dekad). Aż ma człowiek ochotę napisać jakieś opowiadanie lub scenariusz science/political-fiction o kryzysowej sytuacji kolonistów i świecie, który przerzuca się odpowiedzialnością za akcję ratunkową. Kto pierwszy wyśle lądownik ze sprzętem i zapasami?

Wróćmy jednak do kwestii technicznych. Nie jest dla mnie niczym nowym, że powietrze i wodę możemy bez problemów odzyskiwać. Z początku myślałem, że będą polegać na regularnych transportach żywności z Ziemi (niestety nie jestem w stanie znaleźć informacji o tym ile gramów odwodnionej żywności dziennie spożywają astronauci na ISS). Jak się okazuje plan zakłada uprawę żywności na 50m^2 w nadmuchiwanym module (dla czterech osób). Jeśli czyta to ktoś zorientowany w temacie, bardzo chętnie usłyszę opinię o realności tego projektu. W każdym razie – według planu, żywność z Ziemi ma być rezerwą na awaryjne sytuacje.

Poza tym, trudno mówić o innych aspektach. Jak będą wyglądać drukarki 3D za 10 lat? Jaka będzie wtedy sprawność paneli słonecznych? Kiedy na Marsa poleci transport zawierający aparaturę do hodowli mięsa in-vitro? Ile czasu minie nim wspomniane drukarki wykonają pierwszą kopułę chroniącą przed promieniowaniem, gdzie będzie można zdjąć skafander?

Nie wiem czy Mars One zrealizuje swój cel. Widzę masę ogromnych trudności, problemów które mogą spowolnić a może nawet pogrzebać cały projekt. Ale na wypadek gdyby im się udało, na wypadek gdyby za dziesięć lat człowiek postawił nogę na Marsie, dobrze zapamiętam sobie moment, kiedy to się zaczęło. Zapamiętam, że niecały miesiąc po tym jak miała dobiec końca (po raz kolejny) historia tego świata, rozpoczęła się historia nowego.


Mars One – oficjalna strona
Mars One Project – społeczność na Facebook
Ogłoszenie o wymaganiach dla kandydatów
Filmik wprowadzający do projektu


5 komentarzy:

  1. Dzięki za ciekawy tekst. Ok, Craven, ale skoro mamy taki postęp to czy przez kolejnych 10 lat technologia nie pójdzie na tyle do przodu, by wysłać im tam coś czym mogliby ew. wrócić? Ty zakładasz że mają dożywocie na Marsie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa myśl, w sumie sami mają takie nastawienie, żeby tam już zostać. I jeszcze zanim ogłosili jakiekolwiek konkrety o wymaganiach mieli tysiące zgłoszeń ludzi którzy "don't wanna live on this planet anymore" :)

      Nie wiem co byłoby trudniejsze - zapewnienie możliwości powrotu, czy przetrwanie powrotu. W sumie już dzisiaj SpaceX pracuje nad Grasshopperem, który mógłby być jak znalazł do powrotu...
      http://www.youtube.com/watch?v=B4PEXLODw9c

      Przelot na Marsa to ok 6 miesięcy promieniowania i nieważkości a potem pobyt w 37% ziemskiego przyciągania. Powrót oznaczałby kolejne pół roku podróży i powrót do normalnego ciążenia. To może być ponad ludzkie siły. Ale kto wie...

      Usuń
    2. Nie znam się to się wypowiem.
      Są przecież egzoszkielety odnośnie przyciągania ziemskiego.

      Ludzie przebywający tyle czasu w nieważkości na MIRach jakoś sobie radzą z powrotem do życia na Niebieskiej Planecie, chociaż komplikacje występują (gdzieś tam czytałem).

      A te zapewnienia "don't wanna live on this planet anymore" nie są raczej pewne - izolacja i brak nadziei na powrót do normalnego życia mogą robić spustoszenie w głowie, co może zaowocować np. zepsuciem wszystkich drukarek 3D w przypływie frustracji (heh). Filmów takich widzieliśmy sporo...

      Usuń
    3. Ktoś kto nie chce już mieszkać na Ziemi (i to jest jego główna motywacja, by lecieć na Marsa) jest raczej niebezpiecznym frustratem, który przegrał życie. A tu chodzi przecież o coś innego - odwagę, odpowiedzialność, poczucie misji itd.

      Usuń
    4. Mało kto był w przestrzeni dłużej niż rok.

      Ale powoli się przekonuję, że powrót byłby realny. Grasshopper + rehabilitacja po powrocie z pomocą egozszkieletu (w ogóle są plany, żeby w kosmosie astronauci trenowali z ich pomocą).

      Jakkolwiek potoczą się losy tego projektu, jeśli tylko ktoś opuści Ziemię, to wieele się z tego nauczymy. Trzeba też pamiętać, że Mars One nie są jedyni.

      http://ph.news.yahoo.com/huge-mars-colony-eyed-spacex-founder-elon-musk-120626263.html

      http://www.cbsnews.com/8301-505263_162-57514837/richard-branson-on-space-travel-im-determined-to-start-a-population-on-mars/

      Usuń